100 hektarów i 100 krów. Obora rolników z Kaszub jest pełna robotów! [WIDEO]
Gospodarstwo państwa Marioli i Józefa Kuleszów znajduje się w miejscowości Czarniż w woj. pomorskim.
ZOBACZ WIDEO:
- To gospodarstwo rodzinne, prowadzili je jeszcze moi dziadkowie, później przejęli je moi rodzice – opowiada nam pan Artur, syn państwa Kuleszów.
Dziś, wspólnie z bratem kontynuuje tę tradycję.
Sam pan Artur odpowiada na co dzień za rozród krów i obsługę robotów, które działają w oborze. Jego brat odpowiada za żywienie krów, z kolei ich ojciec, pan Józef, zajmuje się szeroko rozumianą dokumentacją oraz - niezbędnymi w dzisiejszych czasach – wszelkimi sprawami urzędowo-biurowymi.
Z trzody trzeba było zrezygnować
Gospodarstwo skupia się dziś na produkcji mlecznej, choć dawniej hodowano tutaj także trzodę chlewną. Ostatecznie jednak – trzeba było z niej zrezygnować.
Jak opowiada nam pan Artur Kulesza – spowodowane to było głównie uwarunkowaniami terenu, który ma ostatecznie spory wpływ na opłacalność danej produkcji zwierzęcej.
- Mamy tutaj głównie tereny torfowe, dużo łąk, trawy... Stąd wynika większa opłacalność produkcji mleka – mówi nam mężczyzna.
100 hektarów
Państwo Kulesza gospodarują dziś w sumie na 100 hektarach – razem z dzierżawami. Połowa wspomnianego areału to wspomniane już łąki i trawy.
- 50 hektarów to użytki zielone, a kolejne 50 to grunty orne. Uprawiamy głównie kukurydzę, która znajduje się na ok. 30 hektarach, a reszta to zboża – opowiada pan Artur, zaznaczając, że generalnie niemal cała produkcja roślinna uprawiana jest z myślą o żywieniu krów.
100 krów i 80 jałówek i nagroda
Jeśli chodzi o zwierzęta – gospodarstwo liczy dziś w sumie 100 krów dojnych oraz 80 sztuk jałówek przeznaczonych do dalszej produkcji.
- Mleko odstawiamy na co dzień do mleczarni Spolmlek w Chojnicach. Obecnie cena kształtuje się powyżej 2 zł – mówi nam mężczyzna.
Warto w tym miejscu na chwilę się zatrzymać i zaznaczyć, że gospodarstwo państwa Kuleszów zdobyło rok temu pierwsze miejsce w konkursie organizowanym przez Spolmlek.
Spółdzielnia nagradzała wówczas najlepszych producentów – punkty przyznawano m.in. za jakość i parametry mleka, ale także za wydajności. Ostatecznie, w nagrodę za zdobycie pierwszego miejsca, w ramach wspomnianej gali Gospodarstwo Roku, państwo Kulesza otrzymali samochód osobowy.
Robotyzacja obory z myślą o zdrowych krowach
Jakość odstawianego mleka jest dla państwa Kuleszów bardzo ważna, jednak by ją zapewnić, konieczne jest zapewnienie krowom odpowiednich warunków. Bo – jak podkreślają sami gospodarze - zdrowa krowa to wydajna krowa.
Stąd właśnie realizowane od jakiegoś czasu inwestycje, które z jednej strony zwiększają dobrostan zwierząt, ale z drugiej wpływają również na sam komfort pracy gospodarzy.
Przejście z hali udojowej na roboty
Jeszcze do niedawna państwo Kulesza pracowali na hali udojowej.
- Wówczas średnie wydajności wynosiły ok 33 kg od krowy – opowiada nam pan Artur.
Ten system pracy wymagał jednak od gospodarzy konkretnego zaangażowania – jeśli chodzi o czas spędzany w oborze na co dzień.
- Przy hali udojowej pracowaliśmy ok. czterech godzin – wspomina mężczyzna.
Stąd zdecydowano się ostatecznie na automatyzację pracy – i przejście na roboty udojowe. W sumie w oborze działają dziś dwa roboty firmy DeLaval.
- Zostały zamontowane w czerwcu ubiegłego roku – opowiada mężczyzna.
Zakup został oczywiście poprzedzony analizami – i podpatrywaniem, jak takie rozwiązanie sprawdza się u innych gospodarzy.
- O wszystkim dowiadywaliśmy się z internetu, ale także od innych hodowców, których odwiedzaliśmy z przedstawicielem firmy DeLaval. Ostatecznie zdecydowaliśmy się przejść z hali na roboty. Dzięki temu można zaoszczędzić dużo czasu, nie trzeba przychodzić już na konkretną godzinę do obory, bo krowy doją się same – mówi „Wieściom Rolniczym” pan Artur.
Jak z kolei zareagowały zwierzęta – na zmianę systemu dojenia?
Okazuje się, że zaadaptowały się do automatycznego dojenia bardzo szybko.
- Przejście wyglądało bardzo dobrze, krowy nauczyły się przychodzić do robota bardzo szybko. W pierwszym tygodniu wchodziły po to, by dostawać paszę – chodziło o to, by przyciągało je do tych robotów. Po tygodniu uruchomiliśmy już dój. I spędziliśmy trzy dni – dzień i noc, by je podganiać. I po tym czasie zaczęły już chodzić same, teraz nie ma już żadnych problemów z wejściem, nie trzeba ich podganiać – mówi nam rolnik z Kaszub.
W sumie robot obsługuje dziś 96 krów. Dzięki niemu udało się także szybko poprawić wydajność – obecnie średnia to 38 kg od krowy.
Suche i zdrowe racice dzięki zgarniaczom
Roboty do doju, to jednak nie wszystkie urządzenia, które pracują w gospodarstwie państwa Kuleszów.
- Tak naprawdę robotyzacja zaczęła się od zgarniaczy obornika – właśnie z firmy DeLaval. To je zamontowaliśmy jako pierwsze. No i po nich jakoś już tak poszło - od razu zamówiliśmy wspomniane roboty udojowe, robota do podgarniania paszy, czochradła i mikser do gnojowicy – wylicza nam pan Artur.
Rolnik nie ukrywa, że wspomniane inwestycje – były z perspektywy czasu bardzo dobrymi decyzjami.
- Wszystko sprawdza się naprawdę dobrze. Zgarniacze są od około półtora roku, nie mieliśmy z nimi żadnych awarii, problemów. Posiadają samoczynny naciąg łańcucha i są praktycznie bezobsługowe. Dzięki temu ganek gnojowy jest cały czas czysty a racica jest tym samym sucha i zdrowa – opowiada mężczyzna.
Robot odświeża i podgarnia paszę
Kolejny robot – OptiDuo z DeLaval – pomaga z kolei w żywieniu krów.
- Podrzuca on i odświeża paszę, ponadto zachęca krowy do podchodzenia do stołu paszowego poprzez koncentrat, który jest tu wsypywany – tłumaczy nam rolnik z woj. pomorskiego.
Roboty w oborze. "Jest więcej czasu dla siebie"
Summa summarum – wszystkie nowoczesne rozwiązania pozwalają rolnikom na pewien spokój przy pracy. Znika bowiem – kojarzone zwłaszcza z krowami - „uwiązanie” z oborą.
- W przypadku robotów udojowych znika ta wcześniejsza, codzienna rutyna, że trzeba iść, by doić o konkretnej godzinie. Tak samo, gdy np. mówimy o oborniku – wcześniej trzeba było wygarniać odchody ciągnikiem, co też było po prostu uciążliwe. A dziś już tego nie ma. Roboty możemy też zresztą obsługiwać poprzez telefon, z każdego miejsca. Nie trzeba już być tu cały czas. Można być na wakacjach – i sprawdzać, co się dzieje w oborze – opowiada nam z uśmiechem pan Artur.
Są kolejne plany na rozwój
Farmer nie ukrywa, że dziś to do ich obory przyjeżdżają inni rolnicy – by podpatrywać wspomniane rozwiązania.
- Zainteresowanie jest duże, co chwilę ktoś przyjeżdża, ogląda, podpytuje jak to działa – mówi mężczyzna.
Nie ukrywa przy tym, że są już pewne plany, na dalszy rozwój.
- Na pewno chcielibyśmy przedłużyć oborę, by zwiększyć obsadę – dzięki czemu roboty mogłoby chodzić „na pełnej mocy”. Dziś doją bowiem ponad 90 krów, tymczasem są w stanie wydoić ok. 140 – opowiada nam na koniec rolnik z Kaszub.
CZYTAJ TAKŻE: Odbudował gospodarstwo po nawałnicy. Dziś ma oborę z robotami [WIDEO]
CZYTAJ TAKŻE: Jak działa robot do podgarniania paszy? [WIDEO]