Nie kupuje nawozów, ani prądu, a świnie mają klimatyzację! [VIDEO]
Chlewnia na 2,5 tys. macior i 60 tys. prosiąt rocznie, a do tego biogazownia i podziemna magistrala rozprowadzająca na polach poferment. Jesteście już pod wrażeniem? A to jeszcze nie wszystko. Prawdziwą petardą jest funkcjonujący na terenie farmy uwaga! zespolony agregat wody lodowej. Co to w ogóle jest i jakie ma zastosowanie przy produkcji rolnej? Na te pytania odpowiada dr Janusz Wojtczak, prezes spółki Inter Agri, właściciel farmy w Zaworach w Wielkopolsce. Zarówno praktyk, jak i prawdziwy ekspert w dziedzinie produkcji trzody chlewnej chętnie dzieli się swoją wiedzą oraz doświadczeniem.
Od producentów trzody chlewnej coraz powszechniej wymaga się, by ich chlewnie aż tak bardzo nie wpływały na środowisko naturalne. Duży nacisk kładzie się na tzw. zeroemisyjność oraz redukcję gazów uciążliwych zapachowo. Sprostanie takim oczekiwaniom jest ogromnym wyzwaniem dla całego sektora. Ale wydaje się, że jest to słuszna droga. Hodowcy muszą mieć jednak czas i pieniądze na to, by w pełni wdrożyć innowacyjne rozwiązania, które spowodują, że emisja zarówno gazów cieplarnianych, jak i tych uciążliwych zapachowo będzie coraz mniejsza.
2,5 tys. macior w cyklu otwartym
Gospodarstwo należące do dra Janusza Wojtczaka w Zaworach w Wielkopolsce jest świetnym przykładem farmy, która działa w kierunku tzw. zeroemisyjności. Znajduje się tam nowa - piętrowa chlewnia na 2,5 tysiąca macior. Zwierzęta hodowane są w cyklu otwartym, a rocznie pozyskuje się nawet 60 tys. prosiąt. Rodzinna spółka Inter Agri Wojtczaków uprawia na areale 600 hektarów, przy czym, co jest dość sporym ewenementem, w zasiewach nie ma ani hektara zbóż. Za to na ich polach możemy spotkać buraki, ziemniaki i cebulę, a także
rośliny predysponowane do produkcji biogazu, czyli różne mieszanki roślinne. Biogazownia jest właśnie jednym z elementów strategicznych w gospodarstwie, jeśli chodzi o dążenie do tzw. zeroemisyjności.
- Przy produkcji zwierzęcej powstaje wiele substancji szkodliwych albo takich, które niekorzystnie oddziałują na środowisko. Emisje gazów, jakie powstają przy produkcji zwierzęcej, możemy podzielić w takich głównych zarysach na dwie grupy. Jedna grupa to są te gazy cieplarniane, bardzo modny w tej chwili temat, bardzo dużo o tym się mówi. Niektórzy uważają w ogóle produkcję mięsa, produkcję zwierzęcą za główny czynnik, który spowodował ocieplenie klimatu i ogromną emisję gazów cieplarnianych. Emisja ta rzeczywiście ma miejsce, szczególnie przy produkcji mięsa czy mleka u przeżuwaczy. W przypadku świń, a więc gatunku, którym ja się zajmuję, w skali globalnej, przyjmuje się, że ta emisja jest na poziomie 0,9% ogólnej puli wszystkich gazów cieplarnianych, jest to niski odsetek - wyjaśnia dr Janusz Wojtczak, prezes spółki Inter Agri, do której należy m.in. gospodarstwo w Zaworach.
Biogazownia na fermie trzody chlewnej
Jak zatem obniżyć ilość gazów cieplarnianych? Jak wyjaśnia Janusz Wojtczak, chodzi głównie o to, by zbilansować emisję gazów cieplarnianych do ich neutralizacji. A doskonałą metodą na uzyskanie takiego efektu jest produkcja biometanu na bazie odchodów pochodzenia zwierzęcego lub pochodzenia roślinnego.
- Produkcja ta ma tak zwany ujemny bilans węglowy, czyli tak jak las, tak i produkcja biometanu na bazie odchodów pochodzenia zwierzęcego redukuje ilość gazów cieplarnianych - tłumaczy Janusz Wojtczak.
Nowa biogazownia znajdująca się w Zaworach jest o mocy prawie 1 megawat energii cieplnej.
- Aby uzyskać taki poziom energii cieplnej, jak tutaj otrzymujemy, to trzeba by spalić ponad 1700 t węgla, więc to są ogromne ilości. Sam biometan jest gazem, możemy go oczywiście spalać również w kuchenkach gazowych, ale my ten biometan używamy w procesie kogeneracji do produkcji energii cieplnej i elektrycznej. Wytwarzamy, tak jak mówiłem, około jeden megawat energii elektrycznej. To jest dokładnie tyle, ile potrzebuje taka nasza gmina, w której się znajdujemy, gmina Książ Wielkopolski, bez przemysłu oczywiście, czyli to jest dość dużo. Jednocześnie ten kogenerator, a więc taki duży silnik, musi być schładzany. Przy okazji właśnie tej produkcji energii elektrycznej powstaje ciepło. To ciepło jest w pewnym sensie odpadem. W okresie zimowym nie ma problemu, bo praktycznie cała energia cieplna jest wykorzystana tutaj lokalnie wewnętrznie, na potrzeby ogrzewania budynków inwentarskich. Natomiast latem, przy takiej pogodzie jak jest aktualnie, wykorzystaliśmy to ciepło w zupełnie inny sposób. Zamontowaliśmy absolutnie nowatorskie urządzenie, pierwsze w Polsce - zaznacza Janusz Wojtczak, właściciel gospodarstwa w Zaworach.
Zespolony agregat wody lodowej - konwertuje ciepło na chłód
Urządzenie to nazywa się zespolonym agregatem wody lodowej, które uwaga! konwertuje ciepło na energię elektryczną.
- Czyli produkujemy energię elektryczną, przy okazji tego powstaje ciepło, to ciepło znowu konwertujemy na energię elektryczną. Perpetuum mobile. Druga część tego zespolonego agregatu, to jest tak zwane urządzenie Zudek i to urządzenie pozwala nam konwertować ciepło na chłód. Po co nam chłód? Tu nikogo nie muszę przekonywać, jak bardzo ważne w produkcji zwierzęcej jest, żeby ulżyć zwierzętom przy wysokich temperaturach, przy stresie cieplnym. Oczywiście, my jako ludzie, też chętnie korzystamy z tego chłodu - wyjaśnia Janusz Wojtczak.
Oczywiście chlewnia w Zaworach wyposażona jest w system wentylacyjny, który świetnie zdaje egzamin w upalne dni. Oprócz tego jednak jest jeszcze swego rodzaju klimatyzacja.
- Ten chłód dostarczamy miejscowo, nie na wszystkie zwierzęta, nie na wszystkie komory, głównie na te grupy technologiczne, które są najbardziej wrażliwe na stres cieplny. Często podkreślam, że nie znam choroby, która by powodowała większe upadki macior niż stres cieplny, oczywiście poza zakaźnymi, tymi zjadliwymi. My utrzymujemy w tej chwili temperaturę w chlewni maksymalnie do 26 °C. Optimum dla macior wynosi 22 °C. Stres cieplny u tych zwierząt pojawia się, gdy jest około 8 stopni Celsjusza więcej. A więc w chwili, gdy temperatura wzrośnie powyżej 30 stopni Celsjusza, przy stałej wilgotności, możemy mówić o stresie cieplnym. Nam brakuje jeszcze do tego poziomu ciepła. Ten mikroklimat w pomieszczeniach inwentarskich możemy bardzo selektywnie regulować - tłumaczy Janusz Wojtczak.
Co więcej, Zudek pozwala obniżyć temperaturę nawet do - 6 stopni Celsjusza. Takie możliwości tego urządzenia wykorzystywane są w hali do przechowywania warzyw na 4 tysiące ton, która znajduje się na terenie gospodarstwa.
- W tej hali z kolei musimy utrzymywać temperaturę taką, jaka jest w lodówce, wynoszącą od 2 do 6 stopni Celsjusza. Urządzenie Zudek zatem sprawdza się idealnie - tłumaczy Janusz Wojtczak.
Podziemna magistrala na wodę i poferment
A co z pofermentem? Naturalnie jest i stanowi doskonałą bazę nawozową pod rośliny uprawiane w tym gospodarstwie.
- Praktycznie nie kupujemy nawozów mineralnych. I co ciekawe, natura nie wytworzyła lepszego nawozu dla roślin. Ten nawóz ma praktycznie wszystko i to w formach najbardziej przyswajalnych, jakie możemy sobie w przyrodzie wyobrazić. Także to jest kolejna wartość dodana tej biogazowni, w połączeniu z całą produkcją zwierzęcą i roślinną - zaznacza szef Inter Agri.
Janusz Wojtczak nie byłby sobą, gdyby nie wprowadził innowacji również w zakresie dystrybucji pofermentu. Z uwagi na bliską lokalizację pól, wykonał podziemną magistralę wodną, do której podpięta jest także sieć z biogazowni.
- Oczywiście ten poferment podajemy po zbiorze roślin albo odpowiednio przed siewem, przed sadzeniem. Proszę zobaczyć, to jest wszystko połączone. Mamy prąd, ciepło, zimno, mamy nawóz, więc to najtańszy sposób nawożenia, a jednocześnie obniżenie emisji gazów cieplarnianych. Skoro nie jeździ ciągnik po tym polu w tę i z powrotem i tą drogą, to my nie emitujemy gazów cieplarnianych również przy nawożeniu. Oczywiście jest silnik, jest pompa, która podaje, ale to jest w stosunku do tego ciągnika malutka pompa i ona podaje efektywnie tylko do tej rury - tłumaczy Janusz Wojtczak.
A co z amoniakiem? Jak prowadzić hodowlę, by redukować emisję tego gazu?
Produkcja zwierzęca, jak już wcześniej wspomnieliśmy, emituje tak zwane gazy uciążliwe dla środowiska, co często bardzo negatywnie wpływa na otoczenie (siarkowodór, amoniak).
- Są to te gazy, które czujemy, które po prostu śmierdzą. Dlatego istotnym elementem technologii produkcji jest absolutne minimalizowanie emisji tych gazów. Można to robić w różnoraki sposób. Generalnie podstawowa zasada: nie dopuścić do marnowania paszy czyli optymalizować do bólu paszę, którą zwierzęta jedzą. Druga sprawa dotycząca redukcji tych gazów, to jest sposób utrzymania zwierząt. To trochę jest sprzeczne z tymi wszystkimi ideologiami, tak zwanymi dobrostanowymi. Celowo używam określenia tak zwanymi, bo one nie mają nic wspólnego z dobrostanem zwierząt. Na ściółce, zwłaszcza na tzw. płytkiej ściółce, emisja tych gazów szkodliwych jest ogromna. Ona rośnie geometrycznie, jeżeli rośnie pH powyżej 7 w środowisku, w którym te zwierzęta utrzymujemy. Jeżeli utrzymujemy zwierzęta na rusztach, wtedy odchodami jest gnojowica. Wszyscy wiemy, że gnojowica ma odczyn kwaśny i tutaj ta emisja, zwłaszcza, amoniaku, jest bardzo ograniczona. Natomiast siarkowodór jest gazem cięższym od powietrza, więc on sobie siedzi w kanale. Pod tym względem, absolutnie produkcja na rusztach jest zdecydowanie lepsza, wbrew temu, co mówią ideolodzy. Co jest istotne, możemy zredukować po części emisje amoniaku stosując odpowiednie środki do paszy czy na samo środowisko bytowania. Są tak zwane efektywne mikroorganizmy - EM-y. Są to bakterie, które wiążą amoniak, wbudowują w swoje ciało i emisja jest wtedy zdecydowanie niższa - tłumaczy Janusz Wojtczak.
Ekspert zaznacza, że temperatura w chlewni też ma wpływ na emisję amoniaku. Im jest ona wyższa niż wartość optymalna dla danej grupy technologicznej, tym emisja amoniaku jest dotkliwsza.
- Jeżeli więc my zbijamy temperaturę, utrzymujemy ją na optymalnym poziomie, to ta emisja będzie mniejsza - zaznacza Janusz Wojtczak.