Żeby zebrać porządne żniwo, trzeba zainwestować
Czy warto stosować kwalifikowany materiał siewny? Na jakim poziomie w zakupie towaru na wysiew pomaga państwo? Ilu rolników decyduje się na coroczną wymianę materiału?
Większość rolników zdaje sobie sprawę, że lepiej wysiać kwalifikowany materiał siewny, niż swoje kilkuletnie ziarno. Wiadomo, że jakość plonów dzięki temu wzrośnie. Mimo to nie każdy inwestuje w kwalifikowany materiał. Z naszych obliczeń wynika, że tylko 11%* rolników w Wielkopolsce w ubiegłym roku wymieniło materiał siewny na nowy. Dlaczego tylko tylu? Odpowiedź prosta. Cena kwalifikowanego materiału siewnego jest dwa razy droższa. Nie każdy może sobie pozwolić na zakup 100 kilogramów ziarna za około 200 zł. Nie każdy też jest przekonany do tego, że warto najpierw zainwestować, żeby potem zebrać porządne żniwo...
Próby badane w laboratoriach
Kwalifikowany materiał siewny to m.in. nasiona i bulwy, które spełniają określone normy jakościowe i handlowe, zanim zostaną przeznaczone do siewu. Aby jakikolwiek materiał został puszczony do obrotu, musi najpierw przejść badania inspekcji ochrony roślin i nasiennictwa. Każda próba weryfikowana jest pod względem przede wszystkim: stopnia czystości i zanieczyszczenia oraz zdolności kiełkowania. - Sprawdzamy więc, czy nie ma chwastów oraz domieszek innych rodzajów zbóż. Poza tym ważny jest poziom wilgotności, dopuszczalny wskaźnik wynosi 15%. Jeśli normy nie zostaną spełnione, następuje dyskwalifikacja danej próby - tłumaczył Roman Kluczyk, kierownik gostyńskiego oddziału Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa. W takim wypadku firmy, które produkują materiał nasienny, muszą wykonać zalecenia inspekcji. Jeśli wszystkie wytyczne zostaną spełnione, próba znów trafia do stacji oceny nasion. - Z reguły nasiona nie spełniają norm, jeśli chodzi o wystąpienie chwastów. Ale po kolejnym odpowiednim przeczyszczeniu znów pobierane i badane są próby. Wówczas przedsiębiorstwa dostają pozwolenie na obrót - dodał Roman Kluczyk. Sprawdzony materiał zostaje zaprawiony i zapakowany w worki. Każdy worek powinien zawierać etykietę z właściwym numerem partii i nazwą odmiany rośliny. - Dzięki temu, w razie problemów, szybko można dojść, od kogo kupiło się dany towar. Rolnik, który podczas hodowli zauważ, że coś jest nie tak, ma prawo go zareklamować - wyjaśnił kierownik Kluczyk.
Istnieją różne kategorie i stopnie kwalifikacji materiału siewnego. W punktach nasiennych rolnikom przede wszystkim proponowany jest stopień C1, a więc pierwszego rozmnożenia. Kolejne rozmnożenie (C2, C3) są już niższej jakości, ale także są dostępne w sprzedaży.
Czas na wysiewy ozimych
Rolnicy wyruszyli już na pola z zasiewami jęczmienia ozimego. Niedługo zaczną siać także żyto, pszenżyto i pszenicę. Wielu chętnych już odwiedziło punkty sprzedaży, jeśli chodzi o materiał kwalifikowany zbóż ozimych. - Jesteśmy na ukończeniu sprzedaży - powiedział Włodzimierz Bogusławski, prezes Centrali Nasiennej w Gostyniu. Podał, że za 100 kg nasion zbóż w klasie C1 zapłaci się obecnie około 190 zł. Czy to wysoka cena? - No mogłaby być niższa - komentuje rolnik Marian Waleński z Czeluścina, gmina Pępowo, powiat gostyński. Dodaje, że stara się wysiewać nowy materiał przynajmniej co trzy lata. - Wciąż nie idzie tego kupować. W ubiegłym roku kupiłem, ale w tym roku już trzeba zasiać własne. Co prawda plon jest mniejszy, ale jak się nawozi, ziemia jest zadbana, to nie jest źle – dodaje rolnik z Czeluścina.
Kierują się wydajnością i odpornością odmian
Średnio 40% swoich pól w roku obsiewa kwalifikowanym materiałem Mieczysław Minta z Elżbietowa, gmina Pogorzela, powiat gostyński. Rolnik ten posiada 50 hektarów gruntów. Uprawia na nich zboża, w tym kukurydzę, rzepak oraz buraki cukrowe. - Jeśli chodzi o kwalifikowane ziarno, kupiłem już rzepak, jeszcze planuje nabyć pszenżyto - stwierdził podczas rozmowy w połowie sierpnia. Decyduje się na zakup towaru kwalifikowanego, ponieważ przynosi to zyski. - Przy wyborze odmian kieruję się głównie ich wydajnością i odpornością - mówi.
Na dużą skalę materiał kwalifikowany stosuje Jan Tomaszewski z Wziąchowa, gmina Pogorzela, powiat gostyński. - Może nie w całości, ale w 95%. Towar wyprodukowany w swoim gospodarstwie wysiewam, jeśli mi zabraknie zakupionego - wyjaśnił. Rolnik posiada 17 hektarów gruntów. Poza tym dzierżawi 11 ha. Głównie zajmuje się hodowlą bydła mlecznego (40 dojnych krów). Decyduje się na nowo zakupiony materiał w tak dużym stopniu, ponieważ nasiona te są bardziej odporne na choroby. - Swojego tak się nie zaprawi, dlatego jest większa skłonność do chorób. Jeszcze się rozglądam, oglądam różne odmiany, które wybrać. Przy wyborze materiału trzeba patrzeć na ich odporność, bo środki ochrony roślin są coraz droższe - mówił w sierpniu. Koszty zakupu materiału siewnego na szczęście zmniejszają dopłaty z budżetu państwa. Gdyby jednak nie było tej pomocy? - W pewnym sensie zawsze opłacałoby się stosować kwalifikowany materiał. Ale występuje kwestia tego typu, że trzeba mieć na to pieniądze. Musimy za zboże zapłacić gotówką, a jak coś sprzedajemy: mleko czy mięso, musimy czekać za należnościami - powiedział rolnik z Wziąchowa.
Według niektórych specjalistów stosowanie niekwalifikowanego materiału siewnego obniża wysokość plonów nawet o 30%. - Dużo zależy od tego, co wysiewa rolnik - wyjaśnił Zbigniew Borowski, kierownik gostyńskiego oddziału Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Zweryfikowany w laboratorium materiał pozwala na precyzyjne wyliczenie porcji nasion, prowadzenie zdrowej i wyrównanej plantacji towarowej oraz zbiór wyrównanych płodów rolnych.
Zainteresowanie z roku na rok wzrasta
Choć nadal duża grupa rolników nie kupuje co roku nowego materiału siewnego, to liczba decydujących się na to wzrasta. Zwłaszcza od momentu wprowadzenia dopłat de minimis, czyli od 2007 roku. Jak podaje Agencja Rynku Rolnego, od początku uruchomienia systemu pomocowego do 2010 roku w całej Polsce złożono 41,5 tys. wniosków na kwotę prawie 46 mln zł. W ubiegłym roku w Wielkopolsce o wsparcie w formie dopłaty do hektara skorzystało prawie 14 tys. rolników. Andrzej Bobrowski, dyrektor Agencji Rynku Rolnego, oddział terenowy w Poznaniu, przekonuje, że zainteresowanie tą tematyką jest w naszym województwie coraz większe. - Liczba złożonych wniosków wskazuje na wyraźny wzrost zainteresowania producentów rolnych zakupem i zużyciem do siewu lub sadzenia materiału siewnego - stwierdza. Obecnie do jednego hektara wysiewu zbóż i mieszanek zbożowych państwo przyznaje 100 zł. W przypadku roślin strączkowych kwota ta wynosi 160 zł, a ziemniaków - 500 zł. Tendencja wzrostowa, według prognoz, ma się utrzymać tym bardziej, że przewidywane jest zwiększenie kwoty dopłaty. - Jest zapowiedź resortu rolnictwa, że będą wyższe sumy pomocy - mówi Andrzej Bobrowski.
* Około 125 tys. gospodarstw rolnych powyżej 1 ha znajduje się w Wielkopolsce. W 2010 r. złożono 13 650 wniosków w sprawie dopłaty z tytułu zużytego do siewu lub sadzenia materiału siewnego kategorii kwalifikowany, mającej charakter pomocy de minimis.
W tym roku na jeden ha wysiewu ze strony budżetu państwa przysługuje pomoc:
100 zł - w przypadku zbóż i mieszanek zbożowych