Wawrzyński. Takiego drugiego rolnika nie ma w całej Europie!
Niesamowite jest to, że rolnik z Tuchorzy pracuje także w Filharmonii Zielonogórskiej. - Szkołę w Kaliszu ukończyłem w 1979 r. Po maturze od razu zatrudniłem się w szkole muzycznej w Zielonej Górze. Byłem małym i skromnym stroicielem i bałem się wielkich wyzwań - wspomina Tadeusz Wawrzyński. Ale w 1984 r. pojawiła się niebywała okazja.
- Wówczas główny stroiciel zielonogórski wyjechał na stałe do Niemiec z rodziną. I przede mną pojawił się dylemat: albo zajmę jego miejsce i zostaje pełną gębą stroicielem albo oni zatrudnią kogoś innego. Strasznie się bałem, ale pomyślałem sobie, że jeśli ktoś ma pod nosem mi tutaj działać to wolę spróbować - mówi Tadeusz Wawrzyński.
Od tamtego czasu pan Tadeusz jest stałym bywalcem filharmonii w Zielonej Górze. Stroi instrumenty przed występami. Musi być na miejscu także w trakcie koncertów w razie gdyby nagle fortepian się roztroił. Czy kiedyś doszło do takiej sytuacji? - Tak, jeden raz w życiu. Grał wówczas Japończyk na głównym fortepianie. Była pełna sala i gdy muzyk uderzył, struna się zerwała, a on przestał grać. Był zmieszany, wypatrywał, czy jest stroiciel na sali. A ja zawsze jestem. Dyrektor był zdenerwowany. Musiałem wejść na scenę. Gdzie otrzymałem oklaski, ukłoniłem się, zrobiłem swoje, zszedłem ze sceny i dokończono koncert - opowiada Tadeusz Wawrzyński. Stwierdzamy, że musi być niesamowitym przeżyciem widok grających wirtuozów na fortepianach, które się przed chwilą dotykało? - Tak, to jest inne słuchanie, niż słuchacza na sali, bo on się relaksuje, a ja troszkę denerwuje - odpowiada mieszkaniec Tuchorzy.
Pan Tadeusz stwierdza, że muzycy są przyjaźnie nastawieni do stroicieli. - Bardzo nas szanują. Stanowimy zespół. Niektórzy mówią, że moja robota przekłada się na ich robotę - mówi.
Zawód stroiciela fortepianów w Polsce ma bardzo mało osób. - Mamy zrzeszenie, do którego należą 84 członkowie. Zajmują się tym jeszcze inne osoby, ale często z wyuczonymi umiejętnościami bez wykształcenia kierunkowego - tłumaczy Tadeusz Wawrzyński. Aby stroić fortepiany trzeba mieć niesamowicie dobry słuch muzyczny. - Strojenie polega na naciąganiu strun do odpowiedniej wysokości dźwięku przy użyciu narzędzia - kamertonu. A od tego pierwszego dźwięku ustawia się później po kolei wszystkie dźwięki według ucha. Wszystkie dźwięki trzeba wysłyszeć, by na końcu uzyskać piękną harmonię - wyjaśnia. Po takiej dawce brzmień różnych tonacji pan Tadeusz chętnie wraca do gospodarstwa.
- Praca w nim jest zupełnie czymś innym. Tutaj człowiek bardziej wypoczywa psychicznie, choć fizycznie dostaje w kość - stwierdza rolnik.
Jego powszedni dzień (poza weekendami, gdy są koncerty) wygląda zazwyczaj tak, że od rana wyjeżdża do szkół muzycznych, po południu odwiedza klientów prywatnych, a wieczorem jest już na swojej farmie.