Będą kolejne wyroki za smród chlewni czy obory? Rodzinne gospodarstwa zagrożone

O Szymonie Kluce, hodowcy trzody chlewnej spod Łodzi jeszcze kilka miesięcy temu rozpisywały się wszystkie media w Polsce, również te niezwiązane z rolnictwem. Wrzawa ucichła. Ale to nie oznacza, że znalazła swój szczęśliwy finał. Walka rolnika nadal trwa. Podobnie jak bój o ochronę polskiego rolnictwa przed pozwami ze strony niezadowolonych ludzi, którzy przeprowadzają się na wieś i nagle uświadamiają sobie, że świnia może mieć swój zapach, traktor – hałasować, a kogut - piać.
Jak rolnicy mają ochronić swoje gospodarstwa przed sąsiadami, którym przeszkadzają zapachy?
Były zapowiedzi radykalnych zmian w sprawie i wsparcia ze strony najwyższych organów państwowych. Niestety na deklaracjach się skończyło. Medialny szum ucichł, a wraz z nim zainteresowanie sprawą ze strony ministerstwa rolnictwa? Takie są odczucia bohatera tego artykułu.
Ale od początku. Szymon Kluka to hodowca trzody chlewnej z gminy Rzgów w woj. łódzkim, który przejął rodzinny biznes po ojcu w 2006 roku. Posiada 360 sztuk świń. Prowadził w spokoju swoje gospodarstwo aż do momentu, gdy tuż obok niego zamieszkali ludzie napływowi, z miasta. Małżeństwo wybudowało dom obok rolnika, doskonale zdając sobie sprawę, jaki jest profil jego produkcji.
- W tym miejscu gospodarstwo jest od pokoleń. Mój dziadek tutaj miał produkcję zwierzęcą, potem ojciec, który z kolei gospodarstwo mi przekazał. Ale pojawili się nowi sąsiedzi. To są ludzie napływowi. Wiadomo, mieszkamy stosunkowo blisko wielkiej aglomeracji - miasta Łodzi. Stamtąd się przeprowadzili, kupili tutaj działkę, osiedlili się i moja produkcja zaczęła im przeszkadzać – wyjaśnia Szymon Kluka.
Doszło do sporu na drodze sądowej, który trwa już 13 lat. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który podtrzymał decyzję sądu niższej instancji. Powodem nałożenia sankcji była hodowla trzody chlewnej, która - według sądu - prowadzi do uciążliwości dla sąsiadów.
- Zostałem skazany na wypłatę odszkodowania w wysokości 120 tys. zł. Taka kwotę musiałem zapłacić moim sąsiadom, gdyż sądy uznały, że korzystam z działek sąsiadów na ponad przeciętną miarę, hodując do 360 sztuk świń - na wsi, w swoim gospodarstwie, gdzie jest plan zagospodarowania przestrzennego, gdzie spełniam wszystkie normy - wymienia Szymon Kluka.
Rolnik tłumaczy, że nie miał wyjścia i zapłacił karę. Mimo to nie daje za wygraną.
- Obecnie jesteśmy na etapie złożenia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego, ponieważ wyrok już jest, niestety, prawomocny w dwóch instancjach. Ostatni wyrok, który w tej sprawie zapadł, zapadł w lipcu poprzedniego roku. Z tego względu został mi tylko nadzwyczajny środek, jakim jest skarga kasacyjna. Została ona złożona w październiku przez mojego pełnomocnika. Akta sprawy poszły do Sądu Najwyższego i teraz czekamy na rozprawę - tłumaczy hodowca.
Człowiek traci wiarę w państwo i rozum
Wielu osobom trudno uwierzyć, że ta głośna sprawa tak właśnie się zakończyła. Media zaczęły informować o niej szerzej we wrześniu. Od tego czasu przez kilka dobrych miesięcy temat poszkodowanego hodowcy spod Łodzi był jednym z ważniejszych, jakie dotyczyły polskiego rolnictwa. Nie chodziło bowiem tylko o pana Szymona, ale zabezpieczenie innych rolników przed kolejnymi tego typu wyrokami. Po ujawnieniu precedensu przez media, rozlała się fala krytyki.
- Jesteśmy oburzeni wyrokiem sądu, który skazuje jednego z nas za legalne prowadzenie hodowli, skazuje mimo iż sanepid, rejonowy dyrektor ochrony środowiska, powiatowy lekarz weterynarii, policja, niezależni biegli powołani przez sąd i wiele innych instytucji wydało pozytywne opinie i brak uwag, co do sposobu hodowli. Szczególnie oburzać może fakt, że niezawisły i niezależny sąd opiera się na własnych życiowych doświadczeniach, a nie - zdaniu specjalistów - komentował wówczas Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników.
Z kolei przedstawiciel sektora hodowców bydła Jacek Zarzecki stwierdził: „Czytałem wyrok w tej sprawie i powiem wprost, że człowiek traci wiarę w państwo i rozum”.
Wieś pełni funkcję produkcyjną
Głos w sprawie zabrał minister rolnictwa Czesław Siekierski, który zjawił się nawet w gospodarstwie pana Kluki. O trudnej sytuacji, w jakiej znalazł się hodowca, rozmawiał także z Łódzką Izbą Rolniczą. Jego zastępca - Stefan Krajewski z sejmowej mównicy zapowiadał, że jeszcze w 2024 roku zaprezentowana zostanie ustawa, która będzie chronić produkcję rolną na wsi.
- Musimy oddzielić funkcję produkcyjną wsi od funkcji mieszkaniowej - to musi się znaleźć w przepisach. Jeśli ktoś się decyduje, żeby zamieszkać na wsi, musi się liczyć z tym, że będzie narażony na hałas, zapachy, które towarzyszą rolnictwu - komentował Stefan Krajewski.
Co stało się z projektami ustaw?
Skierowano sprawę do Rzecznika Praw Obywatelskich, który, jak wyjaśniał Krajewski, mógł skorzystać z prawa wniesienia skargi nadzwyczajnej. Szymon Kluka zapraszany był na posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa. Swój projekt ustawy w tej sprawie na przełomie roku złożyli posłowie Konfederacji. Zakłada on dodanie do istniejącej ustawy z 2003 roku o kształtowaniu ustroju rolnego zapisu, zgodnie z którym emisje dźwiękowe i zapachowe, pochodzące od zwierząt gospodarskich oraz maszyn i urządzeń rolniczych, podlegają ochronie prawnej.
W krótkim czasie na ręce marszałka Sejmu trafił kolejny dokument dotyczący tej tematyki, ale tym razem podpisany przez posłów Prawa i Sprawiedliwości. Projektowana przez nich regulacja wprowadza definicję immisji pochodzących z prowadzenia działalności rolniczej. Co należy przez to rozumieć? Jak tłumaczą posłowie opozycji, na terenach wiejskich, gdzie głównym celem i przeznaczeniem gruntu jest prowadzenie działalności rolniczej, ocena wspomnianych immisji powstających w wyniku prowadzenia tej działalności, powinna podlegać innym miarom niż te obowiązujące w normalnych stosunkach sąsiedzkich na terenach przeznaczonych przede wszystkim pod zabudowę mieszkaniową jedno lub wielorodzinną.
Obydwa projekty trafiły do sejmowej zamrażarki. A jak nie było zapowiadanej rządowej wersji, tak nie ma. Rzecznik Praw Obywatelskich również nie złożył skargi.
Wyłudzenia na rolnika
Sprawa ucichła, a rolnik pozostał z problemem znów sam.
- Jestem rozczarowany działaniami wszelkich instytucji, ponieważ na początku były obietnice, a co za tym idzie i moje nadzieje spore. Byłem pozytywnie ukierunkowany. Niestety okazało się, że były to mrzonki, ponieważ nie ma zmian legislacyjnych. Ministerstwo rolnictwa niewiele robi w tej sprawie, aby uchronić innych rolników przed ewentualnymi kolejnymi pozwami. Dzieje się niewiele. A jeśli chodzi o rzecznika, to można powiedzieć, że sytuacja jest adekwatna do tej, jaka ma miejsce w związku z pracami ministerstwa. To były obietnice, z których nic nie wynikło - komentuje dziś Szymon Kluka.
W jego opinii zagrożeni są kolejni hodowcy zwierząt, którzy w każdej chwili mogą otrzymać informację, że ktoś złożył skargę na nich, bo prostu - produkują.
- Zaczyna mi to przypominać troszeczkę sytuację, kiedy były modne wyłudzenia pieniędzy na policjanta czy też na wnuczka, a teraz będziemy mieli wyłudzenie pieniędzy na rolnika i ja się z tym nie zgadzam. Walczę. Staram się namówić władze ministerstwa do zmian legislacyjnych. Rozumiem, że te mechanizmy legislacyjne wolno działają, ale moja sprawa ministerstwu już znana od pół roku i naprawdę niewiele się zadziało w tej kwestii - dodaje rolnik spod Łodzi.
"Jeśli nie ma woli politycznej - nic z tego nie będzie"
Czy w dobie walki z pryszczycą i ptasią grypą, kwestia znalezienia sposobu na zabezpieczenie gospodarzy przed pozwami za smród i hałas spadła na drugi plan? Prawdopodobnie tak. Nie oznacza to jednak, że nic w tym temacie się nie dzieje. Jak wyjaśnia nam Janusz Terka, hodowca i przedstawiciel NSZZ Solidarność Rolników, wiosną mają zacząć pracę zespoły robocze przy ministerstwie rolnictwa, składające się z przedstawicieli branży, w tym członków Izb Rolniczych.
- Jeden z nich ma pracować właśnie nad stworzeniem rozwiązań prawnych, które umożliwią swobodne funkcjonowanie rolnikom. Zespoły te są na etapie organizacji - tłumaczy Janusz Terka.
Pytamy o to, jak długo jeszcze potrwa szukanie rozwiązań w tej materii? - Samo środowisko rolnicze może sobie wypracować najlepsze rozwiązania. Jeżeli jednak nie ma woli politycznej, to nic z tego nie będzie - kwituje Terka. W jego opinii przykład rolnika spod Łodzi i brak zdecydowanej reakcji ze strony organów państwowych pokazuje, iż „rolnicy są tą drugą kategorią społeczeństwa”.
- Tutaj ewidentnie obywatel, jakim jest Szymon Kluka, został skrzywdzony. Organy odpowiednio nie zareagowały, bo zbyt dużo w tym polityki, a zbyt mało merytoryki. Zarówno Rzecznik Praw Obywatelskich, jak i Prokurator Generalny mogli złożyć wniosek o kasację tego wyroku. Ale tego nie uczynili. (…) Sprawa zrobiła się głośna we wrześniu, a mamy w tej chwili kwiecień. Minęło siedem miesięcy. Jeżeli analiza prawna byłaby przygotowana przez ministerstwo rolnictwa, to na pewno byśmy mogli się z nią zapoznać - stwierdza Janusz Terka.
Wieś to nie sielskie krajobrazy
Pewne działania, wskazujące rozwiązania problemu, inicjują organizacje branżowe. Unia Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego (UPEMI) zapowiada, że w maju przedstawi obszerny raport dotyczący genezy i konsekwencji zmian prawnych, jakie zaszły w ostatnich latach we Francji oraz ich ewentualnego wykorzystania w polskim prawodawstwie.
Tym samym, jak nas informuje organizacja, włączy się w trwające obecnie prace nad przygotowaniem przepisów mających na celu ochronę ekonomiczną, społeczną i kulturalną terenów wiejskich.
UPEMI, we współpracy z innymi organizacjami branżowymi, od listopada realizuje obecnie projekt „Tu jest wieś, tu się trzodę hoduje”, który finansowany jest z Funduszu Promocji Mięsa Wieprzowego. Jego celem jest z jednej strony zaproponowanie zmian w prawie zabezpieczających działalność rolną, a z drugiej - zwrócenie uwagi większej liczbie odbiorców, w tym mieszkańców miast mających zamiar sprowadzić się na tereny wiejskie, na to, że wieś to przede wszystkim produkcja żywności, a dopiero w drugiej, albo dalszej kolejności miejsce sielskich krajobrazów i wypoczynku.
Sąsiedzi nasyłają na rolników policję
W ramach tej akcji instalowanych jest obecnie 100 tablic informacyjnych na terenach wiejskich. Wkrótce pojawi się również spot pokazujący konsekwencje, jakie niesie ze sobą zaprzestanie produkcji rolnej i wpływu tego zjawiska na gospodarkę, całe społeczności i ich kulturę oraz tradycję.
- Sytuacja rolnika spod Łodzi jest najlepszym przykładem na to, że należy zacząć poważnie rozmawiać o przyszłości polskich terenów wiejskich. Choć wydaje się to być niemożliwe, możemy spodziewać się nasilenia tego typu protestów i pozwów. Obecnie już mamy do czynienia z wieloma przypadkami podobnymi do sytuacji hodowcy z województwa łódzkiego. Mieszkańcy miast coraz częściej wzywają służby porządkowe, dlatego że przeszkadzają im żniwa, transport zwierząt lub inne charakterystyczne dla terenów wiejskich czynności, dźwięki i zapachy. To absurdalna sytuacja, która sprowadza tereny wiejskie jedynie do sielskich krajobrazów i wypoczynku. W rzeczywistości to przede wszystkim miejsce pracy i życia milionów Polaków - mówi Wiesław Różański prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego.
Minister rolnictwa: Trwają prace zespołu do spraw zachowania funkcji produkcyjnych wsi
O komentarz poprosiliśmy także ministerstwo rolnictwa.
Z odpowiedzi, którą otrzymaliśmy, wynika, że 11 lutego specjalnym zarządzeniem minister rolnictwa powołał zespół do spraw zachowania funkcji produkcyjnych wsi. Powodem, dla którego powstał te twór to „potrzeba utrzymania produkcyjnego charakteru wsi oraz wspierania rolników w zapewnieniu warunków dla niezakłóconego prowadzenia działalności rolniczej”.
- Do jego zadań należy przeprowadzenie analizy obecnego stanu prawnego w zakresie warunków prowadzenia działalności rolniczej, opracowanie projektów regulacji prawnych, dotyczących zachowania funkcji produkcyjnych wsi, a także opracowanie strategii komunikacji, dotyczącej roli rolnictwa w utrzymaniu bezpieczeństwa żywnościowego kraju oraz uwarunkowań towarzyszących produkcji rolnej. Obecnie trwają prace zespołu, których efekty zostaną poddane konsultacjom – zaznacza biuro prasowe MRIRW.
- Tagi:
- rolnik
- wyrok
- hodowca świń