Zamontowanie paneli fotowoltaicznych - krok po kroku
Co warto wiedzieć przed zamontowaniem paneli fotowoltaicznych na budynku? Inwestor, który instaluje odnawialne źródła energii, musi pamiętać, że do ich działania potrzebny jest tradycyjny prąd.
Panele fotowoltaiczne, jako mikroźródło o mocy 10 kW, zainstalowane są na dachu magazynu firmy ROLCHEM produkującej znicze w Pile (powiat pleszewski).
- Zaletą tego rozwiązania jest to, że cały uzysk energii w pierwszej kolejności idzie na potrzeby firmy, czyli to, co w dni słoneczne elektrownia wyprodukuje zapewnia od 20% do 40% naszego dziennego zapotrzebowania na energię. W związku z tym, o tyle mniej płacimy za prąd. Natomiast w dni, kiedy pracy nie ma, zakład stoi, a źródeł fotowoltaicznych nie da się wyłączyć, bo działają cały czas, nawet kiedy prąd jest wyłączony w zakładzie, wówczas cała nadwyżka idzie do odbiorcy, czyli przez sieć Energa Operator do Energa Obrót - wyjaśnia Michał Traczewski z firmy Rolchem, odpowiedzialny za inwestycję.
Wtedy firma wystawia fakturę za przekazaną energię Enerdze Obrót. Dodaje, że inwestycja może być wliczona w koszty. - Bo jest to zakup - tłumaczy.
Potrzebny czas na zdobycie dokumentów
Zanim jednak panele znalazły się na dachu magazynu firmy i zaczęto produkować energię, od pomysłu do realizacji minęło prawie dwa lata. Tyle było potrzeba czasu na zdobycie dokumentów. Na początku, każdy, kto chce zamontować takie panele, musi zastanowić się nad ich rentownością, tzn. kiedy taka instalacja się zwraca i zaczyna zarabiać.
- Trzeba założyć sobie, że ta działalność będzie trwała kilkanaście lat. Bardzo ważną rzeczą jest, że instalacja z roku na rok traci swoją wydajność i po tych 15 lata będzie miała połowę tej wydajności. Drugą rzeczą jest to, że panele, które produkują Chińczycy z roku na rok są coraz lepsze. Może się okazać, że po 5 latach na dachu będziemy mieli przestarzałą elektrownię i nawet nie doczekamy do tego momentu, kiedy ona się zwróci tylko będziemy chcieli mieć coś lepszego - tłumaczy Michał Traczewski.
Dodaje, że inwestycja Rolchem nie była finansowana z dotacji unijnych.
Prawo, które obowiązywało do maja 2015 roku nakazywało jeszcze staranie się w Urzędzie Regulacji Energetyki o koncesję na produkcję prądu.
- Myśmy wiele czasu, około pół roku, stracili na załatwianie koncesji, która nagle w maju przestała obowiązywać. Z URE dostaliśmy pismo, że ten cały plik dokumentów nie jest potrzebny, bo nasza inwestycja kwalifikowana jest jako mikroźródło do 1 mW i nie potrzeba żadnej koncesji czy zezwolenia. Czy to będzie wiatrak, czy fotowoltaika, czy geotermalna energia malej mocy, to koncesja jest niepotrzebna - mówi Michał Traczewski.
Szukaj firmy z doświadczeniem
Kolejnym krokiem jest wybór firmy, która sprzedaje panele. Jednak najlepiej skontaktować się z taką z doświadczeniem. - Należy się zapytać: ile takich rzecz zrobili, ile sprzedali i gdzie to można obejrzeć i porozmawiać z właścicielem. Firma, która nam sprzedała fotowoltaikę, poprosiła nas, czy może do nas przysyłać zainteresowane osoby, aby posłuchali, co mamy do powiedzenia - zaznacza. Później trzeba udać się do firmy instalującej.
- Jednym komponentem są panele, a drugim inwenter, czyli urządzenie, które zamienia prąd stały produkowany w panelach na prąd zmienny o parametrach, które umożliwiają odesłanie do sieci. I to ten inwenter jest najdroższy. Pochłania 70-80% kosztów całej inwestycji. Nasza inwestycja kosztowała około 80.000 zł netto, jeden pojedynczy panel ma moc 250 VAT, a ich jest 40 czyli dają 10kW. Sam panel, który widać, to 20% kosztów - twierdzi Michał Traczewski.
Inwestor, który zamontuje odnawialne źródła energii, musi pamiętać, że do ich działania potrzebny jest tradycyjny prąd. – Instalacje są typów in grit i off grit. In grit jest to część globalnej sieci energetycznej, a off grit jest to niezależne mikroźródło. One różnią się tym, że off gritt nie jest połączona z lokalnym dystrybutorem energetyki, a prąd jest magazynowany w akumulatorach, które są bardzo drogie. Wtedy, w przypadku awarii energetyki na danym terenie, to domek może sobie korzystać z własnego prądu gromadzonego w ciągu dni na zasadzie generatora prądu. Nasza instalacja jako in grit jest wpięta w sieć. Do funkcjonowania inwentera potrzebny jest prąd z zewnątrz, dlatego w momencie, kiedy jest awaria, to w firmie też nie ma prądu – wyjaśnia Michał Traczewski.
Umowę podpisz z operatorem
Do realizacji inwestycji nie wymaga się pozwoleń na budowę czy pozwoleń ze straży pożarnej. – Badań dotyczących obciążeń stropów też nie trzeba, bo panele są bardzo lekkie. Jest do tego dokumentacja i certyfikat zgodności, że jest to bezpieczne – tłumaczy.
Dokumenty są potrzebne do podpisania umowy z Energą Obrót i Energą Operator.
- Najpierw podpisuje się umowę z właścicielem sieci, czyli operatorem, a na naszym obszarze jest to Energa Operator. Ta firma zajmuje się fizycznym podłączeniem mikroźródła do sieci. Ale to też nie jest takie proste, bo moment doprowadzenia prądu ze źródeł do inwentera to robi firma wykonawcza. Natomiast od inwentera do sieci jest potrzebny zakup specjalnego licznika. On umożliwia pomiar telemetryczny, czyli panowie z Energii Operator przez internet mają dostęp do tego licznika i oni sczytują wszystkie uzyski, które idą na zewnątrz. My je dopiero fakturujemy dla drugiej firmy - Energa Obrót, która zajmuje się sprawą finansową energetyki – tłumaczy Michał Traczewski.
Trzeba wykonać mnóstwo telefonów
Dlatego firma musiała złożyć wniosek o podłączenie mikroźródła do Energa Operator. - Ten wniosek jest na ich stronie. Z tym nie było problemu. Problem był z tym, że jak już instalacja była zamontowana, okazało się, że musimy kupić specjalny licznik. Energa wybrała sobie licznik szwajcarski firmy Landis. Kosztował około 1.500 zł. My, decydując się na inwestycję, o tym nie wiedzieliśmy. Firma, która nam sprzedała, uznała, że też nie wiedziała. Ale ich przedstawiciel handlowy powiedział nam, że wszystko, co kupimy, wystarczy nam do uruchomienia instalacji. Bazując na tych informacjach, zażądaliśmy, aby ta firma kupiła licznik i ona się zgodziła. Jeżeli nie będzie firmy kansaltingowej, która wykona to za klienta, to każdy klient będzie się uczył, jak to zrealizować - mówi Michał Traczewski.
Dodaje, że trudno też się skontaktować z Operatorem Energa. Jeżeli się nie trafi na osobę, która jest oddelegowana do inwestora, to należy wykonać wiele telefonów. - Każdy wniosek należało złożyć osobiście. Wzory wniosków wysyłają mailowo do sprawdzenia, czy warto jechać. (…) Pamiętam, że sam główny wniosek o przyłączenie mikroźródła był poprawiany po 4 razy, a składa się z prawie 6 stron - tłumaczy. Dodaje, że teraz współpraca jest pozytywna. Energa Operator regularnie przysyła mailowo dane dotyczące uzysków, a firma Rolchem wystawia fakturę.
- Są to kwoty od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Trzeba pamiętać, że my na tym korzystamy bezpośrednio, bo rachunki za prąd zmniejszyły się o około 20-25%, a czasami faktury za prąd płacimy po 8.000 zł na kwartał. I to jest oszczędność. W lipcu i sierpniu słońce jest ustawione pod takim kontem, że elektrownia daje maksymalna moc czyli 9000W – wyjaśnia Michał Traczewski.
Inaczej już sytuacja wygląda w dni pochmurne. – Na wyświetlaczu inwentera widać aktualną produkcję. W tej chwili albo nie pracuje, albo pokazuje 1/10 mocy. Duża produkcja jest też zimą, ale muszą być słoneczne dni – tłumaczy.
Dodaje, że firma energetyce za prąd płaci od 0,25 do 0,35 zł za W, a za swój dostaje 0,16 zł. Od tego roku pieniądze te są wyższe, bo około 0,60 zł. - Gdybyśmy tę inwestycję zrealizowali w tym roku, to za prąd dostalibyśmy więcej, to ona by nam się o wiele szybciej zwróciła - uważa.