Sprzedaje co miesiąc, żeby załagodzić zawirowania na rynku trzody chlewnej
Rolniczka całe życie związana jest z produkcją trzody chlewnej. W tym roku otrzymała Puchar Marszałka Województwa Łódzkiego za zajęcie I miejsca w konkursie na bezpieczne gospodarstwo, ale mogłaby otrzymać go również za gospodarstwo lśniące czystością. Jest biznesmenką, żoną, matką i babcią, ale również kobietą świadomą swojej wartości. Renata Żerek to kolejna bohaterka cyklu „Zawód? Rolniczka!”.
Sprzedaż tuczników co miesiąc
Gospodarstwo Renata Żerek przejęła od rodziców przed 25 laty, ale już jej dziadkowie i pradziadkowie zajmowali się rolnictwem. Z początkowych kilku macior w cyklu zamkniętym, powstała firma rodzinna. Renata Żerek gospodaruje razem z mężem Zbigniewem oraz synem i synową na 40 hektarach gruntów oraz zajmuje się chowem kilku tysięcy świń. Na polach uprawiana jest kukurydza, pszenżyto i pszenica dla własnych zwierząt a to, czego brakuje dokupowane jest tuż po żniwach. W celu magazynowania zbóż pobudowana została nowa hala.
Trzoda chlewna produkowana jest w partiach o różnym wieku, aby było bezpiecznie i ekonomicznie:
Ceny żywca wahają się i bezpieczniejsza jest sprzedaż ciągła, a nie jednorazowa.(…) Mamy sprzedaż co miesiąc, aby uzyskać jakąś średnią w skali roku. (…) Podobno jest więcej wieprzowiny w Europie i przez to są spadki. Właśnie rozmawiałam z zakładem, który miał odebrać tuczniki, jednak ze względu na to, że nie ma zamówień, zakład zamówił sobie mięso z Irlandii i odmówił odbioru żywca – opowiada rolniczka, a na pytanie, co robi w takiej sytuacji, dodaje: - Dzwonię do innych zakładów i czekamy na odbiór pod koniec przyszłego tygodnia.
Odbiorcami są sprawdzone zakłady, które płacą terminowo. Gospodarstwo nie podpisuje żadnych umów, lecz handluje na wolnym rynku.
Brak prosiąt polskich
Prosięta kupowane są z Danii. Renata Żerek chwali ich mięsność i dostępność dużych partii, ale jednocześnie wskazuje na brak pomocy ze strony polskiego państwa dla rodzimych hodowców, którzy chcieliby rozbudować swoje gospodarstwa w kierunku ferm zarodowych.
Nie ma dużych ferm, które proponowałyby warchlaka w większej ilości. Jest dużo papierów i wysokie wymogi ze względu na ochronę środowiska przy stawianiu potrzebnych budynków. Jest dużo komplikacji i pozwoleń. Rolnicy są zniechęceni do starania się o takie pozwolenia. (…) Uważam, że gospodarstwo jest mało bezpieczne, jeżeli jest uzależnione od czynników zewnętrznych. W przyszłości jest bardzo ważne, aby gospodarstwa, które są w cyklu zamkniętym, miały większą szansę na przetrwanie – mówi z przekonaniem hodowczyni.
Produkcja trzody chlewnej generuje duże ilości gnojowicy. Ta w komornickim gospodarstwie spuszczana jest do zbiornika, a następnie wywożona nie tylko na własne pola, ale również te należące do okolicznych rolników: - Na początku był problem, aby przekonać rolników, ale jak zobaczyli, że sąsiad ma lepsze zbiory zboża niż na sztucznych nawozach, to zaczęli chętnie brać. No i gnojowica jest tańszym nawozem – reasumuje Renata Żerek.

Przy dopłatach unijnych maszyny są tańsze
W rodzinnym gospodarstwie chętnie kupowane są nie używane, lecz fabrycznie nowe maszyny, a to za sprawą korzystnych programów dofinansowujących sprzęt. Renata Żerek jest w nich obeznana jak mało kto.
- Jestem zwolenniczką nowych maszyn, a to ze względu na to, że się nie psują przez dłuższy okres użytkowania. (…) Przy dopłatach unijnych są te maszyny wiele tańsze. Ostatnio syn zakupił opryskiwacz skomputeryzowany. Była fajna dotacja, bo 80% netto – mówi hodowczyni trzody chlewnej.

Puchar za bezpieczne gospodarstwo
Renata Żerek odebrała niedawno z rąk marszałka województwa łódzkiego puchar. Puchar nie byle jaki, bo za zajęcie I miejsca w konkursie „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne 2025”. Na bezpieczeństwo z konkursu składają się maszyny, drabiny, punkty apteczne, przeciwpożarowe, warunki dla zwierząt i ludzi. - Nigdy nie braliśmy udziału w takim konkursie, bo wydawało mi się, że są lepsze gospodarstwa, a później okazało się, ku mojemu zdziwieniu, że nie. To było bardzo miłe uznanie. Na etapie ogólnopolskim, do którego zakwalifikowało się 16 gospodarstw, dostaliśmy wyróżnienie – wspomina rolniczka i przyznaje, że ma już pomysły na podniesienie nie tylko bezpieczeństwa, ale również i atrakcyjności gospodarstwa.
Rolniczka z drygiem
Mąż Renaty Żarek – Zbigniew mówi o swojej żonie tak:
- To jest prawdziwa bizneswomen. Ona potrafi sobie sama zaradzić na każdej płaszczyźnie. Ma dar i dryg. Między rolnikiem a rolnikiem też jest różnica: jedni są z przypadku, inni są z przymusu, a jeszcze inni z powołania. Renata jest właśnie z powołania. Ma wyczucie co do planowania i nie rzuca się z motyką na słońce. Przez tyle lat naszego gospodarowania wszystko było robione małymi krokami. Jak coś się zarobiło, to było to przeznaczone na inwestowanie. Nie, że jak to często jest, biorą kredyty, bo sąsiad coś sobie kupił to ja też, a potem rwą sobie włosy z głowy, bo przeinwestowali. U nas idzie to stopniowo, aby zabezpieczyć byt dzieciom, aby nie mieć długów i być pewnym, że spłaci się kredyty własną pracą. Zbigniew Żerek nie poprzestaje na tych stwierdzeniach i opowiada o poczuciu porządku i estetyki swojej żony: - Ten plac, ogród, przejazdy, ten cały porządek to jej zasługa i gust.
Renata Żerek mówi, że każdy powinien stawiać siebie na pierwszy miejscu, po czym dodaje, że udziela się w Kole Gospodyń Wiejskich i Ochotniczej Straży Pożarnej. - Pięć lat temu brałam udział w zawodach OSP, także komendy, pierwsza rota, druga rota nie są dla mnie żadną nowością – wymienia ze śmiechem gospodyni, będąca również strażakiem.
Trzy zdania na koniec
Momentem, który najbardziej lubi podczas całego dnia są chwile, gdy córki (a ma ich dwie) przysyłają zdjęcia i filmiki z rocznymi wnukami. - To jest radością mojego dnia codziennego i motywacją dla dalszej pracy – wyznaje Renata Żerek.
Na koniec trzy zdania, które wszystkie bohaterki cyklu „Zawód? Rolniczka!” mają do uzupełnienia:
- Tagi:
- tuczniki
- zawód rolniczka



























