Wojciech Styburski: Zawsze zarabiamy na świniach
Od lat producenci trzody chlewnej skarżą się na niskie ceny. Czy zrzeszanie się w grupy producenckie jest szansą na częściową stabilizację?
Tak. To jest jedyny główny kierunek. Jeżeli mamy być konkurencyjni, musimy się zrzeszyć i skutecznie integrować. Przewagę rynkową ciężko będzie nam zbudować, ale musimy być konkurencyjni. Za chwilę będziemy musieli się zmierzyć z żywnością z Ukrainy czy z krajów Mercosur. Koniecznie trzeba się integrować w celu wymiany doświadczeń, wiedzy, budowania niezależnego skutecznego know-how, które zbliża nas do bardzo wysokiej wydajności. W tym zakresie mamy bardzo dużo do zrobienia. Polska locha odsadza średnio 22-23 prosiąt w skali roku. Duńska, holenderska niemiecka odchowuje 34-37. Drugą sprawą jest skuteczne zarządzanie zasobami, które mamy. Trzeba się koncentrować na produkcji prosiąt i budować niezależność w produkcji tucznika. W następnej kolejności możemy skutecznie kupować środki do hodowli, a potem sprzedać naszego tucznika. Przy zbiorowych zakupach możemy zaoszczędzić dodatkowo 15%, a przy wspólnej sprzedaży jesteśmy w stanie o co najmniej 5% uzyskać wyższą cenę kontraktową.
W grupie, której pan przewodniczy, cena warchlaka jest wyznaczana w oparciu o koszty produkcji i dopiero po sprzedaży tucznika, dzielicie się nadwyżką pomiędzy hodowcami warchlaka i tucznika. Ile dzisiaj otrzymuje producent warchlaka, a ile tucznika?
W modelu algorytmu AgroIntegracji cena warchlaka jest wyznaczana w oparciu o koszty produkcji warchlaka i dopiero po sprzedaży tucznika dzielimy się nadwyżką. Obecnie warchlaka kupujemy za około 250 złotych. Po 13 tygodniach, kiedy sprzedamy tucznika, będziemy wiedzieć, ile ostatecznie ten warchlak będzie kosztował. Na dzisiaj w tej kryzysowej sytuacji w całym łańcuchu produkcyjnym zysk wynosi około 90 złotych. Ponad 50 złotych zostaje i trafia do producenta warchlaka, a 40 złotych do hodowcy tuczników. Celem projektu jest stabilizacja rynku tuczników i prosiąt. Dzięki temu jeden segment wspiera drugi, a rynek staje się bardziej przewidywalny.
Od ilu lat funkcjonuje już ten sposób wyliczania cen tucznika? Ile w tym czasie udało się tuczników sprzedać i zarobić?
Trzy lata. Nasz algorytm obejmuje 30 gospodarstw, sprzedaliśmy powyżej 70 tysięcy tuczników. Tuczymy bez antybiotyków oraz GMO i tylko polskie świnie. To rozwiązanie daje nam odporność na kryzysy i na wszystkie wahania koniunkturalne. W najlepszych czasach zarabialiśmy na sztuce więcej niż 400 zł, dzisiaj tylko 90. Podkreślę jeszcze raz, że zawsze zarabiamy na świniach i zysk dzielimy proporcjonalnie na producentów prosiąt i producentów tuczników.
Czy wszystkie pieniądze dzielicie między członków, czy też inwestujecie je?
AgroIntegracja jest operatorem systemu. W ramach rozwiązania zostają dwa złote od sztuki na koszty administracyjne i na zarządzanie całym projektem algorytmu. To jest jedyny koszt dla hodowców. Chcę zaznaczyć, że to rozwiązanie daje nam alternatywę do tuczów kontraktowych. W ramach algorytmu zawsze pokrywamy koszty produkcji i mamy możliwość uczestnictwa w pełnej nadwyżce rynkowej.
Jak na przestrzeni lat zmieniała się państwa pozycja w stosunku do ubojni?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z ubojniami współpracujemy na podstawie umów. Kontraktujemy z dużym wyprzedzeniem. Zawsze w środy i czwartki na bazie giełdy AgroIntegracji uzgadniamy cenę tucznika rzeźnego, którego będziemy sprzedawać przez najbliższy tydzień.
Każdorazowo stawka jest wyższa niż rynkowa. Tygodniowo sprzedajemy ponad 13 tysięcy tuczników. Bezpośrednio stawkę negocjujemy dla około 7,5 tysiąca tuczników tygodniowo. Dla pozostałych 6 tysięcy rolnicy próbują sami uzgadniać ceny.
Jaka jest aktualnie stawka za kilogram tucznika wagi żywej dla uczestników projektu AgroIntegracji? Na rynku cena waha się od 4,70 do 4,80 zł?
Cena za kg wagi żywej wynosi od 5,35 zł do 5,50 zł, a w klasie WBC kształtuje się od 6,70 do 6,90 zł.
Czy ubojnie same zabiegają o trzodę z waszej grupy, bo wiedzą, że tucznik jest dobrej jakości. Czy musicie szukać rynków zbytu?
Ubojnie bardzo chętnie z nami współpracują. Po pierwsze, wolumen produkcji jest bardzo duży, który daje bezpieczeństwo surowcowe dla wielu zakładów. Po drugie bardzo mocno stawiamy na jakość. Staramy się, aby nasze świnie były jednorodne i nie było odchyleń wagowych. Muszą być „równe pod sznurek”. Taki surowiec jest najlepszy dla zakładów mięsnych. Z całej partii zwierząt mogą bardzo dużo produktu sprzedać w pierwszej klasie.
Z jakimi problemami borykają się grupy producentów?
Największy problem grup producentów jest lojalność członków. Ktoś zewnątrz potrafi naszą współpracę rozbić 5 groszami. „Skupnikom” nie jest na rękę, że integrujemy się, tworzymy konsekwentną współpracę, ponieważ oni wtedy wypadają z rynku. W ostatnim czasie obserwujemy bardzo dużo zabiegów konkurencji nakierowanych na rozbicie naszej platformy współpracy.
Czy była taka sytuacja, że ktoś właśnie wystąpił z grupy, a potem chciał wrócić?
To nie jest tak, że ktoś występuje. Sprzedaż tuczników planujemy z dużym wyprzedzeniem. Negocjujemy cenę. Przed transakcją któryś z rolników się wycofuje, bo ktoś mu zaoferował o 5 groszy wyższą cenę, np. z powodu dużego deficytu na rynku lub z nieuczciwej wyceny. Hodowca wycofuje się ze sprzedaży. W tym momencie nasze relacje z zakładami się zaburzają. Nie wywiązujemy się z zakontraktowanych ilości. Przeważnie udaje nam się wybrnąć z takiej sytuacji. Zazwyczaj „niewierny Tomasz” bardzo szybko wraca, bo okazuje się, że za pieniędzmi musiał długo czekać albo w finalnym rozliczeniu, nie było wcale tak różowo, jak wszyscy dookoła opowiadali i obiecywali.
Panuje przekonanie, że kiedyś prowadzenie grupy producenckiej było łatwiejsze. Dlaczego?
Dzisiaj grupy funkcjonują na podstawie Planu Strategicznego dla Wspólnej Polityki Rolnej (PS WPR) na lata 2023-2027. Ich prowadzenie jest bardziej skomplikowane. Każda złotówka, która jest wydawana przez grupę z dotacji, musi być skrupulatnie zaplanowana i rozliczona. Biznesplan musi być rzetelnie wdrożony i zrealizowany. Wcześniejsza pomoc dla grup producentów miała charakter ryczałtowy.
Jakich rozwiązań systemowych oczekujecie od państwa?
W mojej ocenie obecne wsparcie dla grup jest bardzo dobre. Ubolewam nad tym, że mamy małe zainteresowanie tą formą pomocy. W ostatnim czasie założono mało grup i organizacji producentów rolnych. Jest niechęć ze strony rolników. Czego oczekujemy? Chcielibyśmy, aby limit pomocy 100 tys. euro na jedną organizację został zwiększony. Wspomniana kwota obowiązuje od 2012 roku. Do dnia dzisiejszego bardzo mocno ta stawka zdewaluowała się. Liczmy na co najmniej 300 tys. euro.
Dlaczego tak trudno rolników namówić do udziału w grupie?
Mieliśmy bardzo dużo i nadal jest sporo instrumentów związanych z rozwojem indywidualnego gospodarstwa rolnego. Wiele gospodarstw rolnych w Polsce doposażyło się w sprzęt, który nie zawsze jest racjonalny, ale daje tym producentom niezależność. Po pierwsze rolnicy nie są skłonni, żeby wspólnie działać, bo mają dzisiaj dostęp do indywidualnego wyposażenia. Po drugie wyniki naszych badań wskazują, że producenci nie do końca wierzą przyszłym swoim kooperantom, dlatego, że w procesie produkcyjnym mamy bardzo dużo „ kombinacji”, które skutkują tym, że nie każdy z tych producentów ma czyste sumienie.
W debacie Wieści Rolniczych na Bednarach powiedział Pan, że nie wszyscy rolnicy nadają się do grupy.
W ciągu ostatnich 2 lat z rynku w Polsce zniknęło 20% gospodarstw zajmujących się produkcją trzody chlewnej. Ten proces będzie cały czas postępował. Śmiem powiedzieć, że w związku z jej rozdrobnieniem w Polsce 70% gospodarstw zrezygnuje z hodowli przede wszystkim z powodu nieprofesjonalnej produkcji. Ci hodowcy nie nadają się do grupy producentów. Oni z tą produkcją nie wiążą przyszłości. Dzisiaj, przystępując do organizacji, co najmniej 6 lat powinniśmy prowadzić hodowlę.
Produkcja trzody chlewnej znajduje się w kryzysie. Na rynku jest za dużo paszy. Minister Rolnictwa mówi, że żeby poprawić tę sytuację, należy zwiększyć hodowlę trzody chlewnej w Polsce, tym samym rozwiąże się problem z nadmierną ilością paszy na rynku. Czy Pana zdaniem jest to dobry kierunek ?
Bardzo duża ilość zbóż paszowych i zmniejszający się koszt paszy pozytywnie wpływa na wynik produkcyjny trzody chlewnych. Nawet przy niskich cenach w skupie jeszcze zarabiamy. Aby dzisiaj produkować świnie w Polsce na bazie tanich surowców paszowych, przede wszystkim musimy mieć prosięta, lochy, a tego w naszym kraju brakuje. Powinniśmy wszystko zrobić, aby odbudować pogłowie trzody chlewnej i wyprodukować 7 milionów brakujących prosiąt w Polsce. Potrzebujemy 200 tysięcy loch, żeby to zaplecze zbudować. To jest długotrwały proces. Myślę, że będzie nam bardzo ciężko zagospodarować całe zboże paszowe w tym segmencie.
AgroIntegracji zrzesza nie tylko grupy trzody chlewnej. Proszę wymienić pozostałe.
Obsługujemy grupy producentów żywca wołowego, mleka i producentów upraw rolnych.
Których jest najwięcej?
Trzody chlewnej. AgroIntegracja jest bardzo mocno wyspecjalizowana w rozwoju produkcji trzody chlewnej.
Ile AgroIntegracja pozyskała środków z dotacji i na co te pieniądze trafiły?
Pomogliśmy ponad 150 grupom producentów rolnych. To jest bardzo duża grupa hodowców, w tym jest 60 grup hodowców trzody chlewnej. Zrzeszamy ponad tysiąc gospodarstw.
Rozmawiała
Elżbieta Rzepczyk
- Tagi:





























