Zalane pola. Trzeba czyścić rowy
Gminna Spółka Wodna z Pogorzeli ratowała zalane pola oczyszczając rowy.
Aby zabezpieczyć pola przed większymi podtopieniami, zajmowano się głównie rowami śródpolnymi. - Z tego powodu przekroczyliśmy nasz budżet o 10 700 zł. Z tym, że zrobiliśmy to świadomie. Firmy, od których wynajmowaliśmy koparki, wiedziały o tym, że spółka nie ma z czego zapłacić na tamten czas - wyjaśnia. Dodaje, że zobowiązania zostaną spłacone wiosną tego roku z docierających właśnie składek członkowskich.
Ubiegłoroczny budżet spółki to 38,5 tys. zł. Dzięki tej kwocie i zaciągniętym długom udało się odbudować 5 km rowów. - Oceniłbym to jako dobry wynik. Z reguły zamykało się to w jednym roku w granicach 2 - 3 km - stwierdza Marian Andrzejewski. Potrzeby są jednak jeszcze większe. Jego zdaniem należałoby zająć się rowami śródpolnymi i drenarką na polach kompleksowo. Na razie jest to działanie tylko doraźne. - Robimy tyle, na ile nas stać i to, co jest najpotrzebniejsze. Na szczęście świadomość społeczna jest coraz większa i takie niewdzięczne lata jak rok 2010 pokazują, że trzeba z większą starannością do tego problemu podchodzić, bo dbałość o właściwe stosunki wodne w glebie to główny czynnik plonotwórczy - przekonuje.
Spółka przede wszystkim działa dzięki opłacanym składkom przez rolników. Ich wysokość w poszczególnych wioskach jest różna i wynosi od 6 do 10 zł z hektara. W tym roku, w niektórych miejscowościach, składki zostały nieznacznie podwyższone. Poza tym zwiększyła się również liczba osób, które spłaciły zaległe należności. Ściągalność poprawiła się między innymi dlatego, że zarząd spółki postanowił, aby skierować uporczywych dłużników do windykacji. Obecnie składki opłaciło ok. 80 procent członków spółki.
Pieniądze na usprawnienie systemu regulacji wód gruntowych można zdobyć z zewnątrz, między innymi z urzędu marszałkowskiego, albo od wojewody, ale w tym przypadku składki musiałyby być wyższe - od 14 do 20 zł. - W tym roku pojawiły się dwie wioski, a więc Elżbietków i Głuchów, które wyraziły takową chęć. To jest jednak wciąż za mało - dodaje Marian Andrzejewski.