Produkuje materiał siewny w swoim gospodarstwie. Czy to się opłaca? [FILM]
Wojciech Pietrzak gospodaruje na blisko 600 ha. Znaczną część tego areału stanowią plantacje nasienne zbóż ozimych, m.in. pszenicy ościstej.
Gospodarstwo Wojciecha Pietrzaka leży w miejscowości Szczutowo w woj. kujawsko-pomorskim. - Prowadzimy zarówno produkcją zwierzęcą, jak i roślinną. Mamy trzodę chlewną w cyklu zamkniętym - 650 macior i ok. 1.000 tuczników oraz bydło rasy limusine - ok. 130 sztuk - mówi farmer. Rolnik pracuje wspólnie z najbliższymi: żoną Mariolą, córkami - Marią i Moniką oraz zięciami. Zatrudnia też klika osób do pomocy, zwłaszcza przy produkcji materiału siewnego.
- Za trzodę chlewną opowiadają moje córki i zięć, który jest lekarzem weterynarii. Zięć, z racji wykonywanego zawodu, zajmuje się też byłem. Córki zajmują się też całą "papierologią". (...) Drugi zięć z kolei opowiada za agrotechnikę polową - wykonuje opryski, zasiewy. Ja natomiast odpowiadam za przygotowanie materiału siewnego. Pieczę nad tym wszystkim sprawuje też żona - opowiada farmer.
Gospodarstwo naszego rozmówcy liczy 580 ha. - Dominują gleby klasy III a, III b, IV a i IV b. 50% naszego areału stanowią zboża - pszenica, pszenżyto oraz jęczmień, a drugie 50% to są: groch, łubin, rzepak - wylicza gospodarz. Opowiada przy tym, co robi, aby utrzymać gleby w dobrej kulturze: - Prowadzimy hodowlę zwierząt, ponieważ daje nam ona obornik. Siejemy też międzyplony (...). Stosujemy też tylko te środki ochrony roślin, które można (które znajdują się w rejestrze ŚOR MRiRW - przyp.red.). Sprzęt, który pracuje w gospodarstwie pana Wojciecha, wyposażony jest w innowacyjne rozwiązania. - Mamy nawigację. Dzięki temu stosujemy tyle ŚOR, ile trzeba - zaznacza rolnik.
Pan Wojciech ma korzenie rolnicze. Jego dziadkowie - zarówno po mieczu, jak i po kądzieli - pracowali na roli. Rodzice z kolei byli lekarzami. - Mnie jednak ciągnęło do rolnictwa - zaznacza farmer.
Początki nasiennictwa w gospodarstwie
Nasz rozmówca produkcją materiału siewnego zajął się pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku. - W latach 90-tych to upadło, ponieważ polskie firmy w powiecie gołubsko-dobrzyńskim, które zajmowały się nasiennictwem, poupadały. Wtedy też u nas nastąpiła przerwa. Do tego zajęcia powróciliśmy 7 lat temu - mówi gospodarz. Współpracuje przede wszystkim z Hodowlą Roślin Strzelce. Dlaczego? - Bazując na doświadczeniach sprzed produkcji materiału siewnego, okazywało się, że rzepaki, pszenice, pszenżyta czy jęczmiona, które od nich kupowałem i które siałem, zdawały ezgamin - tłumaczy nasz rozmówca. Przyznaje jednak, że miał w swoim życiorysie zawodowym moment zachłyśnięcia się tym, co europejskie. - Najpierw, po wejściu do UE, bardzo modne były nasiona z Zachodu. Wydawało nam się wówczas, że zachodni sprzęt, zachodnie nasiona będą jakieś wspaniałe, ale z doświadczenia, jakie nabraliśmy, muszę powiedzieć, że te polskie są naprawdę dobre. (...). Bardziej też są przystosowane do naszych warunków glebowych - zapewnia gospodarz.
Produkcja materiału siewnego - jak to się robi? Patrz str. 2