Absurdy aplikacji suszowej. "Nikt już nie chce składać wniosków". Wrócą komisje?
Podczas ostatniego, wielogodzinnego spotkania rolników z ministrem Czesławem Siekierskim i przedstawicielami resortu, poruszono wiele bardzo ważnych kwestii.
Rozmowy były merytoryczne, choć oczywiście pewnych emocji i tak nie brakowało. Największe z nich wzbudzała oczywiście kwestia aplikacji suszowej. A konkretniej problemów z nią związanych.
Rolnicy alarmują od dawna: aplikacja suszowa nie działa poprawnie
Przypomnijmy: temat wzbudza ogromne emocje od dawna, piszemy o tym na bieżąco na łamach „Wieści Rolniczych”.
Kontrowersje były zarówno w roku ubiegłym, jak i w tym. Stąd trudno się dziwić wielu gorzkim słowom, które padły podczas spotkania z ministrem rolnictwa.
Rolnicy mówili wprost: mają dziś ogromny żal do resortu za to, że pomimo wielu obietnic – nic w kwestii aplikacji suszowej się nie zmieniło.
Nadal – mimo często tragicznej sytuacji na polach – wylicza straty poniżej poziomu, który kwalifikuje się do odszkodowań (czyli 30 proc.)
- Ta aplikacja powinna po prostu trafić do kosza. Ona nie ma racji bytu – mówił na spotkaniu z ministrem wprost rolnik z woj. lubuskiego.
- Nikt nie chce już nawet składać wniosków, i robić z siebie debila. Bo my składamy, a aplikacja i tak pokaże np. 15 proc. strat – dodawał z żalem kolejny rolnik.
Rolnicy powtarzali na spotkaniu wiele kwestii – o których alarmują od dawna, czy to osobiście, czy poprzez izby lub inne środowiska.
Aplikacja suszowa. - Nie mamy nawet jak się odwołać - mówią rolnicy
Jak dodają – najgorsze jest to, że dziś rolnik jest z góry na straconej pozycji – ponieważ nawet, jeśli nie zgadza się z wyliczeniami z aplikacji suszowej – to nie ma żadnej instancji odwoławczej.
- My nie możemy się nawet odwołać, jeśli nie zgadzamy się z wynikami aplikacji – komentowała wprost jednak z rolniczek.
To nie wszystko. Problemy były bowiem nawet w momencie, gdy udało się wymusić powołanie komisji do szacowania strat z powodu suszy.
Choć, jak alarmowali niektórzy – nawet z tym w niektórych regionach Polski był problem, bo nie wszędzie była wola, by taką komisję powołać.
Z kolei tam, gdzie się udawało – dochodziło do innych kuriozalnych sytuacji.
- Ja mam np. ziemię w trzech różnych gminach. I tylko z jednej można było wprowadzić do systemu protokół, z pozostałych dwóch już nie. Gdzie my w ogóle możemy to dziś zweryfikować? – pytał jeden z rolników.
Problem z definicją suszy rolniczej
Gospodarze podkreślali ponadto, że dziś problemem jest zresztą sama definicja suszy, która utrudnia zracjonalizowanie pomocy rolnikom.
Bo za sytuację na polach odpowiada bowiem nie tylko deszcz, ale także same temperatury. Tymczasem to - nie ma już wpływu na wyliczenia. Tym samym rolnicy nie mogą liczyć później na pomoc finansową.
Co na to przedstawiciele ministerstwa?
Co mówi ministerstwo o aplikacji suszowej? Jak odnosi się do zarzutów rolników?
Jak twierdziła Beata Gawlik-Pliszka z departamentu budżetu ministerstwa rolnictwa – w rozumieniu obecnych przepisów nie można temperatur uwzględniać przy ocenianiu suszy, bo jest to inne zjawisko meteorologiczne.
- Musielibyśmy dołączyć go do katalogu, ale IUNG (Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa, dop. red.) mówi na razie, że nie ma możliwości – odpowiadała wicedyrektor departamentu.
Co z kolei z innymi zarzutami rolników?
Jak komentowała przedstawiciela resortu rolnictwa, za najważniejsze wyliczenia, które ostatecznie wpływają na ocenę suszy na polach danego rolnika, nie odpowiada sama aplikacja, ale system monitoringu suszy rolniczej, prowadzony rzez IUNG.
- To właśnie te dane pokazują – czy susza wystąpiła, i jaka ona była – tłumaczyła.
Odnosząc się do komisji szacujących straty, które obowiązywały jeszcze przed powstaniem aplikacji suszowej, mówiła - że i wtedy głosów niezadowolenia nie brakowało.
- Spotykamy się nie pierwszy raz i przypomnę, że zanim była aplikacja, państwo również przyjeżdżali do ministerstwa, były zastrzeżenia do systemu monitoringu suszy. Bo komisje – tak wcześniej tak i teraz – mogą szacować suszę tylko w danych uprawach. Tymczasem dzięki tym właśnie naszym spotkaniom, wprowadziliśmy m.in. monitoring kukurydzy na klasie V i VI – opowiadała Beata Gawlik-Pliszka.
Jak dodawała ponadto – w minionym 2024 roku algorytm aplikacji był identyczny jak w roku 2023.
- Nie zmieniliśmy przepisów, nic nie zmienialiśmy w aplikacji. Działa dokładnie tak samo. W roku 2024 susza była w dużo mniejszym stopniu niż w roku poprzednim – tak nam napisał IUNG – tłumaczyła przedstawicielka resortu rolnictwa.
Dlaczego rolnicy nie mogą się odwołać od wyników, jakie tworzy aplikacja suszowa?
Co z kolei z kwestią odwołań od wyników działania aplikacji? Czy rolnik może mieć do tego prawo?
- W każdym demokratycznym państwie można odwołać się od danej decyzji – podkreślali bowiem wprost rozgoryczeni rolnicy.
Resort odpowiada jednak, że obecnie takich możliwości nie ma. Dlaczego?
- Zwracam uwagę, że szacowanie szkód nie odbywa się w trybie KPA. To tylko aplikacja, która to przelicza. Aby uczuciwie to rozpatrzyć – musiałoby to być w takim terminie, aby uprawy były na polu. A możecie zgłaszać suszę do 15 października – kiedy w większości upraw już nie ma – odpowiadała jedynie wicedyrektorka.
Aplikacja suszowa a zdjęcia satelitarne
Wśród głosów rolników nie brakowało argumentów - by skupić się na miarodajnych danych - które nie zniekształcają rzeczywistej sytuacji na polach. Padały m.in. sugestie odnośnie zdjęć satelitarnych.
Odpowiadając na to - wicedyrektora resortu zaznaczała, że w tym roku aplikacja będzie w większej mierze opierać się na zdjęciach satelitarnych.
Rolnicy: trzeba zmienić system pomiarowy w sprawie suszy
Rolników wspomniane tłumaczenie nie przekonywały w żadnej mierze. Bo – jak zaznaczali – słyszą to samo od dawna.
Niektórzy wprost twierdzili, że skoro aplikacja nie działa – powinno się ją zawiesić i wrócić całkowicie do komisji.
Inni dodawali, że wystarczy odrobina chęci do szerszych zmian. Bo - jak tłumaczyli - sytuacja się nigdy nie zmieni przy obecnym systemie pomiarowym suszy, i przy obecnych przepisach.
- W moim regionie stacja IUNG jest ok. 27 km dalej. Dlaczego na jej podstawie ktoś wylicza sytuację u mnie? A ja mam swoją stację – komentował wprost jeden z rolników.
Skoro więc - ak podkreślali gospodarze – obecne systemy pomiarowe są niemiarodajne – wystarczy oprzeć się na innych rozwiązaniach.
- Można podpiąć aplikację pod wszystkie stacje meteorologiczne i hydrologiczne w Polsce. Dobry informatyk nie miałby z tym problemu. To są łatwe do zebrania dane! – sugerował m.in. jeden z rolników obecnych na spotkaniu.
Minister rolnictwa o suszy i aplikacji suszowej. "Gdybyśmy mieli iść według komisji..."
Sam minister rolnictwa, Czesław Siekierski, nie gryzł się w język i uczciwie odpowiadał rolnikom na wspomniane zarzuty.
- Gdybyśmy mieli iść z suszą według komisji – to by nam zabrakło pieniędzy w ogóle. To już mieliśmy przy przymrozkach w sadach – pewne rejony na Mazowszu trzeba było wyłączyć, bo tam straty szacowano większe niż w Sandomierzu czy na Ziemi Lubelskiej – odpowiadał Czesław Siekierski.
Minister nie ukrywał przy tym, że – ze wszystkimi wspomnianymi kwestiami finansowymi – musi przebić się ponadto w samym rządzie.
- Na jednym z posiedzeń rządu mówiłem o mniejszych plonach z powodu suszy. A wtedy jeden z ministrów mnie zapytał: to jak to jest – bo poprzednio mówiłeś, że trzeba dopłacać, żeby wyeksportować zboże – opowiadał sugestywnie Czesław Siekierski.
Czy będzie nowy ekoschemat związany z pomiarami?
Na koniec padała jednak ciekawa deklaracja z ust ministra – w kontekście pomiarów, o których mówili wcześniej rolnicy.
- Chcemy zwiększyć, a wręcz wprowadzić w ekoschematach prowadzenie pomiarów. Byłby to ekoschemat płatny za dokonywanie pomiarów w gospodarstwie. Myślę, że w tym kierunku pójdziemy. Problem jest. Nie rozwiązaliśmy go, ale nie jest prawdą, że się nim nie zajmowaliśmy – odpowiadał Czesław Siekierski.
Aplikacja suszowa. "Nie ma tak dużego kosza..."
To nie koniec. Minister Czesław Siekierski zadeklarował, że w najbliższym czasie spotyka się z naukowcami z instytutów badawczych w celu omówienia kwestii związanych z suszą.
Na koniec warto wspomnieć krótką wymianę zdań – między jednym z rolników a ministrem – w kontekście aplikacji suszowej.
- Ta aplikacja nie nadaje się do niczego, proszę wyrzucić ją do kosza – mówił do ministra jeden z rolników.
- Myślę, że nie ma tak dużego kosza... - odpowiadał żartobliwie Czesław Siekierski.
CZYTAJ TAKŻE: Koniec z rolnikiem “na papierze”? Aktywny Rolnik - będą zmiany
- Tagi:
- susza
- rolnicy
- aplikacja suszowa