Zawód? Rolniczka. Inga Sobucka [ZDJĘCIA, WIDEO]
![Zawód? Rolniczka. Inga Sobucka [ZDJĘCIA, WIDEO]](/media/cache/09/06/0906e73157f0eca09cb0993f4b24d6d2.jpg)
Spotkaniem z Ingą Sobucką rozpoczynamy serię portretów ludzi związanych z rolnictwem. Portretów nieco innych, bo wyłącznie kobiecych. Statystycznie co trzecie gospodarstwo w Polsce prowadzone jest przez kobietę. Jedną z nich jest nasza dzisiejsza bohaterka.
Spis treści:
Zawód - rolniczka. Inga Sobucka
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Korzenie Ingi Sobuckiej
Jej Arek
- Moi rodzice mieli wtedy konie i punkt krycia klaczy. Z okolicy zjeżdżali się ludzie ze swoimi klaczami do naszego ogiera. Arek, jako młody chłopak, przyjechał do nas razem ze swoim wujkiem i wujka klaczą z pobliskiego Gryfowa. Przy tej okazji poznaliśmy się, a w rodzinie mówiło się od tego czasu, że jedyną rzeczą, która wujkowi dobrze wyszła, to właśnie ta, że przywiózł do nas Arka. Tak to jesteśmy razem ponad 30 lat - opowiada ze śmiechem pani Inga. Śmiech to jej drugie imię.
Jej córka
- Mamy oczywiście lekarza weterynarii na miejscu, ale cieszymy się, że o poradę zawsze możemy spytać Dominikę. Często dostajemy pytania od sąsiadów i znajomych o powrót córki, bo niedobór lekarzy zajmujących się zwierzętami gospodarskimi jest poważnym problemem – przyznaje pani Inga.
Jej zwierzęta
- Zwierzęta są wyzwaniem. Trzeba wiele się domyślać, dużo obserwować, potrafić wyciągać wnioski. Chętnie biorę udział w różnych workshopach, czyli jak ja to mówię „ćwiczeniach terenowych”, aby zgłębić moją wiedzę, bo zwierzęta niestety nie powiedzą same, co im jest. Gdybym musiała się zdecydować, czy jechać na pole czy zostać przy krowach – wybrałabym zwierzęta – mówi moja rozmówczyni i podkreśla, że gospodarstwem, które prowadzone jest ekstensywnie, zajmują się tylko we dwoje.
Jej taniec i różaniec
Jej buty na obcasie
– Mam, ale bardzo rzadko zakładam. Mam ich niewiele, ale przez to, że zakładam je rzadko – ciągle są jak nowe. Nieraz jak w okolicy organizowane są jakieś imprezy dla kobiet, to ubieram się od czasu do czasu w sukienkę i zakładam buty na obcasach. Przyjaciółek mam niewiele, bo i czasu na wyjście nie mam dużo. Często jednak jest tak, że wśród spotkanych kobiet jestem jedyną rolniczką, bo moje koleżanki rzadko wychodzą z domu, a szkoda, że tak jest – głos pani Ingi staje się na chwilę jakby smutniejszy.
Jej matki, żony i kochanki
- Myślę, że tak. Kobiety mają lepsze podejście do zwierząt. Jest coraz więcej młodych kobiet, które są partnerkami dla swoich chłopaków. Nie jest to jak za czasów mojej babci, że trzeba było wszystko robić ręcznie. To było wyczerpujące. Teraz jest dużo mechanizacji i nauczyć się obsługiwać te maszyny to nie jest wielki problem. Mogą to robić zarówno dziewczęta, jak i chłopcy. Tu nie ma różnicy. Myślę, że kobiety w rolnictwie mają przyszłość – mówi z przekonaniem pani Inga.
- Napisałam to, gdyż byłam aktywną uczestniczką w protestach, a jeden nawet organizowałam. Gównie widać tam było panów. Powiedziałam więc do męża, że może by te żony wyszły na strajk. Jak już nie chodzą na żadne spotkania, szkolenia, to niech wyjdą chociaż na protest. Stąd ten pomysł na SMS-a z mężczyzną, za którym stoi matka, żona lub kochanka. Napisałam, aby te kobiety przyłączyły się do protestu na swój sposób np. piekąc ciasto – wspomina moja rozmówczyni.
Genów nie da się oszukać. Już mój pradziadek był sołtysem, a potem ojciec członkiem różnych rad rolniczych. Również moja siostra jest sołtysem i kandyduje do rady gminy, wszyscy więc mamy angażowanie się w genach. Mamy to raczej po dziadku i ojcu, bo mama jest domatorką i po niej lubimy piec ciasta (śmiech) – mówi Inga Sobucka.
Jej trzy zdania
CZYTAJ TAKŻE: Uprawiają 228 ha. Mają 400 charolaise. Postawią następną biogazownię [VIDEO]