Ziemniaki: nadprodukcja i niska cena
Nadprodukcja ziemniaków i drastycznie niskie ceny - to problemy, z jakimi borykają się rolnicy.
To już kolejny rok, kiedy jest problem ze zbytem ziemniaków. Hodowcy za kilogram ziemniaka coraz częściej mogą dostać tylko kilka groszy. Dlatego nie decydują się na ich sprzedaż. Czekają na lepsze czasy, a ziemniaki zalegają w przechowalniach. Mirosław Gruszczewski z firmy „Nornika” zaznacza, że wiosną ziemniaki zawsze drożały. Jednak w tym roku nie ma co liczyć na jakieś zmiany.
- Ziemniaki wiosną nigdy nie były takie tanie, jak teraz. Jak na starcie jesienią, były po 10 groszy, to wiosną podskoczyły do 40 groszy. A teraz cena za kilogram ziemniaka jadalnego utrzymuje się na poziomie 15 groszy. I nie widać szans, żeby podrożał. Może wzrosnąć o parę groszy, ale nie do 0,40 zł czy 0,50 zł - mówi Mirosław Gruszczewski. Tego samego zdania jest rolnik z gminy Gołuchów. - Nic nie zapowiada, że ceny będą wyższe. A do tego przez jakiś czas ziemniaki były sprowadzane. I to nas też dobiło - twierdzi.
Niestety, często rolnicy są cenowym. Kiedy plony są niskie, a cena wysoka, to ziemniak robi się bardzo popularny i zwiększa się też powierzchnia jego uprawy. - Później wszyscy krzyczą, że jest nadprodukcja, że nie ma gdzie sprzedać. Dwa tygodnie temu rozmawiałem z rolnikiem, który kupuje ode mnie ziemniaki i mówił, że jego sąsiad ma magazyn pełen ziemniaka jadalnego. Jeszcze go nie otworzył. (…) To się pytam, za czym on czeka. W magazynach jest pełno ziemniaka, ale, jak ktoś miał dobrego sadzeniaka i dobrze go przypilnował, to miał dobrego jadalnego. Jeśli go nie przypilnował, to sporo ziemniaków może być chorych. (…) Może być tak, że po wyjęciu ziemniaków z magazynu i po wysłaniu do klienta, one mogą wrócić do niego, bo gniją - mówi Mirosław Gruszczewski. Dlatego zaznacza, że rolnik powinien zainwestować w sadzeniaka. - Jak ktoś chce dostawać dobre ceny, musi mieć dobrego sadzeniaka. Niektórzy rolnicy, którzy nie kupili, to teraz mówią: mogłem kupić, to bym nie stracił. My dla czytelników „Wieści Rolniczych” mamy rabaty na sadzeniaki jadalne - opowiada.
Podkreśla, że ziemniak wymaga też właściwej ochrony i produkcji. - W Polsce tylko niektórzy rolnicy mają deszczownie. Większość odmian, które są przeznaczone do produkcji, ma określone wymagania glebowo-wodne. I firmy kupujące ziemniaki chcą, aby miały one ładą skórkę, żeby pięknie wyglądały. Na polskich plantacjach jest kilka odmian, które spełniają parametry, jakie stawiają markety i odbiorcy końcowi - informuje Mirosław Gruszczewski. Dlatego radzi, aby nawadniać plantacje z ziemniakami. - Kiedy rozmawiam z rolnikami, to oni mówią, że muszą się decydować, czy nawadniać inne rośliny, czy wybierać ziemniaki. (…) Jeśli będzie nawadnianie, to ziemniak będzie dobrej jakości i cena też się utrzyma - twierdzi specjalista. Rolnik z gminy Gołuchów mówi, że uprawa ziemniaków nadal cieszy się powodzeniem. - Mimo że tona sadzeniaka kosztuje 2.000 zł, to firmy nie mają problemów ze sprzedażą. Na pewno ten rolnik, który uprawia ziemniaki już od wielu lat, tak szybko z nich nie zrezygnuje - twierdzi.
Dorota Piękna-Paterczyk, główny specjalista ds. ogrodnictwa w Wielkopolskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Poznaniu także zaznacza, że rolnik, który chce być zadowolony i z plonów, i z jakości bulw, powinien zwracać uwagę na dobór sadzeniaka.
- Zdrowa bulwa to podstawowy element w produkcji ziemniaków. Rolnicy często zastanawiają się nad wymianą materiału. Okazuje się, że jedynie 3-5% krajowych nasadzeń stanowią sadzeniaki kwalifikowane. Niestety, jest to bardzo niewiele w porównaniu do krajów rozwiniętych rolniczo. Tylko sadzeniaki zdrowe wpływają na równomierne wschody i wzrost roślin, a także wysokie plony - wyjaśnia Dorota Piękna-Paterczyk.
Dodaje, że niestety, ale głównym powodem słabej wymiany sadzeniaków jest zbyt wysoka ich cena. Dorota Piękna- Paterczyk wyjaśnia również, że rolnicy często nie decydują się na wyminę sadzeniaków ze względu na zbyt mały wybór odmian w punktach sprzedaży oraz niepewność związaną z jakością i zdrowotnością kupowanych sadzonek.
Specjalistka informuje, że zachętą do wymiany materiału jest dopłata Agencji Rynku Rolnego na zakup sadzeniaków kwalifikowanych, która na razie wynosi 400 zł/ha. - Uważam, że najlepiej kupować sadzeniaki kwalifikowane. Jest to zapewne duże obciążenie finansowe, ale efekty są widoczne w plonowaniu i zdrowotności - podkreśla. Zwraca również uwagę na to, że wymiana sąsiedzka nie zawsze jest pewna, ponieważ zakup materiału niekwalifikowanego nie podlega kontroli, w wyniku której sadzeniaki sprawdzane są pod względem chorób i szkodników kwarantannowych. - A to kupującego może narazić na duże kłopoty w wyniku kontroli służb ochrony roślin i zdiagnozowania ogniska chorobowego. Warto wiedzieć, że tzw. „wyradzanie ziemniaków” spowodowane obecnością wirusów przenoszonych za pośrednictwem materiału sadzeniakowego może się nasilać w kolejnych sezonach. Gdy uprawiamy ziemniaki na nowych polach, przenosimy na nie zawirusowany materiał. Bulwy takie mogą być porażone różnymi wirusami i słabiej plonować oraz mogą być gorszej jakości - zwraca uwagę specjalistka.
Kupując materiał sadzeniakowy nieznanego pochodzenia można „zafundować” sobie między innymi: bakteriozę pierścieniową ziemniaka, śluzaka, wrzecionowatość bulw ziemniaka czy też inne groźne choroby kwarantannowe. Czasami również mogą pojawić się cysty mątwika ziemniaczanego - groźnego nicienia.
Jeśli na plantacjach ziemniaków zdiagnozowane zostaną choroby kwarantannowe, to wówczas wyłącza się pola z produkcji czasami na kilka lat. Rolnik, chcąc tego uniknąć, powinien kupować sadzeniaki kwalifikowane z pewnego źródła - posiadające wymagane badania fitosanitarne. Sprzedaż prowadzą m.in. centrale nasienne i producenci indywidualni, którzy zajmują się nasiennictwem ziemniaków. Można także skorzystać ze strony internetowej Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, która w zakładce „sprzedaż sadzeniaków” podaje adresy sprzedaży odmiany z poszczególnych województw.
Kontrole plantacji ziemniaków prowadzi Państwowy Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Obowiązkowi wpisu do rejestru przedsiębiorców podlegają podmioty, które uprawiają, magazynują, pakują, sortują, wprowadzają lub przemieszczają sadzeniaki ziemniaka na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. - Ocena polowa plantacji nasiennych jest urzędową czynnością mającą na celu stwierdzenie, czy podczas wegetacji roślin istniały warunki właściwe do wyprodukowania materiału siewnego wysokiej jakości oraz czy stan plantacji nasiennej odpowiadał ustalonym wymaganiom. Zadaniem oceny polowej jest eliminowanie z produkcji upraw nasiennych, zagrożeń, które obniżają uzyskanie dobrych wyników jakościowych plantacji. Ocena polowa jest podstawowym ogniwem w systemie urzędowej oceny materiału siewnego - wyjaśnia Anna Wilczura, kierownik pleszewskiego oddziału Wiolin. Dodaje, że jeżeli plantacja nie spełnia wymagań dla najniższego stopnia, podlega dyskwalifikacji.
Materiał siewny z plantacji zdyskwalifikowanej nie podlega dalszej weryfikacji. - Po przeprowadzonej ocenie polowej i desykacji plantacji w terminie dwutygodniowym pobierane są próby dotyczące zdrowotności materiału sadzeniakowego na obecność bakterii Clavibacter michiganensis subsp. sepedonicus (Cms) oraz porażenia wirusami. Jeżeli próba zdrowotności uzyska wynik pozytywny (bez porażenia Cms) kwalifikator urzędowy przeprowadza ocenę cech zewnętrznych, następnie partia sadzeniaków może zostać wprowadzona do obrotu - tłumaczy. Duża ilość plantacji, na których następuje reprodukcja ziemniaków, znajduje się w powiatach: ostrowskim, ostrzeszowskim i kępińskim.
SADZENIAKI ZIEMNIAKA MOŻNA OCENIAĆ WEDŁUG DWÓCH SYSTEMÓW:
- system krajowy - system EKG/ONZ (Europejski Komitet Gospodarczy Organizacji Narodów Zjednoczonych). W Unii Europejskiej obowiązuje system krajowy oceny sadzeniaka ziemniaka, system EKG/ONZ obowiązuje przy reprodukcji do krajów spoza Unii Europejskiej. Z tego względu sadzeniaki ziemniaka będące w obrocie powinny mieć taką samą jakość.
Ziemniak jest rośliną atakowaną przez wiele chorób i szkodników kwarantannowych. Bakterioza pierścieniowa ziemniaka, której sprawcą jest bakteria Clavibacter michiganensis subsp. sepedonicus (Cms) wraz ze śluzakiem (Ralstonia solanacearum) stanowi istotne zagrożenie dla upraw ziemniaka w krajach UE. W wielu krajach świata, także w państwach członkowskich Wspólnoty, choroba ta ma status kwarantannowy, a więc podlega obowiązkowi zwalczania z urzędu. W przypadku wykrycia organizmu szkodliwego podejmowane są działania administracyjne zgodnie z obowiązującymi w naszym kraju przepisami.