Jaka przyszłość czeka producentów kukurydzy? [WYWIAD]
- Panie profesorze, jest pan pracownikiem naukowym Instytutu Ochrony Roślin-Państwowego Instytutu Badawczego w Poznaniu i jednocześnie kierownikiem Terenowej Stacji Doświadczalnej w Rzeszowie. Proszę przybliżyć czytelnikom Wieści Rolniczych, na czym polega pana praca.
Tutaj może zaskoczę wszystkich czytelników Wieści Rolniczych, gdyż Stacja w Rzeszowie w 2024 roku obchodzi 53 lata swego istnienia (rok założenia to 1971). Jest też jedyną tego typu jednostką zajmującą się ochroną roślin rolniczych w południowo-wschodniej Polsce. Stacja obecnie jest najmniejszym zakładem terenowym w strukturze IOR-PIB w Poznaniu. Obecnie kadra to 3 osoby, w tym tylko jeden pracownik naukowy. Specjalizujemy się w kukurydzy i z tej rośliny jesteśmy najbardziej znani w Polsce. Zajmujemy się jej ochroną przed chorobami i szkodnikami, prowadzimy doświadczenia nad metodami monitoringu upraw, a także choćby nad skutecznością metod biologicznych, chemicznych, hodowlanych i agrotechnicznych. Jesteśmy jedyną w Polsce placówką, która od ponad 20 lat zajmuje się choćby zastosowaniem kruszynka w biologicznej ochronie kukurydzy. Do tego oczywiście dochodzi pomoc w realizacji innych zadań, jakie zleca nam Instytut, włącznie z badaniami rejestracyjnymi środków ochrony roślin. Tak w skrócie wygląda codzienność, choć ogromną satysfakcję daje nam też działalność szkoleniowa i upowszechnieniowa.
- Terenowa Stacja Doświadczalna w Rzeszowie jest jednostką, która prowadzi między innymi specjalistyczne badania nad jednym z najgroźniejszych szkodników kukurydzy, a mianowicie nad omacnicą prosowianką. Czy jej szkodliwość będzie zataczała coraz większe koła, czy raczej mamy sytuację opanowaną?
Niestety, ale sytuacja będzie się pogarszać, choć trzeba zaznaczyć, że szkodliwość jest zmienna w latach i zmienna w zależności od lokalizacji. Chciałbym powiedzieć, że będzie lepiej, ale znam realia i jeżdżąc po kraju obserwuję, że omacnica dotarła już pod Bałtyk i to tam teraz mocno zwiększa swoją liczebność i szkodliwość. Choć szkodnik ten nierównomiernie uszkadza plantacje w Polsce, to jednak dość łatwo znaleźć takie, na których ponad 50% roślin wykazuje objawy żerowania gąsienic tego motyla. W Wielkopolsce, jak alarmują doradcy, ale i sami rolnicy też sytuacja nie jest wesoła na niektórych plantacjach, Rosnące temperatury, wydłużanie się okresu wegetacji to idealna informacja dla tego ciepłolubnego owada. Nie zostaje nam nic innego, jak cały czas za pomocą różnych metod dążyć do utrzymania jej szkodliwości w ryzach. To coroczne wyzwanie.
- Jest pan wielkim autorytetem i cenionym naukowcem w dziedzinie kukurydzy. Duża ilość pana publikacji w tej tematyce jest zadziwiająca. Dlaczego tak bardzo zainteresował się pan profesor właśnie tą tematyką?
Bardzo dziękuję za miłe słowa, acz do autorytetu jeszcze daleka droga. Póki co bardziej do mnie pasuje pasjonat. Do kukurydzy zachęcił mnie prawie 20 lat temu mój emerytowany kierownik, pan dr hab. Franciszek Lisowicz, który odchodząc na emeryturę w 2005 roku, wybrał mnie na kontynuatora swojej pracy. Zostałem jego następcą i bardzo sobie to cenię, tym bardziej że do tej pory mamy kontakt. Choć Pan Lisowicz ma ponad 80 lat, cały czas wspominamy dawne czasy, jak buszowaliśmy po kukurydzy, gdzie mnie uczył wszystkiego. Pamięta wszystkie nasze publikacje, co jest bardzo miłe. To była prawdziwa szczera relacja – mistrz i uczeń, czego w dzisiejszych czasach coraz mniej się obserwuje. Dodam, że to pan Lisowicz wykrył w 1994 roku omacnicę na kukurydzy na Podkarpaciu, a także to on doskonale rozpracował biologię, oceniał szkodliwość i metody zwalczania ploniarki zbożówki na kukurydzy oraz zaczął wdrażać kruszynka na pola uprawne. Stacja w Rzeszowie dzięki dr hab. Lisowiczowi wspięła się do rangi jednostki kojarzonej z kukurydzą, a ja to po prostu kontynuuję jako dziedzictwo Stacji, które połączone jest z pasją. Warto nadmienić, że ponad 20 lat temu, gdy zatrudniono mnie w IOR-PIB kukurydza była uprawa małoobszarową i mało kto wierzył, że jest przed nią przyszłość. Warto było się zatem nie poddawać i trwać przy niej. Dziś zatem zajmujemy się nie tylko kukurydzą pastewną, ale doszła do tego także i kukurydza cukrowa, a okazyjnie również popcorn czy też ozdobna.
- Jeszcze kilkanaście lat temu kukurydza była zaliczana do upraw małoobszarowych i jej powierzchnia oraz popularność była niewielka. Co spowodowało, że kukurydza z takim rozmachem pojawiła się na polskich polach i w tak dynamicznym tempie rozwija się?
To zasługa przede wszystkim hodowców odmian, bo to oni poprzez swoją pracę wprowadzili na rynek odmiany doskonale sobie radzące w naszym klimacie. Ogromna tu rola naszej rodzimej hodowli, jak również hodowców zagranicznych. To dzięki odmianom dziś tak mocno rozwija się uprawa kukurydzy choćby na północy, nie tylko na kiszonkę. Do tego cała rzesza pasjonatów nie zrażała się i promowała jej uprawę. Tu warto wspomnieć o ogromnych zasługach Polskiego Związku Producentów Kukurydzy (PZPK) z Poznania. Do tego dochodzi COBORU w Słupi Wielkiej oraz działalność IOR-PIB. Nie można zapominać o doradcach ODR, bo to oni nieśli wiedzę w teren. Tu choćby przypomnę, że istnieli w Polsce jeszcze kilkanaście lat temu tzw. „Promotorzy kukurydzy”, którzy się szkolili m.in. w ramach PZPK, a następnie wiedzę przekazywali w teren o kukurydzy. Promotorzy to byli głównie pracownicy ODR-ów.
Wielu uważa, że kukurydza jest rośliną dla leniwych. Czy pan profesor zgadza się z tym określeniem, a może tylko kiedyś tak było?
Tak się wydaje, ale to tylko chwilowe lenistwo. Owszem jak zaczyna się uprawę kukurydzy po raz pierwszy, to zwykle wystarczy zasiać, nawieść, odchwaścić i następnie czekać na zbiór plonu. Im jednak więcej kukurydzy wokół, im dłużej trwa uprawa, im więcej uproszczeń, tym coraz więcej zaczyna się problemów. Chwasty, choroby, szkodniki, niestabilna pogoda, niestabilne ceny – wyzwań jest ogrom. Nie da się zatem nie myśleć o kukurydzy, bo celem jest jak najwyższy plon o jak najwyższej jakości. Dodam, że ostatnio choćby zaostrzono normy na niektóre mykotoksyny obecne w ziarnie kukurydzy i produktach z niego wytwarzanych, co tym samym będzie wymagało od rolników jeszcze lepszej ochrony. Zgodzę się z pojęciem, że lenistwo dotyczy głównie tego, że w porównaniu np. do pszenicy, ziemniaka czy rzepaku przy kukurydzy o wiele mniej się chodzi, bo nie wymaga ona tak intensywnej choćby ochrony, co jednak nie oznacza, że nic jej nie zagraża. Zagrożeń jest właśnie coraz więcej i oby udało się nad nimi zapanować, abyśmy nie mówili w przyszłości, że kukurydza wymaga za dużo zachodu i nie warto jej siać.
Wraz z rosnącą popularnością kukurydzy w Polsce rosną także potencjalne zagrożenia ze strony agrofagów? Zmieniający się klimat stwarza dogodne warunki do pojawienia się i rozwoju kolejnych chorób i szkodników. Co w tym sezonie wegetacyjnym zadziwiło pana profesora?
Bez dwóch zdań były to rekordowe wczesne pojawy motyli omacnicy prosowianki (wyleciała na początku trzeciej dekady maja) oraz chrząszczy stonki kukurydzianej (wyleciały na początku trzeciej dekady czerwca). Wysokie temperatury mocno przyspieszyły rozwój tych szkodników. Rośnie też znaczenie ciepłolubnego roztocza, jakim jest przędziorek chmielowiec.
Jakie są największe zagrożenia w uprawie tej rośliny, które stwarzają producentom coraz większe trudności i problemy w całej technologii ochrony.
Najważniejsze zagrożenia to obecnie opłacalność uprawy, która mocno spadła. Do tego dochodzi nieprzewidywalna pogoda, a w szczególności susza. Kurczy się także dobór środków ochrony roślin, który zaczyna opierać się na coraz mniejszej liczbie substancji czynnych, a to rodzi obawy o pogłębianie się problemu uodparniania się agrofagów na te substancje, których najczęściej się używa. Spośród szkodników problemem są głównie trzy gatunki: ploniarka zbożówka, omacnica prosowianka i stonka kukurydziana. Lokalnie dają się we znaki drutowce, ptaki, zwierzyna łowna. Wśród chorób kluczowe znaczenie mają dwie choroby – fuzarioza kolb i fuzarioza łodyg (z nimi wiąże się ryzyko mykotoksyn). Lokalnie może na dużą skalę pojawić się też głownia guzowata kukurydzy. Stopniowo rośnie znaczenie chorób liści kukurydzy. Ochrona kukurydzy z racji jej gabarytów to jest też wielkie wyzwanie, bo mała liczba gospodarstw posiada sprzęt do aplikacji preparatów w wysokim łanie.
Doradcy z Wielkopolskiego Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Poznaniu oraz doradcy z innych ośrodków w Polsce prowadzący obserwacje agrofagów na roślinach otrzymali w tym sezonie komunikat na Platformie Sygnalizacji Agrofagów Instytutu Ochrony Roślin – Państwowego Instytutu Badawczego w Poznaniu o pojawieniu się przędziorka chmielowca na kukurydzy. Czyżby był to kolejny po omacnicy prosowiance i stonce ziemniaczanej groźny szkodnik?
Tak, to prawda. Wysokie temperatury, małe lub brak opadów to idealne warunki dla rozwoju tego pajęczaka, stąd jest go coraz więcej. Najbardziej uszkadza zwłaszcza pasy brzeżne upraw kukurydzy. W wielu krajach o cieplejszym klimacie przędziorek jest uważany za groźnego szkodnika i widzimy, że od kilku lat i w Polsce zaczyna coraz śmielej sobie poczynać w kukurydzy. Póki co nie ma na niego zarejestrowanych żadnych akarycydów.
A co z metodami biologicznymi do ochrony plantacji kukurydzy. Czy, jeśli chodzi o stosowanie kruszynka do walki z omacnicą prosowianką lub nicieni do zwalczania larw stonki kukurydzianej, zauważył pan profesor wśród producentów większe zainteresowanie?
Wśród metod biologicznych - to głównie kruszynek do ograniczania jaj omacnicy prosowianki ma największe znaczenie. Rosnące zainteresowanie rolników wejściem w certyfikowany system Integrowanej Produkcji Kukurydzy sprawił, że zaczęto mocniej interesować się kruszynkiem. To dzięki kruszynkowi choćby tak mocno rozwinęły się zabiegi agrolotnicze z użyciem dronów bądź wiatrakowców. To ten owad przyniósł te innowacje na pola kukurydziane. Odnośnie nicieni do ograniczania larw stonki kukurydzianej, to zainteresowanie nimi póki co jest małe, ale to też z tego powodu, że mamy coraz więcej problemów z wodą w glebie, a nicienie do skutecznego działania potrzebują wilgoci.
Jaka jest zdaniem pana profesora przyszłość uprawy i ochrony kukurydzy w Polsce? Czy napawa optymizmem, czy raczej rolnicy powinni zastanawiać się, czy opłaca się tak zwiększać powierzchnię uprawy tej rośliny?
Mogą być zawirowania pod kątem powierzchni uprawy (obecnie to nieco ponad 1,8 mln ha), na co wpływa głównie cena sprzedaży surowca. Raczej jednak nie ma się co spodziewać załamania produkcji. Wielu rolników otwarcie mówi, że trudno im znaleźć lepszą alternatywę. Nawet jeśli wychodzą na zero, lekko tracą lub niewiele zarabiają, to straty są niższe niż przy innych uprawach, zwłaszcza tych wymagających większej troski choćby pod kątem ochrony roślin, która sporo kosztuje. Patrząc w przyszłość, to trzeba jasno podkreślić, że cały rynek kukurydziany bardzo dobrze by się rozwijał, gdyby w końcu było zielone światło do rozwoju biogazowni na większą skalę. Kukurydza to idealny wsad do nich, a wiedząc, że mamy najwyższe ceny prądu w UE aż dziw bierze, dlaczego ten temat obecnie nie jest rozwijany. Dużo mówi się o rynku paliw, a kukurydza to doskonały surowiec choćby dla bioetanolu. Mówi się o ekologii, a kukurydza to też sporo skrobi, którą można choćby użyć do produkcji opakowań biodegradowalnych. Kukurydza bez dwóch zdań jest rośliną przyszłościową, ale trzeba zacząć działać tu i teraz, żeby rozwijać nasz rodzimy przemysł oparty o naszą rodzimą produkcję. Jak to się rozkręci, to można myśleć o ewentualnym imporcie surowca, jeśli naszego zacznie brakować.
Spotykamy się w Marszewie na konferencji zorganizowanej przez Wielkopolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Poznaniu, na której omówił pan temat: „ Choroby i szkodniki kukurydzy - identyfikacja, znaczenie gospodarcze i metody zapobiegania pojawowi” Jak ocenia pan dzisiejsze spotkanie z producentami kukurydzy? Czy rolnicy z naszych okolic i rolnicy z terenu Rzeszowa mają te same problemy, czy został pan czymś zaskoczony?
Bardzo sobie cenię bezpośrednie spotkania, bo to jest kwintesencja przekazywania wiedzy praktyce, a zarazem to ja się od praktyków też uczę i mogę dzięki temu się rozwijać. Spotkanie było merytoryczne i w bardzo miłej atmosferze. Na warsztatach terenowych najwięcej mogliśmy podyskutować stojąc przed roślinami i okazało się, że mamy podobne problemy z agrofagami. Tu akurat zaskoczenia nie było, choć zaskoczyły mnie tutejsze pola pod kątem tego, co tu się uprawia, na jaką skalę. Widać, że u Państwa rolnictwo jest bardzo mocne, stąd też tym bardziej się cieszę, że mogłem przyjechać. To też pokazuje mi jak ważne jest doradztwo, aby wspierać naszych rolników. Dzięki ich pracy mamy wszak żywność dobrej jakości.
Czytaj także: