Zbigniew Czerniak - budowa chlewni to czasochłonna inwestycja [ZDJĘCIA]
Obecnie hodowca posiada 80 loch w cyklu zamkniętym.
- Kiedyś było jeszcze bydło, ale od 20 lat przeszedłem na świnie - tłumaczy. 7 lat temu wybudował tuczarnię na głębokiej ściółce. Dzięki temu zwiększyły się możliwości obsadowe w chlewni, ale zaczęło brakować materiału. - Musiałem dokupować prosięta. Potrzebowałem partie rzędu 50 - 100 sztuk. Na rynku polskim trudno było je dostać, a z Danii raczej przywożą po 500 warchlaków, więc było ciężko. Poza tym jest coś takiego, że jeżeli jest już jakaś chlewnia z obsadą, nie należy dokładać zwierząt z zewnątrz, bo można przynieść do swej chlewni choroby - przestrzega Zbigniew Czerniak.
Czytaj także: Jeszcze rolnik czy już przedsiębiorca?
Najlepszym rozwiązaniem było więc wybudowanie w chlewni własnej porodówki i odchowalni prosiąt. Rolnik przyznaje, że do inwestycji przygotowywał się z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym, dlatego wszelkie starania o pozwolenia rozpoczął dużo wcześniej przed naborem na program Modernizacja gospodarstw rolnych (obszar A), z którego korzystał.
- Zebranie wszelkich dokumentów, w tych z gminy czy starostwa oraz od geodety, trwało rok. Do tego jeszcze trzeba dograć projektanta budynku z firmą, która obiekt wyposaży. W moim przypadku było to przedsiębiorstwo Agroimpex Terraexim. Projektantowi określiłem pewne wytyczne co do materiałów i wymiarów budynku, a przedstawicielowi „wyposażeniówki”, z jakiego systemu chce korzystać, jak to ma mniej więcej rozmieścić itd. Nie musiałem na szczęście sporządzać operatu rolno-środowiskowego, z tego względu, że moja inwestycja nie przekraczała 60 DJP, a działki z którymi sąsiaduję są rolnymi - zaznacza Zbigniew Czerniak.
Wniosek o środki unijne wraz z wszystkimi dokumentami rolnik złożył w listopadzie 2015 roku. - Wiosną 2016 roku Agencja odezwała się do mnie, że został on poprawnie złożony i mam 2 tygodnie na ewentualne uzupełnienia - tłumaczy hodowca.