Duży spadek cen tucznika. Co się dzieje?

Ile świń pan hoduje? Czy produkcja jest opłacalna?
Aktualnie mam 56 loch w cyklu zamkniętym z produkcją materiału hodowlanego do dalszego chowu dla innych rolników oraz dodatkowo korzystam z ekoschematu Dobrostan Plus. Czy to się opłaca? Jestem bliski zera. Z moich wyliczeń wynika, że produkcja trzody chlewnej jest opłacalna przy cenie 5,80-6,00 zł za kilogram wagi żywej. Zaznaczam, że nie liczę tutaj obciążeń kredytowych, które mam w gospodarstwie z powodu realizowanych inwestycji.
W ostatnim czasie ceny tucznika spadły w ciągu trzech dni od 30 do 40 groszy. Z czego to wynika?
Są regiony, gdzie ceny tucznika spadły o 60 groszy na kilogramie wagi żywej. Jesteśmy w Unii Europejskiej i mamy jeden rynek zbytu. Przypomnę, że
Unia Europejska, żeby chronić swój rynek motoryzacyjny, wprowadziła cła na auta elektryczne z Chin, a te w odwecie obciążyły cłami m.in. wieprzowinę, co spowodowałonieopłacalność eksportu tego towaru do Pekinu. Owszem, ten eksport był z każdym rokiem coraz mniejszy, ale jednak był. A to skutkuje, że wiele krajów, w tym Francja Dania, Belgia czy też Hiszpania, zamiast eksportować wieprzowinę do państwa środka, musi szybko ją sprzedać na rynku wspólnotowym, aby po prostu nie wpadać w spirale kosztów związanych z przechowywaniem mięsa. Mamy bardzo wysokie koszty energii, więc nie opłaca się tego zatrzymywać, wolą to sprzedać ze stratą, co wpływa też negatywnie na kolejne rynki, w tym polski. Przedstawiciele zakładów mięsnych mówią, że handel wymusza na nich obniżki, mówiąc, ze jeśli te nie sprzedadzą mięsa taniej, to kupią mięso z za granicy. To powoduje, że zakłady obniżają ceny nam rolnikom, a my niestety nie jesteśmy w stanie tego gdzie indziej przerzucić i czujemy się spychani na coraz dalszą część gałęzi, która jest co raz mocniej podcinana, prowadząc do naszego upadku. Oczywiście zaraz pojawią się komentarze, że mamy tanie zboże, ale koszty związane z produkcją wcale nie są aż tak niskie, żebyśmy byli je w stanie udźwignąć.
A czy nie jest tak trochę, że ubojnie, zakłady mięsne wykorzystując sytuację z chińskimi cłami, obniżają ceny?
Wcale by mnie to nie zdziwiło. Zaznaczam, że nie mam bezpośrednich
dowodów na to, że tak się dzieje. Częściowo jest to spowodowane sytuacją na rynku, a częściowo wynika z tego, że tak można zrobić.
Z jednej strony mówi się o najniższym w historii pogłowiu trzody chlewnej w Polsce, a z drugiej strony dużej podaży tucznika i niskich cenach. Jak to jest w ogóle możliwe?
Unia Europejska jest większym producentem wieprzowiny, aniżeli może skonsumować. Skoro nie można wyeksportować mięsa poza granice Unii Europejskiej, bo trzeba znaleźć nowych kontrahentów, to wieprzowina jest wysyłana wewnątrz Unii Europejskiej, a to skutkuje nadpodażą produktu na rynku. Taka jest niestety prawda. Chciałbym, żeby było inaczej, tym bardziej że Polska kiedyś była wiceliderem produkcji wieprzowiny w Europie. Teraz jesteśmy bardziej importerem. I skoro jest mniejsze zapotrzebowanie na mięso, to jakakolwiek ilość tuczników będzie uznawana za nadpodaż. Mimo że jako Polska hodujemy mniej tucznika.
Minister rolnictwa mówi o potrzebie odbudowy pogłowia trzody chlewnej. Tłumaczy, że uda się w ten sposób zagospodarować nadwyżkę zboża na rynku. Czy pana zdaniem jest to dobry pomysł?
Dobry. Tylko żeby przyniósł oczekiwany efekt, musi zadziałać kilka czynników. Po pierwsze należy wprowadzić ułatwienia związane z posadowieniem nowych chlewni, ale nie na tuczniki, tylko chlewni na prosięta, na lochy. W Polsce mamy dość tuczarni. Uważam, że należy budować pogłowie loch, aby być niezależnym od dostaw z zewnątrz, ale to musi się odbywać jednocześnie z walką o kolejne rynki zbytu. Ze względu na ASF, który niestety nie jest opanowany, bo gdyby był, to zmniejszałaby się liczba obszarów objętych restrykcjami i zabiegalibyśmy o rynki, które nie akceptują rejonizacji. Jeżeli chcemy odbudować pogłowie loch, to nie tylko musimy patrzeć na te rynki, które uznają rejonizację, bo ich nie jest aż tak dużo. Musimy o nie zabiegać, bo bez handlu do krajów trzecich nie jesteśmy w stanie konkurować z już rozbudowanymi chlewniami w innych państwach. Jeżeli Polsce uda się znaleźć rynki chętnych na naszą wieprzowinę, to będzie kolejny czynnik za tym, aby rozbudowywać produkcję. A tym samym ustabilizować sytuację na rynku zbożowym.
Czy umowa z Mercosur może zagrażać polskim hodowcom trzody chlewnej?
To jest jedno z najpopularniejszych pytań w ostatnim czasie, ale nie można na nie odpowiedzieć. Nie znamy zapisów wspomnianej umowy. Są podejrzenia, widzimy, jak wygląda produkcja w krajach Mercosur i mamy obawy z tym związane.
Jak w przyszłości może się rozwinąć sytuacja na rynku trzody chlewnej?
To zależy od tego, jakie są umowy między Unią Europejską a innymi państwami. W kuluarach mówi się o umowie z Meksykiem, który kupował dużo wieprzowiny ze Stanów Zjednoczonych. Ale ich kością niezgodny jest słynny mur na granicy, to może się okazać, że Meksyk będzie bardziej zainteresowany wieprzowiną z Europy, tylko po to, aby dać nauczkę USA. Jeżeliby tak się stało, to jest szansa dla wieprzowiny w Europie. Kolejnym ważnym czynnikiem jest odejście od części założeń tzw. zielonego ładu, które nie przynoszą wielkich korzyści środowiskowych. Skutkują ogromnymi kosztami produkcyjnymi i uzależnieniem się państw europejskich od importu części składników z krajów zewnętrznych, a to jest bardzo niekorzystne. Jak już wcześniej wspomniałem, będzie, to także zależało od usprawnień budowy chlewni. Jeżeli będą to rozsądne usprawnienia, które pozwolą rolnikom indywidualnym rozwijać swoją produkcję, to jest szansa na odbudowę pogłowia. Musimy bardziej promować patriotyzm konsumencki, żeby Polacy chcieli i szukali naszej wieprzowiny, która jest najlepsza, najzdrowsza, zrównoważona, bezpieczna i wspiera gospodarkę całego kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo