Rolnicy o żniwach i sprzedaży zbóż: "ceny spadają o 150 zł na tonie"

Nawet o kilka tygodni przesuwają się w czasie w niektórych regionach Polski tegoroczne żniwa. Powód? Dla wszystkich oczywisty - niekorzystna aura, która rolnikom krzyżowała plany związane ze zbiorami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rolnicy będą żniwować jeszcze we wrześniu?
W centralnej Polsce większość rolników jest już na finiszu. Co natomiast dzieje się na polach w woj. zachodniopomorskim? To pytanie zadaliśmy rolnikom z tego terenu.
- Powiem szczerze, że na terenie naszego województwa żniwa w wielu powiatach jeszcze trwają – tłumaczy Jakub Buchajczyk z miejscowości Drawno (powiat choszczeński).
Rolnik, wspólnie z rodziną, gospodaruje na areale wynoszącym około 300 ha. W jego gospodarstwie żniwa opóźniły się o około półtora tygodnia.
- Niby to nie jest duża wartość, ale jeśli ktoś prowadzi także produkcję zwierzęcą i zamierza zaopatrywać się w stosowanie obornika zaraz po zbiorach, to ten czas bardzo się kurczy. Zwłaszcza że te terminy siewu są bardzo zbliżone do siebie. One już praktycznie się zaczynają – tłumaczy Jakub Buchajczyk.
Są regiony w północnej Polsce, gdzie żniwa potrwają jeszcze dłużej i mogą zakończyć się dopiero we wrześniu.
- Tam, gdzie deszcze były bardziej dokuczliwe, zbiory wydłużą się o co najmniej 2, a nawet 3 tygodnie. Dużo roślin motylkowych, czyli łubiny, grochy jeszcze nie zostały zebrane, ponieważ pogoda temu nie sprzyjała. Muszą jeszcze dojrzeć - zaznacza rolnik z Drawna.
Awaria kombajnu i brak części w całej Europie...
Żniwa zakończyłby na dniach Tomasz Śliwak, rolnik z miejscowości Golczewo (pow. kamieński, woj. zachodniopomorskie). Plany gospodarzowi pokrzyżowała jednak… awaria kombajnu.
- Zostało mi pracy na trzy dni, chciałem wykorzystać sprzyjającą aurę na ostatnie zbiory, ale doszło do awarii kombajnu. W piątek i sobotę mają przyjść deszcze. A niestety nie ma części zamiennej do maszyny ani w Polsce, ani w Europie. Takie normalne, zwykłe koło. Ale dostać go nie mogę - mówi nam z nutą irytacji w głosie Tomasz Śliwak.
Pan Tomasz, wspólnie z rodziną, gospodaruje na 450 hektarach. Na swoim areale wysiewa jęczmień, pszenicę, pszenżyto i rzepak. Rolnik przyznaje, że pozostało mu około 20% pól do skoszenia. Zebrał rzepak i część zbóż.
- Niestety wydajność w rzepakach fatalna. Były mrozy, potem przyszła susza. Słabo. Badyle wyrosły, wiadomo, ale w łuszczynach nie było ziarenek. Mimo że łuszczyna się rozwinęła, w środku wymarznięte było – opowiada rolnik.
Ile udało się zebrać z pól rzepaku?
- W niektórych miejscach nawet tony nie było, w innych były nawet 4 tony, ale to są takie lokalizacje, gdzie w normalnym roku rzepak daje 6 ton z hektara. Tam jest ekstra ziemia, dosyć mokro, ale to są tylko place - wyjaśnia pan Tomasz.
Rolnik przyznaje, że zgłosił straty. Komisja klęskowa pojawiła się na jego polach ponad miesiąc temu. Szkody oszacowano na poziomie 30 – 35%.
- Moim zdaniem te straty są nieco wyższe. Gdy szacowali, przewidywania co do plonów było inne, oczekiwano, że jeszcze rzepak urośnie, ale stało się inaczej. Cóż na to poradzić? – stwierdza rolnik z Zachodniopomorskiego.
W kontekście zbóż, rolnik nie doświadczył wymarznięć. Przyznaje, że na jednym z pól miło się zaskoczył. Przewidywał plony na poziomie 4 ton z hektara, a uzyskał 5 hektarów.
Nie jest zadowolony z plonów jęczmienia.
- Był słaby. Jesienią przyleciała mszczyca, pogryzła jęczmień, pojawiły się choroby. Na wiosnę już żółte pola były. W związku z tym plon już był niższy - komentuje rolnik.
Obniżki cen zbóż to wynik spekulacji?
Rolnik potwierdza, że jest problem ze zbyciem płodów rolnych.
- Albo jest zbycie, ale cena jest słaba. W przypadku rzepaku to ta cena taka trochę naciągana była. Z dnia na dzień cena spadła o sto złotych, nawet więcej. Niektórzy powiedzieli, że nie chcą, bo już mają pełne magazyny. Może być tak, że przetwórcy od nich nie kupują albo też trzymają i czekają na lepszą cenę - komentuje rolnik.
Spadki cen płodów rolnych zauważa także Jakub Buchajczyk.
- Jako rolnicy jesteśmy załamani. Od początku żniw do dnia dzisiejszego ceny spadły średnio około 100 do 150 zł, jeżeli chodzi na przykład o pszenżyto czy pszenicę. Nie spodziewaliśmy się takich spadków, nie wiem czym to jest spowodowane. Obawiam się, że pojawiły się jakieś spekulacje w kontekście nadmiaru zbóż paszowych, jak i konsumpcyjnych. Wiem co rolnicy zbierają. Plony tego roku może nie są najgorsze, ale też nie możemy mówić, że są rewelacyjne czy nad wyraz wysokie, bo to zresztą widać po wszystkich gospodarstwach. Natomiast ta cena nas mocno niepokoi. Myślę, że gdy tylko żniwa się zakończą, będziemy musieli z ministerstwem porozmawiać, jak można ten rynek w pewnym sensie wyregulować – zaznacza Jakub Buchajczyk.