Dopłaty do zbóż 2023. Do uruchomienia środków potrzebna zgoda KE
Dokument określający zakres pomocy, która ma trafić do producentów zbóż został przyjęty przez Radę Ministrów. Teraz minister rolnictwa czeka na zgodę Komisji Europejskiej.
Dopłaty do pszenicy i kukurydzy, w związku z niskimi cenami zbóż, ogłosił wicepremier, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. Wsparcie to ma zrekompensować straty, jakie w ostatnich miesiącach ponosili rolnicy w związku z nadmiernym importem zbóż z Ukrainy. Rolnicy dość krytycznie odnoszą się do tego pomysłu.
- Nie rozwiąże to problemu w żaden sposób. To są pomyje wylane z miski, resztki, jakie im zostały, by uciszyć kilku rolników – mówi bez ogródek Grzegorz Skurski z Fundacji „Piątka dla Rolnika”.
Grzegorz Skurski był jednym z rolników, którzy na początku lutego zorganizowali masowy strajk. Kilkudniowe protesty miały miejsce wówczas między innymi na przejściach granicznych z Ukrainą w Dorohusku, Hrebenne, Medyka, Korczowa, a także w miejscowości Staszowa w woj. świętorzyskim, gdzie znajduje się jeden z terminami przeładunkowych. Gospodarze w ten sposób chcieli zwrócić uwagę na negatywne konsekwencje wynikające z nadmiernego napływu płodów rolnych z Ukrainy. W ich opinii polskie służby nie kontrolowały zarówno ilości, jak i jakości sprowadzanego towaru. Alarmowali, że ukraińskie zboże, które powinno trafić na rynki trzecie, zasiliło polskie magazyny, co przyczyniło się do spadku cen na rynku wewnętrznym i kłopoty z upłynnieniem płodów rolnych przez polskich rolników.
Minister rolnictwa zwrócił się do KE o wsparcie rolników
Mimo iż minister rolnictwa Henryk Kowalczyk utrzymywał, że importowane zboże z Ukrainy wpływa tylko regionalnie na krajowe rynki zbóż, natomiast o średniej cenie zbóż w Polsce decyduje to, co dzieje się na giełdach światowych (a tam ceny również spadają), jeszcze w styczniu wystąpił do Komisji Europejskiej o uruchomienie środków na wsparcie rolników z unijnej rezerwy kryzysowej. Jako powód, dla którego konieczne jest wprowadzenie programu pomocowego, podał zakłócenia na rynkach rolnych spowodowanych właśnie rosnącym importem z Ukrainy.
Tydzień później ogłosił uruchomienie dopłat do zbóż, ale tylko pszenicy i kukurydzy (zarówno paszowej, jak i konsumpcyjnej). Ich wysokość będzie zależna od tego, w jakim regionie Polski mieszka rolnik. Najwięcej otrzymają producenci rolni z woj. lubelskiego i podkarpackiego, troszkę mniej: woj. małopolskiego, mazowieckiego, świętokrzyskiego i podlaskiego. Natomiast dla rolników z pozostałych województw przewidziana jest najniższa stawka.
Aby otrzymać wsparcie, trzeba będzie okazać się fakturą sprzedaży pszenicy lub kukurydzy w okresie od 15 grudnia 2022 roku do 31 maja 2023 roku. Co ważne, dopłaty będą wypłacane do 50 ha pszenicy i kukurydzy. Choć wsparcie to będzie pochodzić ze środków krajowych, zgodę na jego uruchomienie musi wyrazić jeszcze Komisja Europejska. Na wsparcie rolników rząd przeznaczy ponad 600 mln zł. Wypłatą dopłat zajmie się ARiMR.
Rolnicy krytykują zasady wsparcia w ramach dopłat do zbóż
Co o tym pomyśle sądzą rolnicy? Ich zdaniem tego rodzaju wsparcie jest niewystarczające. Nie rozumieją, dlaczego zróżnicowano wysokości stawek oraz zdecydowano o dotowaniu tylko dwóch gatunków zbóż.
- Minister rolnictwa zapowiedział wsparcie tylko do kukurydzy i zboża konsumpcyjnego, a naszym zdaniem powinny być rekompensaty do wszystkich zbóż. Jednak to zboże techniczne, które spłynęło do naszego kraju spowodowało obniżki wszystkich rodzajów zbóż oraz strączkowych i gryki - powiedział Artur Konarski, szef NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” woj. świętokrzyskiego.
Według Grzegorza Skurskiego z „Piątki dla rolnika” winę za trudna sytuację, w której znalazło się wielu rolników, ponosi rząd, który nie zadbał o kontrolę na granicy z Ukrainą.
- Te dopłaty w żaden sposób nie zrekompensują strat, jakie ponieśli do tej pory gospodarze. Wyliczyliśmy, że przez to, co działo się w ostatnim czasie, gospodarstwo 100 hektarowe straciło od 150 do nawet 300 tys. zł. Sam fakt uruchomienia tych dopłat jest dla nas przyznaniem się do tego, że ta produkcja jest nieopłacalna. A więc popełniono błędy w całym procesie importowania zbóż z Ukrainy, o czym mówiliśmy już w lipcu zeszłego roku. Ja to bardziej oceniam, jako kiełbasę przedwyborczą lub pudrowanie trupa. To są ochłapy. To są pomyje wylane z miski, resztki, jakie im zostały, by uciszyć kilku rolników - powiedział Grzegorz Skurski, rolnik z woj. świętokrzyskiego.