Zainwestowali w oborę z pełną automatyką i nie żałują
Kontrola polega głównie na tym, że dwa razy dziennie - rano i wieczorem dogląda się krowy i sprawdza, które nie poszły do doju. - Ale i tak trzeba być częściej w oborze, żeby wychwycić ruję, chorobę czy posprzątać na matach - wyjaśnia Jarosław Dobrowolski. Rolnikom pomagają synowie Mateusz i Łukasz, który obecnie studiują zootechnikę.
- Nie zatrudniamy pracowników. Pracę tak się rozkłada, że jesteśmy w stanie sobie sami poradzić. Sezonowe, wzmożone prace układamy tak, by nie pokrywały się synom ze zjazdami na uczelni. Jeśli jest chociażby zbiór sianokiszonki, to trzech jest na ciągniku, żeby w miarę szybko szło. A tak kogo mielibyśmy wynająć i posadzić za kółkiem na drogi sprzęt? Jest to ryzyko i dodatkowe koszty - stwierdza rolnik z gminy Suchożebry.