Hodowca trzody chlewnej - zakładnik rynku i sieci handlowych
Wielkopolska Izba Rolnicza przytacza dane Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, z których wynika, że pogłowie trzody chlewnej w Polsce wynosi 9.087.478 sztuk, w porównaniu do 8.358.229 szt. z 30 marca 2023 roku i wzrosło o prawie 9%.
- We wszystkich województwach wzrosło pogłowie, największy przyrost odnotowano w województwie kujawsko-pomorskim (13,99%). W tym samym czasie zmalała do 52,8 tys. liczba stad, co świadczy dobrze o kierunku zmian, czyli koncentracji pogłowia w większych gospodarstwach - komentują Kaja Walkowska, Andrzej Przepióra i Aleksander Poznański, którzy opublikowali je na stronach Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
Czy można zatem stwierdzić, że pogłowie trzody chlewnej odbudowuje się?
- Trudno zauważyć, aby pogłowie odbudowywało się. Na przykładzie POLSUS można stwierdzić, że jest ono na bardzo niskim poziomie. Pod oceną mamy około 5 tys. loch, z czego połowę stanowi rasa puławska, która jest rasą zachowawczą i dzięki temu jest dotowana, co jest atrakcyjne dla małych gospodarstw - odpowiada nam Bartosz Czarniak, rzecznik Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej ,,POLSUS".
Odbudowa pogłowia w oparciu o polski materiał hodowlany oraz promocja, promocja i jeszcze raz promocja
Eksperci Izby zauważają, że wzrost liczby świń jest wynikiem spadku cen zbóż. Można powiedzieć, że powróciliśmy do dawnych warunków rynkowych, gdzie nie opłacało się sprzedawać zboża, tylko dodawać wartość do niego poprzez produkcję zwierzęcą. Kolejnym czynnikiem, który wpływa na rynek trzody chlewnej, są systematycznie uruchamiane przez rząd dopłaty do prosiąt urodzonych w cyklu zamkniętym. Wielkopolska Izba Rolnicza oraz inne organizacje rolnicze postulowały o wprowadzenie takiego systemu na dłuższy okres czasu i wypracowanie w Polsce modelu produkcji trzody chlewnej w oparciu o cykl zamknięty lub ścisłą kooperację rolników, co pozwoli w przyszłości na uniezależnienie się od importu warchlaków.
- Warto tutaj zaznaczyć, że jeżeli gospodarstwa chcą produkować wieprzowinę najwyższej jakości, to powinny zaopatrywać się w materiał hodowlany (mateczny czy też ojcowski), który spełnia najwyższe normy. Dlatego ważne jest, aby kupujący loszki czy knurki żądał od sprzedającego dokumentów potwierdzających pochodzenie tego zwierzęcia i wartość użytkową, bo tylko dzięki temu będzie miał pewność, że świnie przeznaczone do rozrodu, produkcji tuczników będą spełniały oczekiwania, a ich potomstwo będzie miało wysokie przyrosty oraz wyniki mięsności. Dokumentem takim jest świadectwo zootechniczne - podkreśla Bartosz Czarniak.
Warto pociągnąć dalej ten schemat działania i w naturalnej konsekwencji tego modelu zacząć promować wysoką jakość polskiej świni. Polska od dawna jest znana ze swojego rolniczego dziedzictwa i tradycji hodowli. Świnie stanowią znaczącą część naszej produkcji mięsa, a jakość mięsa jest kluczowym elementem, który przyciąga uwagę konsumentów zarówno na rynku krajowym, jak i za granicą.
- Handel mięsem jest bardzo słaby i nawet jakby te ceny były wyższe, to rzeźnie nie nakupiłyby więcej towaru, więc im nie zależy, żeby podnosić te ceny - wręcz sprzyja to obniżce. Nie mamy ustabilizowanego handlu, zwłaszcza w Polsce. Jesteśmy w Unii Europejskiej, ale nie mamy wewnętrznych instrumentów, które by promowały polskie mięso - brakuje tej promocji polskiej świni. Dzisiaj ponad 70% mięsa w Polsce jest sprzedawane przez supermarkety. Może należałoby wypracować system promocji polskiego mięsa w tych sieciach handlowych - zauważa prezes Polskiego Związku Niezależnych Producentów Świń, Bogusław Prałat.
Handel słaby, a co z cenami skupu żywca wieprzowego?
Wielkopolska Izba Rolnicza przeanalizowała również ceny skupu żywca wieprzowego w Polsce od stycznia do 10 października br. i podała, że rok rozpoczęliśmy na poziomie 7,27 zł/kg, z kolei „najwięcej” skupy płaciły w połowie lipca (wówczas cena kształtowała się na poziomie 9,02 zł/kg). Obecnie skupy „płacą” 7,73 zł/kg. Niestety, zdaniem ekspertów Izby, cena ta nie gwarantuje opłacalności producentom trzody chlewnej. Z czego mogą wynikać obniżki cen i jak one mogą długo się utrzymywać?
- Nałożyły się dwa trendy. Po pierwsze podaż żywca sezonowo wzrosła. Z drugiej strony sprzedaż wieprzowiny na rynku unijnym oraz rynkach trzecich jest ograniczona. Ceny wieprzowiny płacone przez konsumentów są obecnie o około 30 proc. wyższe niż przed kryzysem koronawirusa. W związku ze spadkiem pogłowia trzody chlewnej w UE branża przetwórcza boryka się problemem niewykorzystanych mocy produkcyjnych - odpowiada na nasze pytanie Aleksander Dargiewicz, Prezes Zarządu Krajowego Związku Pracodawców - Producentów Trzody Chlewnej POLPIG.
Zdaniem Bartosza Czarniaka, niskie ceny skupu żywca to skutek jeszcze innej sytuacji, jaka jest obecnie na świecie.
- Dotychczas wieprzowina europejska należała do najdroższych, przez co kontrahenci międzynarodowi zaczęli szukać innych alternatyw dla dostaw z UE, co zmusza zakłady do obniżania cen za surowiec, którego i tak jest stosunkowo niewiele. U nas dochodzi jeszcze ASF, który uniemożliwia sprzedaż mięsa polskiego na rynki trzecie. Problem ASF wpływa również na stan pogłowia w Polsce, gdyż rolnicy nie czują pewności produkcji - podkreśla Bartosz Czarniak.
Na branżowym rynku można tez usłyszeć również odmienną analizę przyczyn niskich stawek za żywca.
- Moim zdaniem te ceny teraz nie są podyktowane ilością zwierząt w Europie czy tam w Polsce, tylko są spekulacyjnie obniżone. Nie rozumiem z czego to może wynikać. Europa przestaje być aż tak konkurencyjna a dwa sieci handlowe, które najwięcej sprzedają mięsa chcą zbić cenę bo twierdzą że te ceny są zbyt wysokie i po prostu chcą do do niższych poziomów zejść - zauważa Bogusław Prałat.
Jakich cen możemy spodziewać się na rynku w najbliższym czasie? Czy ceny będą spadać?
- Już nie tak dynamicznie jak ostatnio, spadki te będą wręcz wyhamowywać, ponieważ pogłowie jest naprawdę niskie, a po ostatnich 2 latach, kiedy to bez przerwy dopłacaliśmy do produkcji, rolnicy są bardzo wyczuleni na kolejny kryzys cenowy. To, co nas obecnie ratuje, to są koszty produkcji, które szczególnie spadły przy bazowaniu na zbożu z zakupu. Gorzej jest w gospodarstwach, które zużywają własne zboże, ponieważ koszty produkcji tych surowców mocno poszły do góry - zauważa Bartosz Czarniak.
Spadki cen spowodowane są też umacnianiem złotówki, co powoduje, że przeliczając na naszą walutę wartość euro jest niższa.
Rządowy program odbudowy trzody chlewnej - owszem, jest
Na początku października minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus zaprezentował nowy rządowy program.
- Tak jak zapowiadaliśmy, ogłaszamy Program odbudowy pogłowia trzody chlewnej, a zwłaszcza loch i warchlaków - poinformował minister Robert Telus w trakcie konferencji, która odbyła się w gospodarstwie trzodziarskim Tomasza Wachulca w miejscowości Dziwle, w gminie Grabica.
Szef resortu rolnictwa zwrócił uwagę, że szacunkowe dane mówią o tym, że do Polski przywożonych jest około 80 procent prosiąt i warchlaków. Ogłoszony program miałby to zmienić. Minister Robert Telus podkreślił, że jest to istotne zarówno ze względu na odbudowę polskiej hodowli, ale także w kontekście produkcji zboża w Polsce, którego produkujemy dużo, więcej niż wynosi wewnętrzne zapotrzebowanie.
- Ten program został przygotowany wspólnie z hodowcami. Chcemy, aby był efektywny i cel jaki sobie stawiamy to zwiększenie pogłowia loch o 200 tys. sztuk - poinformował minister Robert Telus.
Szef resortu rolnictwa podkreślił, że program powinien wejść w życie jako pilotażowy już na początku przyszłego roku. Trwają dyskusje co do długości jego funkcjonowania, według ministra powinien on trwać nawet 10 lat.
Zgodnie z przedstawionym Programem, zakładane jest stworzenie mechanizmów wsparcia finansowego budowy, rozbudowy i modernizacji chlewni oraz ich wyposażenia.
- Program przewiduje wsparcie w postaci preferencyjnego kredytu z przeznaczeniem na budowę, rozbudowę i modernizację chlewni, w tym instalację elektryczną i wodno-kanalizacyjną (roboty budowlane i zakup materiałów budowlanych) oraz dotacji z przeznaczeniem na zakup i instalację wyposażenia - odpowiada na nasze pytania resort rolnictwa.
Według informacji, którą przesłało nam ministerstwo rolnictwa, przedstawione założenia dotyczące kredytu preferencyjnego przewidują:
- zabezpieczenie (gwarancja) spłaty kredytu ze środków publicznych nawet do 80% kwoty kredytu;
- spłatę odsetek za rolnika przez pierwsze 4 lata (przez pierwsze 2 lata – 100% odsetek, przez kolejne 2 lata – 50% odsetek);
- objęcie kredytu gwarancją nawet na 15 lat;
- bezpłatne udzielenie gwarancji.
W ramach projektowanego wsparcia w formie dotacji z przeznaczeniem na zakup i instalację wyposażenia zakłada się:
- wsparcie do wysokości 65% wartości zakupu lub leasingu oraz instalacji maszyn, urządzeń i wyposażenia chlewni, w tym koszty ogólne,
- możliwość wypłaty zaliczki do 50% kosztów kwalifikowalnych.
Jak podkreśla resort rolnictwa, uruchomienie tej pomocy wymaga zgody Komisji Europejskiej. Założenia wsparcia finansowego przygotowywane są przez Departament Pomocy Technicznej (kredyt) i Departament Budżetu (dotacja).
- Ponadto częścią Programu jest również wsparcie budowy OZE, aby w gospodarstwach, w których są chlewnie, powstawały również biogazownie. Rozwiązanie takie miałoby również korzystny wpływ na środowisko. W zależności od rodzaju instalacji OZE dotacja wyniosłaby do 20 mln zł (biogazownie i elektrownie wodne), natomiast pożyczka byłaby udzielona do 25 mln zł (wszystkie instalacje OZE) - odpowiada na nasze pytania resort rolnictwa.
Rząd swoje, praktycy swoje czyli ministerialny program bez branżowego porozumienia
Minister Telus ogłosił program odbudowy pogłowia trzody chlewnej, a rolnicy i branża mięsna mają do niego zastrzeżenia. 4 października tego roku przedstawiciele NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, Krajowego Związku Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej POLPIG, Polskiego Związku Niezależnych Producentów Świń, Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego, Związku Polskie Mięso, Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej Polsus przekazali na ręce ministra rolnictwa pismo, które zawiera opracowane przez praktyków i przedstawicieli świata nauki uwagi i propozycje udoskonalenia planu odbudowy pogłowia trzody chlewnej.
- Wszystkie zaangażowane organizacje bardzo mocno podkreślają, że proces odbudowy pogłowia trzody chlewnej powinien mieć wymiar strategiczny i długofalowy. Pismo pozostało do tej pory bez odpowiedzi, zaś minister rolnictwa 11 października ogłosił powstanie pilotażowego programu, który nie uwzględnia wszystkich postulatów branży - oficjalnie informuje POLPIG.
Branża mięsna z zaskoczeniem przyjęła informację przekazaną przez ministra rolnictwa Roberta Telusa, dotyczącą ogłoszenia programu odbudowy pogłowia trzody chlewnej.
- Byliśmy zaproszeni na kilka spotkań, ale nie udało się osiągnąć porozumienia z ministerstwem. Program odbudowy pogłowia świń powinien być powiązany z większą efektywnością walki z ASF oraz zniesieniem barier uzyskiwania pozwoleń budowlanych. Sam dostęp rolników do środków finansowych nie wystarczy - zaznacza naszej redakcji Aleksander Dargiewicz.
Zaangażowani w konsultacje eksperci i przedstawiciele organizacji branżowych zwracają uwagę na fakt, że strategia odbudowy pogłowia trzody chlewnej powinna być opracowywana z udziałem ekspertów, a nie stawać się elementem kampanii wyborczej, która zdominuje prawdziwe wyzwania i problemy, jakie stoją przed hodowcami trzody chlewnej.
- Branża zauważa, że tak szybkie ogłoszenie programu może sprawić, że po raz kolejny będziemy mieli do czynienia z dokumentem, który nie przełoży się na rzeczywiste efekty. Hodowcy i przetwórcy mięsa oczekują dobrej i rzeczowej współpracy ze stroną rządową w stworzeniu programu, który ma zabezpieczyć przetrwanie branży do 2030 roku - zaznacza POLPIG.
Branżowi specjaliści zwracają również uwagę na termin ogłoszenia programu.
- Program był ogłoszony w ostatnim tygodniu kampanii, i to pomimo naszych uwag (POLSUS i innych związków trzodowych zrzeszonych w Porozumieniu Trzodowym) do wcześniej przedstawionej nam wersji, przez co uważamy, że było to działanie typowo PR-owym, mającym na celu poprawienie notowań partii rządzącej podczas wyborów. Tak czy inaczej, daleko było jeszcze do tego, aby można ogłosić, że program ten został wspólnie stworzony przez stronę rządową oraz stronę społeczną, tj. przez rolników - informuje Bartosz Czarniak.
Przedstawiciele branży doceniają dobre chęci, ale skuteczność rozwiązań powinna być mierzona ich efektywnością i rzetelnymi konsultacjami z przedstawicielami branży, a nie szybkością i tempem wprowadzania zmian.
- Ja osobiście uważam, że trzeba do tego trochę bardziej spokojnie podejść i zacząć od dołu. Nie było to z nami konsultowane i nie do końca jesteśmy z tego zadowoleni, bo to może narobić więcej szkód jak pożytku. Co z tego, że my wybudujemy nowe chlewnie, jeżeli nie mamy ustabilizowanego rynku - podkreśla Bogusław Prałat.
Niewątpliwie czekają nas przetasowania u władzy i wszystko wskazuje na to, że wiele tematów, które były dyskutowane w ministerstwie przed wyborami, a nie zakończone, będzie musiało być rozpoczęte na nowo wraz z nowym Ministrem Rolnictwa.
- Jako środowisko rolnicze, trzodowe mamy nadzieje, iż nowe kierownictwo Ministerstwa Rolnictwa wykaże się wolą współpracy i pomocą w rozwiązywaniu problemów, które męczą branżę. Nie ukrywam, że dobrze byłoby, aby wykorzystano to, co zostało już wypracowane ze środowiskiem rolników. Chodzi oczywiście o ASF, a także sprawy związane z uzyskiwaniem pozwoleń na budowę nowych obiektów inwentarskich. Te dwa kroki są niezbędne do tego, abyśmy mogli rozmawiać o odbudowie pogłowia świń w kraju, aby móc się uniezależnić od dostaw warchlaków i mięsa z zewnątrz - podkreśla Bartosz Czarniak.
Na nasze pytanie o program odbudowy pogłowia trzody chlewnej, a rolnicy i konsultacje z branżą mięsną, ministerstwo rolnictwa odpowiedziało nam w następujący sposób.
- Program odbudowy pogłowia świń na każdym etapie prac podlegał konsultacjom z przedstawicielami sektora wieprzowiny. Prace nad tym Programem nie zostały zakończone i będą prowadzone we współpracy z organizacjami tego sektora - odpowiada na nasze pytania resort rolnictwa.
Gwoźdź do trumny, czyli czy Komisja Europejska wprowadzi zmiany?
Kolejne problemy, które będzie trzeba rozwiązać, to temat podwyższonego dobrostanu zwierząt - temat, który przed wyborami był na ustach wielu polityków, a obecnie jest sprawą dobrowolną.
- Owszem, konsumenci wyrażają wolę, aby podnosić dobrostan zwierząt, jednocześnie nie są gotowi do ponoszenia kosztów związanych z transformacja sposobu produkcji. Tak więc pozostaje pytanie, kto miałby sfinansować koszty podwyższonych standardów dobrostanu? Jeżeli problem zostanie pozostawiony na barkach samych rolników, to konieczność modernizacji budynków, zmniejszenia obsady spowoduje nagły wzrost kosztów razem z malejącymi dochodami, co zamiast rozwijać produkcję - będzie przyczyniało się do jej ograniczania lub nawet likwidacji, a to spowoduje perturbację nie tylko u nas, bo problem coraz częściej dotyczy UE jako całości, a nie tylko poszczególnych krajów - twierdzi Bartosz Czarniak.
Tymczasem w skupieniu się na podniesieniu standardów dobrostanu zwierząt, Europa przygotowuje się do wprowadzenia równocześnie wielu reform, które mogą zrewolucjonizować ten sektor. Tymczasem organizacja Copa Cogeca ostrzega, że wprowadzenie w życie proponowanych przez Komisję Europejską przepisów może przynieść katastrofalne skutki
- Jeszcze nigdy w historii nie planowano wprowadzania tylu zmian w produkcji zwierzęcej jednocześnie, a w ich konsekwencji podniesienia kosztów produkcji dla całego sektora trzody chlewnej. We wrześniu miał być opublikowany raport z oceny skutków wprowadzenia nowych wymogów dobrostanu, lecz z informacji widniejących na stronach Komisji i pozostałych docierających wiadomości z DG AGRI, raport ten nie zostanie opublikowany do końca 2023 r. Copa Cogeca ocenia, że wprowadzenie w życie propozycji Komisji Europejskiej dotyczących dobrostanu zwierząt gospodarskich oznaczałyby zmniejszenie unijnej produkcji nawet o 20-30%, ponieważ brak jest realnych możliwości budowy nowych budynków inwentarskich - wyjaśnia Aleksander Dargiewicz.
Obecnie Europa produkuje więcej wieprzowiny, niż sama jest zdolna ją zjeść, jednakże przy postępujących wzrostach kosztów produkcji i malejących dochodach, może się szybko zmienić i będziemy zmuszani importować mięso z zewnątrz.
- Czy Europa jest w stanie sprawdzić, skąd takie mięso pochodzi? Jak było produkowane? Szczerze wątpię, co oznaczałoby wypchnięcie problemu dobrostanu poza Europę, a zarazem skazanie rolnictwa europejskiego na regresję w imię wątpliwych korzyści. Politycy z różnych opcji muszą poważnie zastanowić się nad kolejnymi krokami, ponieważ przykład Holandii pokazuje, że jeśli rolnicy uznają, że są kierowani pod ścianę - wyjdą na ulicę - zauważa Bartosz Czarniak.
Co na to wszystko rolnik?
Niejednokrotnie gospodarstwa z hodowlą trzody funkcjonują tylko dlatego, że mają obciążenia kredytowe, dotacje, z których muszą się rozliczyć.
- Nasi hodowcy czasem zgłaszają nam swoje problemy oraz swoich kontrahentów, ale są one związane najczęściej z zakupem materiału hodowlanego. Osobiście uważam, że gospodarstw, które utrzymują świnie ze względu na dotychczasowe zobowiązanie zarówno wobec banków, jak i instytucji rządowych, jest około 30%. Sam należę do grupy, która poprzez jeden z programów zobowiązała się do utrzymywania świń przez najbliższe 5 lat, niezależnie od tego, jaka będzie koniunktura na rynku - zauważa Bartosz Czarniak.
W jaki sposób rolnik może sobie poradzić sobie z kryzysem, który dotknął sektor hodowli trzody chlewnej?
- Jeśli mam nadwyżki finansowe, to trzeba odłożyć, bo przyjdzie taki okres, że zboże jest drogie a świnie tanie. Wtedy trzeba dołożyć z rezerwy finansowej - odpowiada na nasze pytanie Bronisław Zybała, rolnik z woj. wielkopolskiego
Jeśli rolnik ma odłożone pieniądze, może przetrwać kryzys - jeśli natomiast na kryzys nakłada się problem z ASF, to może być już zbyt duże obciążenie dla hodowcy, by poradzić sobie i przetrwać. Czy hodowcy trzody chlewnej doczekają się stabilizacji tego sektora produkcji rolnej?