Rynek środków ochrony roślin czeka przerzedzenie?
Komisja Europejska planuje wycofanie z obrotu szeregu substancji czynnych wykorzystywanych do produkcji środków ochrony roślin. Oprócz negatywnych skutków dla upraw, uszczuplenie listy dozwolonych substancji wpłynie niekorzystnie na działalność firm produkujących preparaty dla rolnictwa.
Zubożenie listy substancji czynnych dostępnych dla producentów środków ochrony roślin miało już miejsce kilka lat temu w wyniku wejścia w życie unijnej dyrektywy. Wtedy wypadło z obrotu ponad 70% substancji czynnych wykorzystywanych w ochronie roślin. Powodem nie były zagrożenia dla ludzi i środowiska, ale wysokie koszty oceny substancji czynnych, które musieli ponosić producenci.
Tym razem komisja Europejska chce wycofać kolejne substancje czynne, co znów znacznie uszczupli listę dostępnych preparatów.
Opryski zamiast zaprawiania?
Skutki wycofania z obrotu substancji czynnych stosowanych w rolnictwie stały się przedmiotem ekspertyzy, którą na zlecenie Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin wykonała firma badawcza Kleffmann Group. Jak czytamy w opracowaniu, wycofanie z użycia 75 substancji czynnych sprawi, że liczba dostępnych substancji w Polsce może zmniejszyć się do 55. Pozostaną 24 substancje czynne fungicydów, 19 – herbicydów, 11 – insektycydów oraz 1 regulator wzrostu. To spowoduje ograniczenie oferty produktów stosowanych w ochronie roślin: z 1175 do 644 preparatów. Najbardziej uszczupli to ofertę fungicydów – ubędzie aż 280: redukcja z 412 do 132. W przypadku insektycydów pozostanie 70 ze stosowanych obecnie 140, a liczba herbicydów zmniejszy się z 623 do 442.
- Największe zmiany dotyczą zapraw nasiennych stosowanych przeciwko szkodnikom, gdyż wycofanie neonikotynoidów spowoduje, że zostanie tylko jedna zaprawa nasienna zawierająca pyretroid do ochrony buraków cukrowych – uściśla w opracowaniu prof. dr hab. Marek Mrówczyński z Instytutu Ochrony Roślin Państwowego Instytutu Badawczego w Poznaniu. - Uniemożliwi to zwalczanie szkodników poprzez zabieg zaprawiania nasion, co jest działaniem przeciw integrowanej ochronie roślin. Wzrosną koszty ochrony upraw rolniczych: zamiast zaprawiania będzie konieczne stosowanie kilku zabiegów opryskiwania roślin, co wpłynie również na większą chemizację środowiska.
Marek Mrówczyński prognozuje, że ogólna liczba zapraw nasiennych używanych w Polsce przeciwko chorobom i szkodnikom w wyniku ograniczeń Komisji Europejskiej zmniejszy się pięciokrotnie: z 66 do 13, co odbije się negatywnie na ochronie roślin.
- Tak drastyczne zmniejszenie liczby środków ochrony roślin w uprawach rolniczych spowoduje bardzo duże problemy z prowadzeniem integrowanej ochrony roślin. Wycofanie sprawi, że nie będzie można zwalczać wielu ważnych gospodarczo agrofagów ze względu na brak odpowiednich preparatów – czytamy w komentarzu eksperta IOR.
Czytaj także: Strata plonu kukurydzy może sięgać 30%
Więcej negatywnych skutków
Specjaliści zwracają również uwagę na niebezpieczeństwo uodpornienia patogenów na stosowane preparaty.
- Wbrew obiegowym opiniom, zjawisko uodparniania się chwastów, chorób czy szkodników nie jest wywoływane bezpośrednio przez konkretne środki ochrony roślin, ale wynika z niewłaściwego ich doboru i stosowania, przy jednoczesnym zaniechaniu metod zapobiegawczych oraz agrotechnicznych – wyjaśnia w opracowaniu prof. dr hab. Tadeusz Michalski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Wprawdzie obowiązkowe wdrożenie integrowanej ochrony roślin poprawiło nieco sytuację, ale znaczące ograniczenie puli substancji czynnych dostępnych rolnikowi będzie skutkować stosunkowo częstym używaniem sprawdzających się najlepiej oraz rejestracją przez firmy kolejnych substancji z tej samej grupy chemicznej.
Obok wzrostu odporności patogenów i zużycia środków ochrony roślin, eksperci przewidują zmniejszenie jakości i ilości plonów i wzrost kosztów produkcji rolniczej, co wpłynie negatywnie na dochody gospodarstwa. Zawracają również uwagę na wzrost ryzyka stosowania środków ochrony roślin niezgodnie z prawem, np. w uprawach, dla których nie mają one rejestracji, nielegalnego importu i stosowania podrobionych preparatów.
Czytaj także: Jakie pestycydy mogą zniknąć z uprawy rzepaku?
UE niekonsekwentna
Czym podyktowane są działania Komisji Europejskiej? Marcin Mucha, dyrektor Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin, przypuszcza, że Komisja Europejska najprawdopodobniej kieruje się kwestiami związanymi z bezpieczeństwem środowiska, które łączy ze zmniejszeniem chemizacji.
- Jednak doświadczenia praktyków pokazują, że teoretyczne podejście może jedynie znacznie pogorszyć sytuację.Dobrym zobrazowaniem obecnej sytuacji jest przykład neonikotynoidów. Na mocy Rozporządzenia 485/2013 ograniczono stosowanie jako zapraw niektórych substancji czynnych z grupy neonikotynoidów. W Polsce dotyczy to przede wszystkim rzepaku ozimego. Brak zaprawiania ziarna wymusza konieczność wykonania 1-3 zabiegów opryskiwania rzepaku w ochronie przed szkodnikami jesiennymi. Taka praktyka bardziej zagraża środowisku niż stosowanie zaprawy - zauważa dyrektor PSOR.
Zdaniem Marcina Muchy, możemy mówić o pewnej niekonsekwencji w postępowaniu Unii Europejskiej. Z jednej strony mamy jej dążenia do lepszej ochrony środowiska i zdrowia człowieka przed zagrożeniami, jakie mogą potencjalnie stanowić substancje chemiczne. Natomiast z drugiej strony podejmuje się decyzje, które powodują zwiększenie liczby zabiegów, co bardziej obciąży środowisko.
Czy producenci będą mieli możliwość ponownej rejestracji substancji czynnych wycofanych z obrotu lub innych w procedurze europejskiej lub zakupu licencji od podmiotu, który sfinansuje badania substancji wymagane przy tej procedurze?
- Tego jeszcze nie wiemy – odpowiada dyrektor stowarzyszenia. - Brak jest konkretnych danych i informacji o dalszych procedurach i możliwościach ponownej rejestracji, ale sądzę, że byłoby to mało prawdopodobne.
Czytaj także: Rolniku, uważaj na podróbki środków ochrony roślin!
Zyskają państwa trzecie
Ograniczenie dozwolonych substancji czynnych będzie miało także konsekwencje dla firm produkujących środki ochrony roślin, bo może znacznie uszczuplić ich ofertę. PSOR ocenia, że wpłynie to również na konkurencyjność unijną.
- Nie zapominajmy, że substancje czynne są wykorzystywane w środkach ochrony roślin stosowanych przez rolników we wszystkich państwach członkowskich UE nie tylko przy uprawie zbóż czy buraków cukrowych, ale także w winnicach, sadach czy plantacjach oliwek – zauważa Marcin Mucha. - Ograniczenie stosowania substancji czynnych będzie skutkowało obniżeniem poziomu konkurencyjności rolnictwa państw członkowskich. A przede wszystkim zyskają państwa spoza UE, tzw. państwa trzecie, gdzie substancje czynne można stosować bez tak silnych ograniczeń.
Dyrektor PSOR podkreśla również, że zastąpienie zagrożonych wycofaniem substancji w UE będzie niezwykle trudne.
- Wprowadzenie nowego preparatu na rynek to wieloletni proces. Od rozpoczęcia badań do momentu, gdy produkt trafia na rynek upływa nawet 10 lat. Producenci środków ochrony roślin przeznaczają co roku miliardy dolarów na badania i rozwój, poszukując coraz to nowszych rozwiązań i wychodząc naprzeciw coraz to bardziej rygorystycznym normom. Ponadto, ze względu na niezwykle rygorystyczne regulacje unijne, w ostatnich trzydziestu latach nastąpił pięciokrotny spadek liczby nowych środków dostępnych na rynku europejskim – dodaje Marcin Mucha.