Ciepła zima. Szkodniki i choroby mają pole do popisu
Mamy kolejną bezśnieżną i łagodną zimę. Wiele wskazuje na to, że styczeń 2020 będzie można uznać za jeden z najcieplejszych, jakie do tej pory były w Polsce. W grudniu słupki rtęci też były mocno "na plusie". Luty, teoretycznie najbardziej zimowy miesiąc, również zapowiada się z temperaturą powyżej normy. Nie wróży to niestety nic dobrego oziminom. Taka pogoda sprzyja bowiem występowaniu szkodników i chorób na polach.
W ostatnim tygodniu stycznia sprawdziliśmy, jak prezentują się oziminy - zarówno rzepaki, jak i zboża.
Kondycja roślin
- Dzień jest coraz dłuższy. Istnieje więc obawa, że wegetacja na plantacjach rzepaku zacznie ruszać na całego. Z drugiej strony można jednak powiedzieć, że wegetacja tak naprawdę nie została zatrzymana (...), była raczej taka uśpiona - mówi Juliusz Młodecki, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
Zaznacza jednocześnie, że rzepaki miały nie najgorszy start. - Rośliny w ten okres zimowy weszły nieźle. Na razie trudno mówić o jakichkolwiek uszkodzeniach. Wilgoć w ziemi się utrzymuje, więc na wiosnę teoretycznie powinno być dobrze - przypuszcza szef KZPRiRB. Trzeba jednak zakładać każdy scenariusz, nawet ten najgorszy. - Jest jednak duże niebezpieczeństwo, że te rośliny nie zostały odpowiednio zahartowane. Przed nami cały luty, a jak wiadomo powszechnie, właśnie ten miesiąc w ostatnich latach jest najbardziej zimowy. (...) Gdyby więc w tym okresie temperatura gwałtownie spadła - poniżej 10-15 stopni C, co zresztą nie jest żadnym dziwnym zjawiskiem w naszej strefie klimatycznej, i nie byłoby śniegu, to trzeba się wówczas obawiać zarówno o rzepak, jak i o zboża - zaznacza nasz rozmówca.
Jak prezentują się zboża ozime?
- Tutaj przede wszystkim chciałbym się wypowiedzieć jako rolnik. Rośliny ogólnie wyglądają dobrze. Chciałbym jednak zwrócić przy tym uwagę na dość ciekawe zjawisko. Otóż w lepszej fazie są te zboża, które zostały zasiane później niż mówi termin agrotechnicznym - w październiku, dlatego że ten przebieg pogody - to, że praktycznie nie było zimy - dawał roślinom możliwość wzrostu i rozwoju, mówię tu głównie o pszenicy, ale dotyczy to także jęczmienia - relacjonuje Juliusz Młodecki, które gospodarstwo znajduje się w zachodniej części woj. kujawsko-pomorskiego.
Jak wyglądają pozostałe zboża? - Natomiast zboża, przede wszystkim pszenica, zasiane w terminach agrotechnicznych - na początku drugiej dekady września, są za bardzo wybujałe. Na polach powstał, mówiąc kolokwialnie, taki kożuch. Tam na pewno będzie większa presja chorób (...). Węzły krzewienia są bardzo wysoko ponad ziemią. To z kolei będzie zwiększało ryzyko wylegania - podkreśla Juliusz Młodecki.
Szkodniki i choroby
Nasz rozmówca zwraca również uwagę na to, że pokłosiem wysokich temperatur, zarówno jesienią, jak i zimą będzie nie tylko zwiększona presja ze strony chorób, ale także szkodników. - W normalnych latach było tak, że najpierw pojawia się babie lato, potem w pierwszej-drugiej dekadzie października przychodzą przymrozki, które hamują wylęganie się kolejnych pokoleń tych agrofagów. Jeśli to wszystko żyje jednak cały czas, to te szkodniki mają większe pole do popisu - twierdzi szef KZPRiRB. - Rzepak, nawet dzięki pozytywnym efektom stosowania zapraw neonikotynoidowych, to i tak trzeba było jeszcze chronić zabiegami nalistnymi - dodaje.
Szkodnik, jaki jest ostatnio na tapecie, to łokaś garbatek. - W moim gospodarstwie nie miałem z nim styczności, ale słyszałem, że inni rolnicy - tak - mówi Juliusz Młodecki. Problem z łokasie występuje m.in. w niektórych powiatach w woj. wielkopolskiego i lubelskiego. Larwy tego szkodnika wciągają rośliny do swoich podziemnych korytarzy. Uszkodzone giną, a w ich miejscach na polach powstają różnej wielkości puste place - potocznie zwane „łysinami". Larwy łokasia żywią się bowiem liśćmi zbóż i traw - żują je i wysysają. Trudno je nakryć „na gorącym uczynku”, gdyż żerują nocy, nawet w grudniu i styczniu, jeśli nie ma mrozów. - Rośliny zaczęły mi znikać z pola. Długo nie wiedziałem, co jest tu grane. Skontaktowałem się więc z zaprzyjaźnionym agronomem. Diagnoza była szybka - łokaś. Teraz czekam do wiosny. Będę musiał przesiać zboże - mówi rolnik z Wielkopolski. O podobnej sytuacji opowiada również Krzysztof Kurus, specjalista z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego:
- Problem z tym szkodnikiem był bardzo duży. Właściwie nadal jest. Ostatni telefon w tej sprawie miałem w ubiegłym tygodniu. Sygnały są dość częste, w tym roku szczególnie. Uwarunkowane jest to przede wszystkim tym, że mieliśmy ciepłą jesień. Największe żerowanie tego szkodnika obserwowaliśmy na końcu listopada i w grudniu. Ostatnio tak duży problem z łokasiem był bodajże w latach 2006-2007.
Juliusz Młodecki w tym temacie ochrony zbóż i rzepaku przed szkodnikami i chorobami zwraca uwagę na jeszcze jedną istotną sprawę: Pogoda nie jest naszym sprzymierzeńcem. Nie należą do niej również osoby, które podejmują decyzję o wycofaniu kolejnych substancji czynnych z ochrony roślin. To w pewien sposób również wybija nam oręż z ręki, który pozwoliłby jakoś racjonalnie na tych plantacjach się zachowywać. Na tym nie kończy. - Traktuje się nas jako wrogów środowiska, którzy czyhają na swoich opryskiwaczach, żeby tylko wyjechać w pole i pryskać bez opamiętania. Prawda tymczasem jest zupełnie inna. Każdy wyjazd w pole opryskiwaczem to przecież minimum 100 zł. Każdy z nas rolników robi na polu to, co jest niezbędne i chciałby problem, jaki pojawia się na polu, rozwiązać najlepiej jednym zabiegiem, tak niestety w wielu przypadkach się nie da. Naszym zamiarem nie jest naprawdę wytrucie wszystkiego dookoła.
Susza
Na wielu polach zauważalna jest też susza. - Największym problem z mojego punktu widzenia jest deficyt wody. To jest kluczowy problem. W związku z tym, że nie spadł śnieg, zapasy wody nie zostały uzupełnione, wręcz przeciwnie - można nawet stwierdzić, że jej ubyło. W pierwszej połowie stycznia naszych stronach było bowiem na tyle słonecznie, że na polach zaczęliśmy obserwować bielenie się gleby - zwraca uwagę Krzysztof Kurus, specjalista z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Informacje na ten temat, przekazywane przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, też są niepokojące:
- Najnowsze dane wskaźnika wilgotności gleby dla stycznia 2020 roku wskazują na niską wilgotność gleby - poniżej 40%, a miejscami nawet poniżej 35% (w profilu na głębokości poniżej 1m). Przyczyną przede wszystkim jest brak opadów - bezśnieżna i sucha a przy tym ciepła zima - uniemożliwia odbudowę wilgoci w glebie. Obecnie na obszarze Kujaw, województwa zachodniopomorskiego, poprzez województwo pomorskie, wielkopolskie oraz na połowie obszaru regionu łódzkiego, jak również warmińsko-mazurskiego, dane wskazują na bardzo intensywną suszę atmosferyczną i rolniczą.
Czytaj także: