Błoto z traktorów na drogach
Problem zanieczyszczania dróg publicznych przez błoto wywożone na kołach traktorów, sprzętu rolniczego, ciężarówek, osobówek, terenówek i innych pojazdów mechanicznych nie jest zjawiskiem nowym. Aczkolwiek najtrudniejsze w tym wszystkim jest odpowiednie wyegzekwowanie i respektowanie tego prawa.
W pewnej miejscowości w powiecie gostyńskim konflikt osiągnął już apogeum. Sytuacja trwa notorycznie od ładnych kliku lat. Najgorzej jest w okresie wiosny i jesieni, gdy popada, lub w czasie odwilży. Wówczas droga gminna zamienia się w pasmo porozjeżdżanych kolein, z których nie widać nawet skrawka asfaltu. - Kłopotliwy rolnik, wywozi na kołach ziemię z pola, przez co pół wioski upaćkane jest w błocie. Jezdnię cały czas pokrywają kilkucentymetrowe zanieczyszczenia i nikt tego nie sprząta. Jestem w najgorszej sytuacji, bo mieszkam na końcu wioski i muszę cały czas po tym jeździć. Upadające resztki paszy wsiąkają w ziemię, skąd są wywożone na kołach. Cierpią na tym także auta, które gniją. W ubiegłym roku lakiernik naprawiał mi progi, a teraz znów zaczynają rdzewieć - żali się nasz czytelnik. Dodaje ponadto, iż w najgorszej sytuacji jest jego żona. Nie ma prawa jazdy, a chcąc pójść do sklepu lub na przystanek autobusowy musi zakładać gumiaki, żeby w ogóle przebrnąć ten odcinek.
Przejeżdżając przez miejscowość nietrudno znaleźć sprawcę bałaganu, gdyż wyznacznikiem są wielkie błotniste koleiny. Niezadowolenia nie kryją także inni mieszkańcy wsi. Przyznają wprawdzie, że droga w wiosce jest bardzo wąska, co utrudnia nawracanie dużym sprzętem, czy samochodami ciężarowymi. Dlatego wszyscy podróżni korzystają z mostku znajdującego się na końcu wioski, łącznie z dostawcami gazu oraz piekarzem przywożącym chleb. W skutek nie utwardzenia tego miejsca, także oni tworzą koleiny. - Każdy, kto ma inwentarz, musi przywozić paszę dla zwierząt, zgromadzoną na polu. Przecież nie będziemy niczego wozić w taczkach, a pogoda jest niestety różna. Poza tym, jak wyjeżdża się z pola, normalną rzeczą jest, że coś na kołach zostanie. Takie są uroki wsi, a jak komuś się nie podoba, to niech zamieszka w mieście - tłumaczy inny mieszkaniec wioski.
Sam sprawca całego zamieszania twierdzi, że na swój sposób stara się sprzątać bałagan, lecz z uwagi na dużą liczebność zwierząt, zmuszony jest wiele razy w ciągu dnia pokonywać tę drogę, a nie jest w stanie sprzątać za każdym razem. Mieszkańców sytuacja bulwersuje od lat, lecz nikt jeszcze nie ośmielił się stanowczo temu przeciwstawić. - To i tak nic nie da, gdyż osoby te nie mają żadnego poczucia winy w sobie. Poza tym, z pewnością przyniosłoby to odwrotny skutek od zamierzonego, a sprawca będzie się tylko na nas mścił i robił na przekór - obawiają się ludzie.
Wprawdzie rozumieją w pełni potrzebę jego częstych wyjazdów na pole, aczkolwiek chcieliby, żeby wykazał, choć odrobinę dobrej woli i utwardził w miarę możliwości teren, wtedy z pewnością błoto nie rozprzestrzeniałoby się na taką skalę i wszyscy byliby zadowoleni. - Tyle jest gruzu, który gmina daje i można go przecież wykorzystać, lecz trzeba tylko chęci, na które nie wszystkich stać - mówią zbulwersowani.
Konflikt od wielu lat próbuje rozwiązywać policja, która jest wzywana do wioski. Średnio goszczą tam co dwa tygodnie. Niestety, są to rozwiązania chwilowe. - Gdy policja ma przyjechać, to trochę posprzątają, a potem znów tak samo jest. Bałaganiarz miał nawet założoną sprawę w sądzie, jednak z uwagi na niską szkodliwość czynu, została umorzona. Pan ten czuje się bezkarny i nie ma na niego sposobu. W gminie także wiedzą o sytuacji, jednak nikt nie reaguje - mówią ludzie.
Zapytaliśmy o sprawę przedstawiciela ponieckiego magistratu, który przyznaje, że jest to temat trudny. Wiadomo, że jeśli ktoś wyjeżdża na drogę publiczną, to ma obowiązek ją posprzątać. Przynajmniej, gdy przyczynił się do zanieczyszczenia, to jest podstawowa sprawa. - Jednak w gminie nie ma żadnej informacji na ten temat, dlatego trudno, żebyśmy podejmowali działania. Natomiast, jeśli jest to sprawa indywidualna między konkretnymi osobami, to pozostaje jedynie wystąpienie na drodze cywilnej - wyjaśnia wiceburmistrz, Eugeniusz Nowak.
Normują to także przepisy dotyczące utrzymania czystości i porządku na terenie samorządu. - Właściciele nieruchomości zobowiązani są do niezwłocznego uprzątnięcia błota, śniegu, lodu, lub innych zanieczyszczeń z chodników położonych wzdłuż swoich nieruchomości oraz innych części tych nieruchomości, służących do użytku publicznego. Obowiązek oczyszczania winien być realizowany przez ich odgarnięcie w miejsce nie powodujące zakłóceń w ruchu pieszych lub pojazdów - mówi regulamin gminny.
Do karania za tego typu wykroczenie upoważnieni są zarówno policjanci, dzielnicowi, jak i jednostki prewencji. - Zdarza się to praktycznie w każdej gminie. Nie prowadzimy dokładnych statystyk, dlatego trudno mi określić ich liczbę. Natomiast, jeśli sytuacje występują nagminnie, to jedynym rozwiązaniem jest zgłaszanie jej odpowiednim organom, które wyciągną z tego odpowiednie konsekwencje - wyjaśnia Sebastian Myszkiewicz, rzecznik prasowy KPP w Gostyniu. Aczkolwiek każdy mieszkaniec ma też prawo odmówić przyjęcia mandatu karnego, wówczas kieruje się wniosek do sądu, który po zapoznaniu ze sprawą wydaje odpowiednią decyzję. - My, jako policja działamy wyłącznie w myśl obowiązujących przepisów, to nie my je ustanawiamy, do nas należy tylko ich egzekwowanie. Wobec tego nie możemy zrobić nic ponad to, co one przewidują - dodaje rzecznik.