Dopłaty blokują handel zbożem?
Mijający rok zarówno dla plantatorów, jak i skupujących zboża, mówiąc krótko, był trudny. Podsumujmy zatem, co się działo.
Co przyniósł pierwszy kwartał 2024 na rynku zbóż?
Już początek roku nie wróżył nic dobrego. Ceny w skupach w pierwszym kwartale utrzymywały się na stabilnym, choć niskim poziomie. Proponowane stawki nie zachęcały rolników do sprzedaży swoich płodów rolnych. W pojedynczych skupach wprowadzano korekty w dół, co w ogólnym odniesieniu sprawiało, że widoczny był trend spadkowy. W lutym, pojawiły się pierwsze propozycje kontraktów na nowe zbiory. Rolnicy jednak nie czuli potrzeby, aby zawierać umowy w momencie, kiedy po pierwsze - mieli zapełnione składy, a po drugie - stawki na nowe zbiory zbliżone były do wówczas obowiązujących, czyli plasowały się na niskim poziomie. W związku z przepełnionymi magazynami, rząd zaproponował wprowadzenie skupu interwencyjnego. Pośrednicy jednak zwracali wówczas uwagę, że problem przepełnionych przechowalni pojawił się nie tylko w Polsce, a wywiezienie ziarna choćby do Niemiec, wiązało się z dodatkowymi kosztami. W związku z powyższym była duża nadwyżka ziarna. Początkowo rząd oszacował ją na ok. 10 mln ton. Z czasem te szacunki topniały. W skupach jednak nie było odczucia zwiększonej podaży ze strony rolników.
- Uważam, że to nie do końca zostało upłynnione, ponieważ - raz, że był to rok wyborczy, dwa - były obiecane dopłaty i zamiast sprzedawać towar w całości, to skorzystali z innej możliwości - sądzi jeden z pośredników skupujących ziarno z województwa pomorskiego.
Tą inną możliwością było postawienie binów lub najmu powierzchni magazynowej. Rolnik nie sprzedał i nie zarobił, a doszły koszty magazynowania.
- Tak, ale weźmy pod uwagę, że dwa lata z rzędu były dopłaty i do nawozów i do zbóż, więc powstała górka. Tutaj powstał problem - mówi pośrednik z pomorskiego.
Czyli dopłaty nie są dobre?
- Absolutnie nie. Zaburzyły naturalny handel. Kiedyś w różnych okresach roku towar był sprzedawany, a teraz zostało to wszystko zaburzone. Największą szkodę zrobiły ceny nawozów. To był punkt zapalny, który spowodował, że cena 700 czy 800 zł za tonę pszenicy czy rzepaku za 1400 jest nieopłacalna. Nawozy z pułapu 800 - 1000 zł/t skoczyły w kulminacjach do ponad 5 tys. zł. Znam rolników, którzy kupowali nawozy za 4 - 5 tys. zł/t - mówi.
Dynamicznie na rynku zbóż
Różnorodność przyniósł drugi kwartał roku. W marcu w końcu wzrosły ceny, a w skupach nastąpiło ożywienie. Jeden z przedstawicieli skupujący zboże mówił wtedy, że rolnicy ruszyli ze sprzedażą, żeby dostać dopłaty. W kwietniu sytuacja się odwróciła. Dobra pogoda pozwoliła rolnikom wyruszyć w pola, co spowodowało marazm w skupach i spadki cen. Ciepłe, wiosenne powietrze utrzymywało się na tyle długo, że wegetacja roślin przyspieszona była o ok. 2 - 3 tygodnie. Maj był dynamiczny zarówno pod względem korekt cen, jak i pogody. Stawki na krajowym rynku, ku zaskoczeniu, szybowały w górę, kiedy na Matifie nic się nie działo. Co do pogody, był to trudny czas zwłaszcza dla plantatorów. Nawałnice i przymrozki niszczyły uprawy w niektórych regionach kraju, a podaż ze strony rolników była uszczuplona.
Niskie ceny zbóż i słabe plony.
Stawki oferowane za rzepak w niektórych skupach przekroczyły długo wyczekiwaną granicę 2 tys. zł/t. I to chyba jedyna dobra informacja z tego okresu. Pogoda nie rozpieszczała, co od razu miało odbicie w plonach. Były dużo niższe niż początkowo zakładano, a jakość w niektórych regionach pozostawiała wiele do życzenia.
- W tym roku był bardzo słaby plon na rzepaku, bardzo niski, bo 2 - 2,5 t z ha, gdzie w zeszłym roku było między 4 a 5 t z ha. Z pszenicą też szału nie było, jeśli chodzi o plonowanie w porównaniu do zeszłego. Jakość pszenicy natomiast, w naszym regionie, pomorskim i w części kujawsko-pomorskiego, to uważam, że jest bardzo ładna. Tutaj nie ma problemu z konsumpcją. Na południu Polski jest zdecydowanie gorzej - dodaje pośrednik z Pomorza.
Tak słabych plonów, jak w tym roku w krajach europejskich, nie było od sześciu lat. A co w skupach? Niskie ceny na rynku nie zachęcały do sprzedaży. Rolnicy wrzucili ziarno do magazynów w oczekiwaniu na podwyżki, co również przełożyło się na mniejszy eksport z portów. Pośrednicy z kolei z niecierpliwością czekali na żniwa kukurydziane z nadzieją na to, że rolnicy będą musieli sprzedać zboże, robiąc miejsce właśnie pod kukurydzę. Mimo podwyżek cen we wrześniu, tak się jednak nie stało.
Problemy z podażą zbóż i niezrealizowane kontrakty
Ostatni kwartał roku rozpoczęliśmy od dużych podwyżek na paryskiej giełdzie, to oczywiście odbiło się korektami cen w krajowych skupach. Zauważalny był wzrost zainteresowania przede wszystkim przetwórców, w celu uzupełniania zapasów. Nie było jednak łatwo zrobić zakupów w większej partii towaru, ponieważ rolnicy w dalszym ciągu nie byli zainteresowani sprzedażą. Głównym produktem handlowym na rynku była kukurydza. Rolnicy sprzedawali ją na bieżąco. Pogoda na tyle sprzyjała, że kukurydza schła polach, a ci, co mieli takie możliwości dosuszali i sprzedawali jako suchą z uwagi na lepsze ceny. Stawki innych zbóż rosły, zwłaszcza tych trudno dostępnych. Za rzepak z kolei zmieniały się jak w kalejdoskopie. Nadal obserwowano uszczuploną podaż. Pod koniec roku osłabło zainteresowanie ze strony przetwórców. Wytwórnie pasz były zainteresowane jedynie pszenicą paszową. W przypadku pośredników jednak obserwowano jeszcze spore ilości ofert zakupowych, aby zrealizować kontrakty. Dowiedzieliśmy się, że nie wszystkim firmom uda się z nich wywiązać. Stawki za rzepak notowały duże wahania, różnica w ciągu tygodnia potrafiła dochodzić do 100 zł na tonie.
- Wiadomo, że zakłady zawsze są uzależnione od giełdy i ta cena bardziej jest ruchoma. Z pozostałymi zbożami eksporterzy nie reagują tak szybko na zmiany cenowe i stawki są raczej na wyrównanym poziomie od dłuższego czasu - mówi pracownik Agrito, skupujący zboża.
Co przyniesie na rynku zbóż rok 2025?
Gdyby przeanalizować poniższy wykres przedstawiający średnie ceny pszenicy konsumpcyjnej, można by założyć, że pierwszy kwartał nie przyniesie podwyżek cen. W roku ubiegłym rolnicy czekali kilka miesięcy na podwyżki. Dwa lata temu natomiast musieli uzbroić się w cierpliwość aż do sierpnia. Jak będzie w Nowym Roku?
- Z tego, co mówią rolnicy, to czekają na styczeń. Przymierzają się wtedy do sprzedaży ziarna. Myślę, że będą musieli pokupić nawozy itd. i będą potrzebowali pieniędzy. Wtedy już nie będzie miało znaczenia, jaka będzie cena, a ceny nie zapowiadają się wyższe. Tak jest co roku, w styczniu raczej cenowo nic się nie dzieje, musiałoby się coś dziwnego zadziać, żeby poszły w górę - mówi pośrednik z Agrito.
Dodaje, że póki co, ceny na nowe zbiory lipiec/sierpień są o około 100 zł na tonie niższe w stosunku do aktualnie oferowanych.
- Nikt nie wie, kiedy cena ruszy w górę i kiedy rolnicy ruszą ze sprzedażą. Każdy teraz boi się robić kontrakty długoterminowe, ze względu na to, że rynek jest mocno rozchwiany. Kiedyś jedna cena na pszenicę potrafiła utrzymać się przez 3 - 4 tygodnie bez zmian, a teraz mamy takie wahania, że rano mamy np. 850 zł/t, a po południu może być 880 zł/t albo 820 zł/t. Taki skok może być w ciągu jednego dnia, a nie mówiąc o trzech, czterech dniach - kończy rozmówca z pomorskiego.
- Tagi:
- ceny zbóż
- pszenica
- rynek zbóż