Zrezygnowali ze zwierząt, zainwestowali w ziemię
Anna i Tadeusz Zatylni po rodzicach odziedziczyli 14 hektarów ziemi. Przez cały czas rozwijali swoje gospodarstwo. Inwestowali w nowe maszyny i ziemię. Teraz z synami obsiewają 170 hektarów. - Rolnik przez cały czas musi obserwować i podejmować właściwe decyzje. Nie można tylko wsiąść i jeździć ciągnikiem - uważa pan Tadeusz.
Anna i Tadeusz Zatylni mieszkają w Zamościu (gmina Sieroszewice, powiat ostrowski). 100 lat temu ziemię w tej wsi kupił dziadek pana Tadeusza. - (…) Dziadek pochodził z Czartkowa, kiedyś tam była Polska, teraz jest Ukraina. (…) Ożenił się z babcią i tu się sprowadził. Co go skłoniło do tej decyzji, to do dziś tego nie wiem. Gospodarstwo dostał mój ojciec, a nam ziemię przepisał w 1988 roku – wspomina pan Tadeusz. Po rodzicach odziedziczył 14 hektarów, w tym 3,24 ha lasu. Rolnik na początku utrzymywał i bydło, i trzodę chlewną. Z czasem zrezygnował z chowu bydła. Przybywało natomiast ziemi. – W rejonie dokupowałem ziemię. Za pierwszy hektar dałem 2.500 zł, potem po 4.000 zł, 6.000 zł, 10.000 zł, 20.000 zł. Za przedostatnią ziemię dałem 30.000 zł. W naszych rejonach są grunty słabej klasy, V i VI . Ziemi klasy IV w tutejszych okolicach jest niewiele. Ziemia VI klasy teraz i tak jest lepszej jakości, aniżeli ta sprzed 30 lat. Wtedy, jak się przeorało, to był biały piasek, a jak się nawozi obornik i stosuje płodozmian, to ta warstwa próchnicy kiedyś była na głębokości 18 cm, a teraz można przeorać na głębokość 30 cm i nie ma tego białego piasku, gleba użyźniła się i daje lepsze plony - podkreśla Tadeusz Zatylny.
„Dorobiłem się na świniach”
Małżeństwo postawiło na rozwój. W 1997 roku na podstawie własnego projektu pan Tadeusz wybudował chlewnię. – Zaplanowałem boksy dla 100 warchlaków. Produkcja była na głębokiej ściółce. Żeby zwierzęta miały dostęp do paśników, to wchodziły po schodach. (…) Zawsze interesowałem się nowościami rolniczymi i sięgam po czasopisma rolnicze. Wiedzy nigdy nie jest za dużo i dobrze jest czytać na bieżąco, bo jak się odłoży na później, to te informacje będą już nieaktualne – opowiada rolnik. Z kolei w 2000 roku stanęły w gospodarstwie zbiorniki i mieszalnia pasz. W tym okresie rocznie sprzedawano 1.000 sztuk tuczników. – Zawsze chciałem jednorazowo sprzedawać 100 sztuk tuczników, bo wtedy można było dostać większa kwotę i odłożyć. (..) Ale z czasem zrezygnowałem z chowu świń. Uznałem, że wyhodowałem już tyle, że wystarczy. (…) Powiem otwarcie, że na hodowli świń się dorobiłem. W 2008 roku małżeństwo miało 50 ha, a areał powiększono o kolejne 60 ha. Dzisiaj posiadamy 120 hektarów i dzierżawimy około 50 ha. Ziemię uprawiam razem ze córą Aleksandrą i dwoma synami, Marcinem i Tomaszem – mówi Tadeusz Zatylny.
Postawili na ziemniaki i trawę
Aktualnie w gospodarstwie prowadzona jest tylko produkcja roślinna. Zatylni uprawiają ziemniaki na sadzeniaki. W tym roku obsadzili 15 ha. – Kupuję materiał elitarny, sadzę tylko raz i sprzedaję, jako sadzeniaki. Mamy umowy z trzema firmami. Kupują też indywidualni odbiorcy, z którymi współpracuję już od wielu lat – mówi. Od ośmiu lat oprócz ziemniaków uprawiają trawy nasienne na ziarno i facelię nasienną na ziarno. W magazynie odbywa się suszenie trawy. - Pod koniec czerwca jest tu mnóstwo trawy, którą suszymy – wyjaśnia pan Tadeusz.
Państwo Zatylni, decydując się na uprawę ziemniaków, musieli wybudować przechowalnię. Budynek stanął w 2004 roku, a dwa lata później magazyn. – W ubiegłym roku ceny ziemniaków były bardzo wysokie, ja jeszcze nie pamiętam takich cen. Ziemniaków było o wiele mniej. (…) Ale były czasy, kiedy byłem zmuszony piękny ziemniak sprzedać do bydła za 8 groszy za kilogram – twierdzi. Ubolewa jednak, że polski producent m.in. ziemniaków nie jest traktowany na równych zasadach, jak rolnicy z pozostałych krajów Unii Europejskiej. – Powinny być przepisy takie same dla rolników z całej Unii, a nie, że ja jestem obostrzony innymi przepisami, aniżeli producent zza zachodniej granicy. Do naszych produktów podchodzi się bardziej restrykcyjnie – mówi. Dodaje, że rolnicy w innych krajach mają dopłatę do swoich produktów. Jeśli sprzedaje za granicę np. ziemniaki za kilka groszy za kilogram, to różnicę dopłaca dany kraj nie bezpośrednio rolnikowi, ale związkowi producentów.
W obiektach stoi też kombajn do zbóż, ziemniaków oraz sortownia. Z taśmy ziemniaki trafiają do zbiornika i na wagę. Umieszczane są w workach 25 kg, automatycznie zaszywane i układane na paletę. Rocznie pan Tadeusz sprzedaje z hektara od 25 do 40 ton ziemniaków odmian: Lord, Denar, Vineta, Tajfun, Gala.
Za pomoc z Unii kupili maszyny
Państwo Zatylni chętnie też sięgają po środki unijne. W 2004 roku z SAPARD-u kupili ciągnik, z kolejnego programu SPO nabyli 12 nowych maszyn, m.in. ciągnik i przyczepy. – Wtedy aż tylu rolników nie starało się o pieniądze unijne. Ceny maszyn też nie były aż tak wysokie – wspomina. Natomiast w 2011 roku utwardzono plac manewrowy i zakupiono kombajn zbożowy w 2012. – I od tego czasu nie korzystaliśmy z dofinansowania, bo te maszyny, które nam są potrzebne, to już mamy – mówi. W gospodarstwie wykorzystywany jest też siewnik Pottinger do uprawy bezorkowej. - Jest bardzo precyzyjny, kiedy chce się wysiać 7 kilogramów nasion, np. facelii, to sieje się i wschody są stuprocentowe.
Zapory na rzece pomogą walczyć z suszą
Również na polach pana Tadeusza widać brak opadów. – Po tych ostatnich opadach to się trochę zmieniło i trzeba się cieszyć z każdego deszczu. Zaobserwowałem, że jesienią stan wód się bardzo obniżył i nie wrócił do poziomu sprzed roku. Jeżeli opady się nie pojawią, to nie wiem, czy coś zbierzemy. Naprawdę cieszmy się z tego, co spadło. (…) Niektórzy rolnicy zrezygnowali z drugiej dawki nawozów pod zboża, bo nawóz przy słońcu wypali te rośliny i szkoda pieniędzy – mówi. Dodaje, że rolnik przez cały czas musi obserwować i podejmować właściwe decyzje. – Nie można tylko wsiąść i jeździć ciągnikiem – uważa pan Tadeusz. Zaznacza, że w sprawy związane z księgowością i dokumentacją prowadzi żona Anna. – Dzielimy się obowiązkami, bo lepiej się pracuje – podkreśla.
Pan Tadeusz uważa, że chcąc zrekompensować brak opadów, warto na rzekach zamontować zastawki. Wtedy poziom podniesie się o pół metra. – Wówczas parowanie jest inne, ta woda zostaje, a nie odpływa i ryby są. Widać to np. na polach przy rzece przed Grabowem. Tam jest zastawka i lustro wody jest wyżej. Dlatego uważa, że należy montować zastawki na rzekach.
Stacja meteorologiczna pomaga przy ziemniakach
Anna i Tadeusz Zatylni współpracują z Wielkopolskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego w Poznaniu. Ich gospodarstwo uznane jest za demonstracyjne. Na jego terenie stoi stacja meteorologiczna. Jest to bardzo potrzebne urządzenie. Dzięki tej stacji rolnik wie, kiedy może wystąpić zaraza ziemniaka i kiedy podać środki ją likwidujące. – Przy podjęciu decyzji, jeśli chodzi o ilość wykonanych zabiegów ochrony roślin w ziemniakach przeciwko zarazie, trzeba jeszcze wziąć pod uwagę klasę ziemi. I tutaj w tym programie, gdzie się wprowadza dane dotyczące danej działki, nie uwzględniono klas gleby i ilości wykonywanych zabiegów. (…) Mam kolegów, którzy ziemniaki sadzą na II klasie gleby i tam wilgotność gleby jest większa, i jednocześnie zaraza szybciej występuje. Oni muszą przeprowadzać więcej zabiegów niż ja na klasie V. Stacja jest jednak bardzo przydatna. Inni rolnicy z sąsiedztwa też mogą korzystać z danych tej stacji – wyjaśnia.
Wyróżniani za swoja pracę
Zaangażowanie i wieloletnia praca na rzecz rolnictwa państwa Zatylnych została nagrodzona. W 2018 roku byli laureatami konkursu ,,Rolnik Farmer Roku’’ i otrzymali statuetkę ,,Złote Jabłuszko’’. W 2011 roku wyróżniono ich statuetką Siewcy w konkursie ,,Wielkopolski Rolnik Roku’’. - W naszym zbiorze mamy również w kategorii rolnictwo nagrodę Starosty Ostrowskiego ,,Wojciechy 2012” – podkreśla rolnik.
Czytaj także: