Zintegrowana uprawa gleby
Uprawa gleby zabiera rolnikowi dużo czasu i wiąże się z dużymi kosztami. Próbę obniżenia tych nakładów podjął Łukasz Piekarski z Bąblina, koło Obornik, który stosuje na swoich polach uprawę zintegrowaną.
Łukasz Piekarski jest absolwentem Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Skończył kierunek: Technika rolnicza i leśna. W ramach swojej pracy magisterskiej samodzielnie skonstruował agregat do zintegrowanej uprawy gleby, który od kilku lat pomaga mu w pracy. W jego gospodarstwie o powierzchni 70 ha rosną głównie zboża, kukurydza oraz ziemniaki. Ma też 12 ha łąk. Oprócz produkcji roślinnej zajmuje się również zwierzętami - jego hodowla liczy 90 opasów.
Zintegrowana uprawa gleby charakteryzuje się wykonaniem jak największej ilości zabiegów podczas jednego przejazdu ciągnika. Po co to wszystko? - Idea jest taka, żeby zmniejszyć erozję wietrzną. Podczas wykonywania uprawy tradycyjnej agregaty glebowe są nieustannie rozbijane - czy to orką, czy kultywatorowaniem. Prowadzi to do ich przesuszenia, a w konsekwencji wywiewania. Przy uprawie zintegrowanej wszystkie zabiegi wykonujemy w jednym przejeździe. Przez to gleba jest o 30-40% odporniejsza na rozbijanie przez narzędzia, ponieważ posiada odpowiednią wilgotność. Dzięki temu struktura jest trwalsza, a wiatr nie wywiewa cząstek, bo są za duże - tłumaczy pan Łukasz. Zintegrowana uprawa ma znaczenie na glebach słabszych, takich jak w jego gospodarstwie IV, V i VI klasy. W przypadku gleb żyźniejszych różnica pomiędzy uprawą zintegrowaną a tradycyjną jest niezauważalna.
Agregat, który Łukasz Piekarski skonstruował, składa się z pługa, wału Cambella, siewnika do nawozu oraz wału Crosskill i siewnika zbożowego. Ma 4,5 m długości, 90 cm szerokości roboczej i waży około 1.100 kg. Pan Łukasz w ciągu 3,5 h jest w stanie uprawić nim hektar pola. Jak sam przyznaje, agregat byłby wydajniejszy, gdyby jego szerokość robocza była większa. Byłby jednak wtedy problem z jego uniesieniem i niezbędny byłby podnośnik. Niewątpliwą zaletą stosowania agregatu jest obniżenie kosztów paliwa. - Wszystko wykonuję w jednym przejeździe: orkę, nawożenie i siew. Ciągnik jedzie po caliźnie, to bardzo ogranicza zużycie paliwa, które wynosi 17-18l/ha. W uprawie tradycyjnej potrzebuję 30-32 l/ha, a więc prawie dwa razy tyle – wyjaśnia Piekarski.
Dodaje, że ciągle myśli o budowie nowego sprzętu, jednak z własnego doświadczenia wie, że jest to przedsięwzięcie niełatwe. Agregat, którego używa w swoim gospodarstwie, budował wraz z ojcem przez 4,5 miesiąca. - Jak narysowałem projekt na papierze, to wszystko idealnie pasowało, ale jak przyszło co do czego, to okazało się, że jest wiele drobnych niedociągnięć. Trzeba było to tak pozmieniać, żeby działało w praktyce - mówi pan Łukasz i dodaje, że teraz sprzęt go nie zawodzi.
W swoim gospodarstwie stara się co roku posiać 6 ha jesienią i 6 ha wiosną, przy użyciu agregatu własnej produkcji. Przede wszystkim jęczmienia, żyta i pszenżyta. Mówi, że na więcej nie starcza mu czasu z powodu niewielkich rozmiarów maszyny. Wymienia również zalety zintegrowanej uprawy gleby: - Podsiąk kapilarny jest świetny, ziemia jest cały czas wilgotna, wschody równe i wiosną około 2 dni szybsze, struktura gruzełkowata dużo lepsza. Moim zdaniem zintegrowana uprawa jest korzystniejsza od tradycyjnej, szczególnie ta wykonywana wiosną. Jeśli wiosna jest sucha, to różnica jest duża i sięga 20% zwyżki plonu jęczmienia, jak to było u mnie. Pod zboża ozime nie zauważyłem różnicy.
Kiedyś sadził jeszcze ziemniaki, ale zrezygnował, ponieważ nie mógł dopasować szerokości pługa do kombajnu. Pamięta jednak, że chociaż nie było różnicy w wysokości plonu, to jednak bulwy były bardziej wyrównane, większy był udział ziemniaków jadalnych, a łęty były większe.
Przyznaje, że sposób, w jaki uprawia glebę nie jest popularny. Zajmuje się nim jedynie wąskie grono magistrantów i doktorantów projektujących coraz to nowe maszyny i wykonujących doświadczenia polowe z ich użyciem. Nie ma to jednak żadnego przełożenia na produkcję seryjną. - Firmy nie są zainteresowane produkcją tego typu rozwiązań - przekonuje pan Łukasz.