Żywienie płynne świń - sprawdź, czy to się opłaca
Zastanawiasz się nad karmieniem trzody chlewnej na mokro? Jeśli masz łatwy dostęp do odpadów z produkcji spożywczej: serwatki, wywaru gorzelnianego, chleba czy młóta browarnianego - ta decyzja może okazać się strzałem w dziesiątkę. Instalacja nie jest jednak tania, a samo zarządzanie wymaga wiedzy. Można jednak zyskać na przyrostach i poprawie zdrowotności świń.
Obecnie w Polsce funkcjonuje 120 systemów żywienia na mokro. Pierwsze instalacje pojawiły się w 2000 roku. Samo skarmianie paszą płynną w naszym kraju nie jest jednak nowością. Kilkadziesiąt lat temu właśnie w ten sposób żywiono świnie. Korzystano z suchej paszy (śruty zbożowo-białkowej), którą mieszano z wodą lub serwatką, czasami dodając odpadki czy parowane ziemniaki. Przygotowanie odbywało się ręcznie i było bardzo czasochłonne. Takie tradycyjne żywienie wyparła automatyzacja. Wówczas wiele ferm przeszło na podawanie pasz suchych. Dopiero zastosowanie nowoczesnych rozwiązań technologicznych i komputerowych systemów dawkowania pasz umożliwiło wprowadzenie płynnego żywienia do produkcji wielkotowarowej. Ten system umożliwia wykorzystanie tanich produktów ubocznych przemysłu rolno-spożywczego, co może w dużym stopniu obniżyć koszty chowu świń. Jednak płynne żywienie w Polsce nie stanowi znaczącego udziału w rynku. - Według wszelkich danych ilość tuczników przekracza 1.500.000 sztuk. Nasze obserwacje potwierdzają, że na płynne żywienie decydują się często fermy duże, koncentrujące się na zwiększenie obsady zwierząt oraz dążące poprzez tego rodzaju inwestycje do wyprodukowania coraz większej ilości kg żywca przy obniżonych kosztach produkcji - mówi Barbara Frankiewicz, ekspert ds. płynnego żywienia De Heus. W takich krajach, jak Holandia, Dania, Islandia czy Finlandia udział żywienia na mokro spośród wszystkich kategorii pasz jest większy niż u nas i oscyluje w granicach 40% - 60%.
Dostęp do komponentów i warunki w chlewni
Jak przy każdej inwestycji, hodowca, który chciałby zdecydować się na system żywienia na mokro, musi przekalkulować, czy mu się to opłaca. Tym bardziej, że instalacja taka, w porównaniu do systemu żywienia na sucho, nie jest tania. - W pierwszej kolejności rolnik powinien obliczyć, ile kosztuje go wyprodukowanie 1 kg żywca przy zasobach, jakie obecnie posiada, a także jakie musiałby ponieść koszty przy wprowadzeniu systemu płynnego. Pomocna z pewnością byłaby także znajomość kosztów osiągania 1 kg przyrostu. Instalacja systemu zadawania paszy płynnej powinna zostać wdrożona tylko gdy zmiana systemu wpłynie na obniżenie kosztów żywienia i pozwoli na zamortyzowanie inwestycji w jak najkrótszym czasie - zaznacza Jakub Kempa, ekspert ds. płynnego żywienia De Heus. Wpływ na kalkulacje ma z pewnością dostęp do surowców odpadowych przemysłu rolno-spożywczego (oraz ich cena), które można wprowadzić do żywienia trzody, a które obniżą koszty żywienia np.: serwatka, młóto browarniane, wywary, odpady piekarnicze itp. - Jeśli wspomniana serwatka, wywar bądź chleb są dostępne w rozsądnej cenie, ich transport nie wyniesie zbyt dużo, to oznacza, że można znacznie obniżyć koszt przygotowania paszy. A to zaczyna się już opłacać - stwierdza Paweł Pawlicki, ekspert Terraexim Agroimprex. Kolejna sprawa to zasoby kukurydziane. - Jeśli posiadamy duże areały kukurydzy, zakonserwowane ziarno możemy wykorzystać w żywieniu na mokro. Przy prawidłowym zbilansowaniu receptur można je wykorzystać w wysokim udziale procentowym w żywieniu - zaznacza Barbara Frankiewicz z De Heus. Paweł Pawlicki z Terraexim Agroimprex przekonuje jednak, by wykorzystanie kukurydzy w skarmianiu dobrze przemyśleć. - Jeżeli cena kukurydzy jest wysoka, to bardziej opłaca się wysuszyć ziarno i je sprzedać niż przerobić na paszę. Dlatego ważne jest, aby śledzić aktualne ceny różnych płynnych i suchych komponentów. Może okazać się, że warto kupić odpady poprodukcyjne z okolicznego zakładu przetwórstwa ziemniaków - mówi. Trzeba także skalkulować wydatki związane z modernizacją obecnych budynków. W grę mogą wchodzić: zmiana systemu ściółkowego na rusztowy, wygospodarowanie odpowiedniego miejsca na kuchnię paszową, zmiana układu i ilości kojców w zależności od wybranego systemu (długie koryta, krótkie koryta, system sortujący). Pomysł wdrożenia nowego systemu warto skonsultować z doradcami żywieniowymi, ekspertami w tej dziedzinie oraz podpatrzeć rozwiązania już zastosowane w innych chlewniach.
System żywienia na mokro - elementy
Istnieje wiele rodzajów instalacji skarmiania na mokro. Każdy z nich jest ściśle powiązany z tym, jakie surowce do skarmiania będziemy stosować. Ważne jest także to, czy w chlewni mamy zwierzęta zróżnicowane wagowo, czy będziemy stosowali dwie, trzy czy cztery różne pasze. W wyposażeniu każdej instalacji musi znaleźć się komputer sterujący oraz mikser - zbiornik główny. Jeśli zdecydujemy się na rozwiązanie, w którym po karmieniu system jest płukany, dodatkowo musimy zamontować zbiornik na wodę użytkową. Kolejna sprawa to zbiorniki dozujące surowce, np.: na zakiszoną kukurydzę lub zbiorniki tzw. przedmiksery, w których mieszamy kilka surowców i powstaje mix podawany jako jeden komponent do miksera. W typowych systemach znajdują się także zbiorniki magazynujące surowce suche i płynne (poziome bądź pionowe, zaopatrzone w mieszadła), pompy wirnikowe i mimośrodowe, linie rur, które w formie obwodów rozprowadzane są po budynkach. Zawory i sensory stosowane są przy żywieniu na tzw. krótkich korytach. Wtedy świnie karmione są w małych dawkach, za to kilkanaście razy dziennie. - Pasza pozostaje wówczas w rurze w okresie pomiędzy karmieniami. Ten system z krótkim korytem i czujnikiem, który informuje komputer, że koryto jest puste, jest bardziej powszechny wśród niemieckich hodowców tuczników - zaznacza Paweł Pawlicki z Terraexim Agroimprex. Przy żywieniu na tzw. długim korycie pasza płynna zazwyczaj wydawana jest 3-4 razy dziennie.
Żywienie na mokro - o czym trzeba pamiętać?
Doradcy żywieniowi zwracają szczególną uwagę na zachowanie higienicznych warunków pracy całego systemu (miksera, zbiorników, koryt, linii). Dzięki temu unikniemy rozwoju pleśni, drożdży i niepożądanych bakterii, które mogą powodować stratę wartości pokarmowej i smakowitości paszy. - Szczególnie powinniśmy uważać w okresie letnim, kiedy wysokie temperatury niekorzystnie wpływają na magazynowanie komponentów paszowych. W takich warunkach może dojść do niekontrolowanej fermentacji. Kolejną ważną kwestią w trakcie eksploatacji takiego układu jest dostęp do części zapasowych oraz opieka serwisowa dostawcy, które zapewnią ciągłą pracę całej instalacji - przekonuje Paweł Pawlicki. Pilnujmy także, by do instalacji nie wpadały kamienie, folie czy sznurki. Dzięki temu na pewno ograniczymy ilość awarii.
Jeśli stosujemy komponenty, które pod wpływem temperatury, mogą się psuć, nie możemy dopuścić do sytuacji, by pasza zalegała w korytach. Może tak się zdarzyć, gdy zwierzęta w odpowiednim czasie nie wyjedzą jej. - Wtedy, w konsultacji z żywieniowcem trzeba skorygować krzywą, znaleźć przyczynę i umiejętnie ją wyeliminować. Czasami niewyjadanie paszy jest oznaką jakiejś choroby. Po konsultacji z lek. wet. i zastosowaniu się do metody leczenia, na jego czas dokonujemy korekty ilości zadanej paszy na zaworach. System przygotuje nam wtedy mniejszą ilość świeżej paszy i w odpowiednio niższych dawkach poda zwierzętom do koryt - zaznacza Wojciech Szulgo, ekspert ds. płynnego żywienia De Heus.
Żywienie płynne na każdym etapie produkcji świń
System żywienia na mokro może być zastosowany na każdym etapie cyklu chowu. - Jednak trzeba mieć świadomość, że żywiąc stada podstawowe i prosięta na mokro nie zastosujemy tylu surowców odpadowych i w takich udziałach procentowych, jak w tuczu, gdyż jest to duże ryzyko. Tak więc tu wielkich oszczędności nie uzyskamy - stwierdza Renata Nowacka, ekspert ds. płynnego żywienia z De Heus. Pomysłu skarmiania paszą płynną prosiaków i warchlaków nie powinniśmy jednak skreślać całkowicie. - W cyklach zamkniętych na pewno zaletą jest to, że prosiaki/warchlaki, które przechodzą z płynnego żywienia na tucz w tym samym systemie nie cechują się zróżnicowanym poborem paszy czy różnymi przyrostami. Przechodząc z paszy płynnej na paszę płynną widzimy, że zwierzęta mają lepsze przyrosty i umiejętność radzenia sobie z limitowaniem paszy (tzw. lepszy start w tuczu). Obserwujemy lepszą zdrowotność zwierząt - dodaje Renata Nowacka. Lochy żywione paszą płynną mają lepszą mleczność, a system dozuje indywidualnie odpowiednią ilość paszy (wg krzywej), w zależności od cyklu lochy. - Dzięki temu możemy odpowiednio reagować na dostosowanie ilości paszy do wieku i kondycji lochy czy też ilości karmionych przez nią prosiąt. Natomiast wymagane jest zarządzanie fermą na najwyższym poziomie, gdyż nieuważna obserwacja i wyciąganie niewłaściwych wniosków prowadzą do dużych problemów - przestrzega Barbara Frankiewicz z De Heus.
- Tagi: