Jaką strategię uprawy kukurydzy przyjąć na nowy sezon?
Rolnicy uprawiający kukurydzę, zrzeszeni wokół GPH Robert Zawieja Pleszew i niemieckiego koncernu KWS naradzali się, co zrobić, by podnieść plonowanie w 2017 roku.
Co roku plantatorzy spotykają się w Pleszewie, by analizować szczegółowe wyniki uprawy kukurydzy w minionym sezonie i określić strategię gospodarowania na rok następny.
Wyniki plonowania omówił Mirosław Nowaczyk z KWS.
– W zeszłym roku była susza, był to świetny czas do szukania odmian tolerancyjnych na suszę. Ten rok taki nie był. Co najwyżej wystąpiło zróżnicowanie plonowania w rejonach. Były miejsca po 7 ton, ale były i po 18 na mokro. Kwestia dostępu wody. Rejon Wrześni mieliśmy 7-8 ton, natomiast Rawicz czy Gostyń nawet blisko 18. Ale tam dwa razy dostali wodę w okresie, kiedy kukurydza jej potrzebowała. Ten rok był taki, że w rejonie powiatów: pleszewskiego, kaliskiego i ostrowskiego od końca sierpnia przez wrzesień ta kukurydza bardzo szybko zasychała z braku wody. A w Rawiczu kosili zieloną od góry do dołu – mówił Mirosław Nowaczyk.
W ubiegłym roku krótkie okienko do zbiorów mieli zwłaszcza ci, którzy posiali na kukurydzę kiszonkę. Okres ten da się jednak zwiększyć nawet o kilkanaście dni przy odpowiednim doborze odmian. – Wybierajcie odmiany ze stay greenem, czyli długim okresem zieloności, żeby wydłużyć sobie to okienko do zbioru. W tym roku było tak, że kukurydza na kiszonkę z reguły wyszła za sucha, bo nie było dostatecznej ilości maszyn, zbierali wszyscy w jednym tygodniu. A jak brakowało maszyn, to jeździli szybko, robili to niedokładnie, ziarno było niezgniecione, po prostu czas się liczył – stwierdził Nowaczyk. Ekspert radził rolnikom, by ci zwrócili wiosną szczególną uwagę na temperaturę gleby.
– W tym roku ci kukurydza tych, co posiali wcześniej, się męczyła przez przygruntowe przymrozki. Są odmiany, że jeżeli temperatura ziemi jest zbyt niska, to nawet jeśli ziarna skiełkowały, to miały problemy z wyjściem na zewnątrz. Zawsze sprawdzajmy temperaturę gleby. Nie mierzmy jej, wbijając termometr w ziemię, tylko: szpadel, idziemy w pole, jeden sztych na bok i na głębokości siewu sprawdzamy temperaturę gleby. Nieraz się okazuje, że świeci słońce, ale ta temperatura gleby na głębokości 5-6 cm jest znacznie niższa. Pamiętajcie, że odmiana w typie dent potrzebuje ogrzanej ziemi, +10 stopni Celsiusza, flinty sobie lepiej radzą – instruował przedstawiciel KWS.
Szczegółowo przedstawione zostały wyniki doświadczeń łanowych z czterech lokalizacji południowej Wielkopolski: Kościelca w powiecie kolskim, Godziątkowa w powiecie kaliskim, Żołędnicy niedaleko Rawicza oraz Baranówka koło Pleszewa. Na wykresach widoczne były różnice w plonowaniu poszczególnych odmian w zależności od klasy ziemi. Najlepsze wyniki uzyskano w Godziątkowie i Żołędnicy, za to najwięcej odmian – ponad 50 – testowano w Baranówku. – Ile dało Ricardinio z pola produkcyjnego w Żołędnicy? Prawie 16 ton przy wilgotności 27-28%. Ale tam była woda – raz spadło 100 litrów, drugi raz w ciągu kilku minut 70. To tę kukurydzę uratowało. A na innych polach w tym gospodarstwie zbieraliśmy za suchą – tłumaczył Mirosław Nowaczyk.
Rolnicy pytali o odmianę Agro Vitallo, która na polu pod Rawiczem osiągnęła plonowanie blisko 15 ton przy wilgotności nieco ponad 22%. – To jest odmiana późna, wymaga opóźnienia zbioru. Jest najlepsza, jeśli chcemy zebrać dużo masy z hektara, bo mamy mało pola w stosunku do ilości krów. Podobną charakterystykę ma Agro Yoko. Ale kiszonki tak dobrej jakościowo z tych odmian, jak w przypadku Walterinio, Ronaldinio czy Agro Polis nie ma – wyjaśniał przedstawiciel KWS.
Z kolei właściciel GPH Zawieja Robert Zawieja mówił o warunkach wegetacji kukurydzy i elementach agrotechniki, które miały wpływ na wysokość plonu.
– Różnice odmianowe zaczynają być stosunkowo nieduże, co widać na przykładzie naszych poletek. (...) Problem doboru przestaje już być najważniejszym problemem. Odmiany wykorzystują możliwości plonowania w waszych gospodarstwach – ilość wody, nawożenie, to wszystko, co im stworzycie. Problem zaczyna być innego rodzaju – jak sprawić, by warunki, które stwarzamy tym roślinom, były lepsze, żeby uzyskać kolejne pół tony z hektara? (...) Podstawową kwestią jest czynnik wody. Bardzo suchy wrzesień zadecydował, że odmiany późne niekoniecznie mogły wykorzystać swój potencjał. W takich sytuacjach szalenie istotna staje się agrotechnika – w zależności od stosowanych nawozów, preparatów dolistnych, kukurydza zmienia plonowanie – stwierdził gospodarz spotkania.
W jego opinii skupienie się na samym tylko doborze odmian jest niewystarczające. Pierwszym krokiem powinno być ustalenie warunków gospodarowania. – Czy powinienem słuchać, mając klasę IVb, o rekordach? Trzeba to sprowadzić na swój grunt i szukać odmiany pod swoje warunki. Jeśli mamy 10 ton na sucho, to myślimy o 10,5, 11, a nie 15. Starajmy się podbić o pół tony na hektarze – radził Robert Zawieja. Następny krok to dobranie odpowiednich mieszanek preparatów do dokarmiania dolistnego. Na spotkaniu rolnicy poznali wyniki stosowania kilkunastu różnych kombinacji i ich wpływ na faktyczny wzrost plonu i opłacalność. Z 1 złotego wydanego na niektóre środki zysk wyniósł nawet 8 zł. Inne testowane na gospodarstwie w Baranówku nie wykazały za to żadnej poprawy.
Przedstawiciel firmy Bayer – Piotr Wyrwas – omówił środki chemiczne do zwalczania chwastów, chorób i owadów w kukurydzy, rzepaku i innych zbożach. Szczególną uwagę zwrócił na preparaty nowej generacji, które są bardziej przyjazne dla środowiska i tańsze w stosowaniu. Z kolei specjalistka od żywienia zwierząt Romana Kwapisz zaprezentowała zasady robienia dobrej kiszonki z kukurydzy, tak do bydła - z całych roślin, jak i do trzody - z samego ziarna. Przeprowadziła także w swoim laboratorium badania jakości kiszonki. Znaczne różnice w wynikach doświadczeń były efektem różnic wynikających z terminu koszenia i jakości pracy maszyny.