Odstawia mleko do dwóch mleczarni. Zainwestował w imponującą halę
- Opłacalność produkcji w ostatnim czasie mocno spadła. Obecnie można powiedzieć, że koszty przewyższają przychody - mówi Adam Wachowiak. - Od kilku miesięcy odstawiamy mleko do dwóch mleczarni - większość do Polmleku, gdzie mogę liczyć na cenę 1,86 zł. Resztę odbiera OSM Gostyń, ale tam cena jest obecnie o 20 groszy niższa - dodaje rolnik. Jak podkreśla, pozostaje przy współpracy z gostyńską mleczarnią tylko ze względu na to, że posiada w niej udziały. - Kiepsko to wygląda, jeszcze niedawno mieliśmy cenę 2,67 zł za kilogram. Spadek o złotówkę to przepaść... a przecież środki potrzebne do produkcji jakoś tak drastycznie nie staniały - zaznacza 50-latek.
Krowy od zawsze i na zawsze?
Adam Wachowiak przejął gospodarstwo po rodzicach w 1990 roku. Już wtedy były w nim krowy. Rolnik przez lata jeszcze zwiększył hodowlę, mocno inwestując m.in. w budowę nowej obory i silosów przejazdowych. Były to inwestycje warte miliony, w których pomogły dofinansowania unijne, ale poza tym rolnik spłacał przez długie lata kredyty. Mimo obecnych problemów z opłacalnością, Wachowiak nie żałuje jednak podjętych wcześniej decyzji. Nie zamierza rezygnować z hodowli bydła, a jego myśli zajmują raczej nowe możliwości, które mogłyby poprawić ekonomię gospodarstwa.
Hala poprawi jakość słomy
Przykładem jest najnowsza inwestycja w imponującą halę łukową o wymiarach 16 na 40 metrów wyprodukowaną przez firmę Skavska Hale, która postawiona została jako magazyn do przechowywania bel słomy. - Wybudowaliśmy halę, żeby poprawić jakość słomy. W sezonie zużywamy około 2 tys. bel, taki obiekt pozwoli nam więc przechować praktycznie cały towar, który będzie dobrze chroniony przed opadami i zachowa swoją jakość, a to - jak wiadomo - jest bardzo ważne w produkcji mleka, ponieważ przemoknięta, przegniła słoma powoduje, że pojawiają się zapalenia wymion, zwiększają się komórki somatyczne, pogarsza się rozród... Pojawia się szereg problemów - zaznacza rolnik. Hala, którą rolnik zamówił w grudniu ubiegłego roku została oddana do użytku w połowie czerwca - celem było zakończenie prac przed żniwami. Obiekt kosztował rolnika 160 tys. zł netto. - Ekonomicznie była to najlepsza decyzja. Kiedyś część słomy przechowywaliśmy w murowanym magazynie, ale obecnie przechowujemy tam sprzęt i ziarno - mówi rolnik. - Mamy dwie ładowarki teleskopowe, dzięki którym możemy w pełni wykorzystać możliwości hali łukowej. Ułożyć możemy nawet 6 warstw wzwyż, co w sumie w jednym rzędzie pozwala na przechowanie około 50 bel. W pełni załadowana hala pomieści mniej więcej 1.650 bel - podkreśla Wachowiak.
Pracy na co dzień nie brakuje
W sumie w trzech oborach - dwóch uwięziowych i jednej wolnostanowiskowej, Adam Wachowiak utrzymuje 270 sztuk bydła, w tym 110 krów mlecznych. Stado osiąga obecnie średnią wydajność oscylującą w granicach 10 tys. kg. - Dojem zajmują się w dwójkę moja żona i ciocia. Posiadamy halę udojową AutoTandem 2x5 stanowisk. Jednorazowo udój trwa 2 godziny, więc jest to bardzo pracochłonne - mówi rolnik, podkreślając, że najcięższe są okresy, w których jest duże nagromadzenie prac polowych. - Na areale 87 ha uprawiamy zboża i kukurydzę. Nie brakuje oczywiście także użytków zielonych. Jeżeli chodzi o wydajności, to w tym roku zebraliśmy z hektara średnio 9 ton jęczmienia i 8 ton pszenicy - przyznaje 50-latek. Jak podkreśla, zbiory zbóż w gospodarstwie udało się zakończyć przed załamaniem pogody, które wielu rolnikom przedłużyło pracę praktycznie o miesiąc, powodując przy tym znaczne pogorszenie jakości zbieranego zboża. - U nas przeciągnął się tylko zbiór słomy, przede wszystkim z tego względu, że dużą część materiału musimy dokupować - zaznacza rolnik. Kiedy odwiedzaliśmy jego gospodarstwo pod koniec sierpnia, zjeżdżały ostatnie transporty słomy zakupionej od rolnika uprawiającego swoje pola 50 km od Kromolic.
Obornik przyorują. A jak będzie w przyszłości?
Jak można się domyślić po dużym zapotrzebowaniu na słomę, bydło mleczne w gospodarstwie Adama Wachowiaka jest utrzymywane na płytkiej ściółce. Z tego względu rolnik dysponuje dużą ilością obornika, którym nawozi swoje pola, podnosząc zawartość próchnicy w glebie i wydajności w produkcji roślinnej. Z tego też względu 50-latek prowadzi konwencjonalną uprawę płużną, gdyż pług najlepiej sprawdza się w przykryciu dużej ilości obornika. - Poza tym do uprawy bezorkowej potrzebny jest większy ciągnik - ponad 300 KM, a my takim na razie nie dysponujemy. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Na razie najmocniejszy ciągnik w naszym gospodarstwie ma nieco ponad 150 KM - to Renault Ares 816 RZ. Poza tym posiadamy John Deere-a, Zetora i Ursusa C-360 - wylicza rolnik, chwaląc się przede wszystkim nabytym niedawno ciągnikiem marki Renault. - Jestem z niego naprawdę zadowolony. Kupiłem go nie do końca upewniając się, że wszystko jest z nim w porządku, ale uważam że za tą kwotę - 100 tys. zł brutto, trudno o lepszy wybór. Traktor ten ma amortyzowaną kabinę i przednią oś, klimatyzację, praktycznie nietknięte ogumienie i niezawodny silnik John Deere-a z niedużym przebiegiem. Jak na 2002 rok produkcji jest naprawdę w świetnym stanie - mówi Wachowiak. Poza wymienionym sprzętem, w parku maszyn jest także miejsce dla kombajnu zbożowego Bizon, ten jednak, jak mówi rolnik, przeszedł już na zasłużoną emeryturę i obecnie pełni rolę wizytówki gospodarstwa. - Korzystamy z usług ze względu na ograniczoną ilość czasu. Poza tym posiłkujemy się pomocą wyspecjalizowanych firm przy siewie i zbiorze kukurydzy - podkreśla.
Powiększać, rozbudowywać, poprawiać
Takie są plany Adama Wachowiaka na przyszłość gospodarstwa. 50-latek ma już następców, którzy chcą kontynuować rodzinną tradycję pracy na roli, ale sam również nie zamierza jeszcze usuwać się w cień i planuje kolejne inwestycje. - Będziemy oceniać sytuację na bieżąco, być może uda się pozyskać jeszcze jakieś dofinansowania. W planach jest na pewno rozbudowa silosów na paszę dla bydła. Co dalej, zobaczymy. Na pewno nie będziemy jednak stać w miejscu - kończy Adam Wachowiak.