Uprawia 140 hektarów, jeździ konno jak cowboy i ma aż dwóch następców

Początki obecnego gospodarstwa Barbary i Arkadiusza Sommerfeldów sięgają lat dwudziestych okresy międzywojennego. To wtedy do Rejowca z Nekli sprowadził się z rodziną dziadek pana Arkadiusza – Aleksy. Po zakończeniu II wojny światowej gospodarzył na 2,5 hektarach, by po reformie rolnej powiększyć je do 24 ha. W latach 70-tych w gospodarstwie dziadka pojawił się kombajn „Vistula”, można powiedzieć kultowy już sprzęt produkowany w Płocku. Jednak z czasem stawał się bardziej awaryjny i trzeba było pomyśleć o nowym sprzęcie, więc w latach 80-tych zamieniony został na „Bizona”
Przejął hektary po dziadku
Następcami dziadka Aleksego nie byli jednak rodzice pana Arkadiusza. Mieszkali w Łopuchowie oddalonym od Rejowca o 7 km. Pracowali w spółdzielni. Natomiast młody Arkadiusz wykorzystywał każdą wolną chwilę, by po lekcjach w zasadniczej szkole rolniczej w Kiszkowie przyjechać motorowerem do dziadka. Pomagał jemu i zdobywał rolnicze doświadczenie. Zasadniczą szkołę rolniczą ukończył w 1988 roku, a w 1989 roku przejął gospodarstwo po dziadku.
Podjął również dalszą naukę w Wieczorowym Technikum Rolniczym w Skokach. W gospodarstwie był już nowo wybudowany dom. Budynki gospodarcze były „starej daty” i żeby myśleć o rozwoju hodowli, trzeba było zainwestować np. w nową chlewnię. Tę rozpoczęli budować w 2004 roku. Dziadek pana Arkadiusza hodował świnie, w oborze stało stadko bydła mlecznego i były owce. W tamtych czasach opłacało się pozyskiwać wełnę.
– Wełna była w cenie i można powiedzieć, że dziadek bardzo wspomógł się nią przy budowie domu. Jak brakowało pieniędzy, to dziadek sprzedawał zmagazynowaną wełnę i problem się rozwiązywał – mówi pan Arkadiusz. – Strzygłem te owce z babcią specjalnymi nożycami, bo kto wtedy miał maszynki. A do dziś lubię baraninę – z uśmiechem mówi gospodarz.
Kiedy rolnik przejmował gospodarstwo, miał do dyspozycji m.in.: ciągnik Ursus- 4011 i Ursusa-360 oraz „Bizon” po dziadku. Z czasem przyszło się rozstać i z nim.
- Kupiłem wtedy kombajn Bizon, potem drugi. Sprzedałem oba w 2004 roku i kupiłem kombajn Bizon BS Z-110, który służy do teraz – wyjaśnia rolnik. – Zaklepałem go u dostawcy, zaliczkowałem, a kiedy na konto trafiły pierwsze dopłaty, sfinalizowałem od razu zakup – śmieje się.
Uprawy wpisują się w ekoschematy
Gospodarstwo powiększało się i teraz gruntów własnych i dzierżawionych Sommerfeldowie mają 140 ha. W Rejowcu gleby raczej słabe. Lepsze są te w Bliżycach, ale to już jakieś 6 do 8 kilometrów od domu. Na ile mógł, w 1989 roku rolnik wykupił dzierżawioną ziemię w Rejowcu. Głównymi uprawami są: żyto, pszenżyto, owiec, łubin i gorczyca. Uprawiają także od 2 do 2,5 ha ziemniaków.
– Nie siejemy rzepaku, kukurydzy i pszenicy. Łubin i gorczyca wpisują się w ekoschematy – mówi rolnik. Ponieważ zgodnie z ustawą do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa trafiły w ramach zwrotu grunty od dzierżawców, to pan Arkadiusz poważnie myśli o powiększeniu gospodarstwa. – Wszystko zależy jednak od tego, jaka cena zostanie wystawiona na przetargach – mówi.
Ponieważ część gleb słaba, to podczas suszy, która przez dwa lata dokuczała rolnikowi, odczuwalne były realne straty w plonach.
– W naszym przypadku było to nawet 50-6- procent strat. Na całe szczęście odszkodowania wyrównały straty. Ale liczyliśmy na większe plony, bo to zasoby paszowe dla naszej hodowli – rzeczowy wyjaśnia rolnik.
Pan Arkadiusz ukończył w 2005 r roku budowę nowej chlewni.
- Chlewnia była gotowa do obsadzenia stanowisk, a my nie do końca wiedzieliśmy, czy bardziej opłaci się sprzedaż zbóż, czy postawić na tucz? Ceny nie były stabilne, a ciężka i odpowiedzialna praca mogła pokryć co najwyżej poniesione koszty – analizuje sytuację rolnik.
Obecnie chlewnia mieści 300 sztuk trzody w cyklu zamkniętym. – Moglibyśmy zwiększyć obsadę do 500 sztuk, ale powiększenie stada zależy od wydolności stada 40 macior – wyjaśnia. Zbiory zbóż pozwalają na zaspokojenie stada w pasze. Rolnik kupuje tylko dodatki białkowe i mineralne. Zapytany, czy ma obawy związane z ASF odpowiada: - Szkolę się, stosuję zasady bioasekuracji, a w dodatku w promieniu 3 km nie ma innego stada.
– Marzeniem moim i chyba wielu innych rolników jest stabilizacja cen na mięso trzodę chlewną. Dziś mamy niekiedy do czynienia ze spadkiem cen o 2 – 3 złote na kilogram żywca przy rosnących kosztach produkcji. Rozumiem wahania o 20-30 groszy, ale skala dziesięciokrotna jest destabilizacyjna – ocenia rolnik.
W starych budynkach gospodarczych po dziadku trwa chów kilkunastu opasów. – To domena mojej żony. One ich dogląda. Perspektywa trafienia na polski rynek wołowiny z Ameryki Południowej jednakże niepokoi rolników, bo to oznaczałoby spadek opłacalności – wyjaśnia rolnik.
Żeby było łatwiej dbać o warunki dla opasów, pan Arkadiusz przerobił ciągnik ogrodowy na taki z łyżką do zbierania obornika.
Jest prawdopodobnie jedynym takim rolnikiem w Polsce! [VIDEO]
Rolnik ma dwóch następców
Państwo Sommerfeldowie doczekali się pięciorga dzieci. Niestety jeden z synów zginął tragicznie w wypadku dwa lata temu. Córka Ania od kilku lat mieszka we Włoszech, najstarszy syn Marcin, wielbiciel sportów nieco ekstremalnych raczej nie wiąże swojej przyszłości z gospodarstwem.
– Mogę powiedzieć, że mam teraz dwóch potencjalnych następców: 20-letniego Grzegorza i 16-letniego Karola. I jeden, i drugi deklarują, że chcą prowadzić gospodarstwo. Nie pozostaje mi nic innego, jak dokupić lub wydzierżawić ziemię, żeby pogodzić ich marzenia – mówi z uśmiechem pan Arkadiusz.
Syn Grzegorz ukończył technikum rolniczym, a młodszy Karol uczy się nadal w zasadniczej szkole rolniczej. Ponieważ dojazd do Gołańczy – siedziby szkoły jest trudny, to Karol przez trzy dni mieszka tam w internacie, a pozostałe przeznaczone na praktyki zawodowe odpracowuje w gospodarstwie taty, który ukończył także kurs pedagogiczny, żeby spełnić wymogi wynikające z organizacji praktyk. – I proszę pomyśleć, że jeszcze mu płacę jako praktykantowi – śmieje się rolnik.
Park techniczny w gospodarstwie został praktycznie odnowiony w 20009 roku w ramach restrukturyzacji i modernizacji. Pojawił się nowy ciągnik, opryskiwacz, siewnik. Mają też własny kombajn do ziemniaków.
– Korzystamy z możliwości modernizacji. Kolejnym etapem będzie doposażenie gospodarstwa w ramach środków dla Młodych Rolników, o które będziemy wnioskować w przypadku syna Grzegorza. Liczę na ułatwienia w aplikowaniu tych środków, bo dotychczasowe starania o uzyskanie odpowiedniej punktacji nie są łatwe – wyjaśnia rolnik. – Papierologii nie brakuje. Korzystam częściowo w pomocy specjalistów z Ośrodka Doradztwa Rolniczego, resztę ogarniamy sami. Szkolę się w ramach działań Wielkopolskiej Izby Rolniczej, czytam nowości w Internecie. Takie już czasy - dodaje.
Wychowany na westerach, jeździ w stroju cowboya
W gospodarstwie Sommerfeldów od zawsze były konie. Nie służą jako siła pociągowa, do tego są cztery ciągniki. Konie miał dziadek, konie ma pan Arkadiusz. W stajni stoi pięć sztuk: trzy klacze, wałacha i ogiera. – Jak mnie najdzie, to jadę na przejażdżkę do lasu nawet na dwie godziny. Konno, albo bryczką. Jestem wychowany na westernach – mówi pan Arkadiusz. - Zamówiłem sobie nawet stylizowaną kurtkę i kapelusz – pokazuje mi zdobyte części garderoby. Wprawdzie padający deszcz nie skłaniał do przejażdżki, ale pan Arkadiusz dał się namówić na zrobienie zdjęcia w kowbojskim wdzianku.
Ich konie są w cenie. Najdroższego sprzedali za 36 tys. euro [VIDEO]
"Czy moja żona chętnie widziała się u boku rolnika?"
Pani Barbara pochodzi także z Rejowca, ale jako dziecko zamieszkała potem z rodziną w Czerwonaku koło Poznania. Do Rejowca przyjeżdżała jednak często do babci. Przyszli małżonkowie poznani się na dyskotece w niedalekim Kiszkowie w powiecie gnieźnieńskim. – Pyta pan, czy moja żona tak chętnie widziała siebie u boku rolnika na gospodarstwie? Jak się jest młodym i zauroczonym, to takie sprawy umykają z horyzontu – śmieje się rolnik. Zaraz po ślubie małżonkowie zamieszkali w Rejowcu, choć pani Barbara jeszcze dwa miesiące pracowała w firmie Amino. Są teraz już 28 lat po ślubie.
Pan Arkadiusz nie ma wygórowanych oczekiwań dotyczących wypoczynku. Ostatni raz był trzy dni nad morzem przed pandemią. – Jeśli już gdzieś wyjeżdżam, to zawsze proszę o jedno – dzwońcie do mnie w skrajnych przypadkach – śmieje się. – Żona częściej wyjeżdża z dziećmi. Ma zresztą swoje marzenia: Zanzibar, USA i Grecja – dodaje. - Aż wstyd przyznać, ale córka mieszka we Włoszech od pięciu lat, a ja się do niej jeszcze nie wybrałem.
Dwie i pół kadencji pan Arkadiusz był radnym rady miejskiej, teraz działa w radzie sołeckiej.
– Bycie radnym nie jest łatwą sztuką, bo powinien on myśleć i głosować w interesie całego miasta i gminy, a mieszkańcom mojej wsi często wydawało się, że mam działać wyłącznie w sprawach swojego miejsca zamieszkania – mówi refleksyjnie. – Teraz znalazłem ujście dla własnej aktywności. Sprawdzam się m.in. jako Mikołaj dla dzieci z naszego sołectwa – dodaje wesoło.
Co warto wiedzieć o wsi Rejowiec?
Wiele miejscowości w Wielkopolsce naznaczonych jest śladami słynnych i znanych postaci z naszej historii. A to Adam Mickiewicz stąpał po Budziszewku w obecnej gminie Rogoźno w powiecie obornickim, tudzież jako świadek chrztu córki państwa Łubieńskich zawitał do Skoków, o czym świadczą zapisy w księgach parafialnych. W Rejowcu pamiętają o tym, że założycielem wsi był Andrzej Rej, wnuk Mikołaja Reja z Nagłowic, który to głosił: „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”. Wnuk poety i prozaika podarował wyznawcom luterańskim z Brandenburgii i Pomeranii pas ziemi porosłej lasem, dodając teren zajmowany dziś przez wieś Niedźwiedziny. Przybysze zbudowali wieś i zbór. Świątynia najpierw służyła kalwinom i arianom. Potem jej gospodarzami byli ewangelicy, a od 1947 roku Kościół katolicki.
Andrzej Rej był postacią znamienitą. Przez wiele lat był zaufanym sekretarzem i tłumaczem króla Władysława IV Wazy, posłem Rzeczypospolitej do Anglii, dyplomatą na dworach: holenderskim, duńskim i angielskim. Żeniąc się z Zofią Latalską, dziedziczką Skoków, stał się właścicielem miasta, w kościele parafialnym którego został pochowany.
Przez wieś wiedzie droga wojewódzka łącząca Sławę Wielkopolską z Kiszkowem i Gnieznem. Ruch zatem tu spory, bo najszybciej dotrzeć można tędy do drogi krajowej S5 biegnącej z Poznania do Bydgoszczy i dalej w kierunku Gdańska. Po drodze widać dwie kopalnie kruszywa i wielką bazę paliw Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych, które do czerwca 2016 roku miało w swojej nazwie słowo „Przyjaźń”, od nazwy rurociągu. Obecnie skład paliw funkcjonuje pod nazwą Operator Logistyczny Paliw Płynnych Baza Paliw nr 4 Rejowiec Poznański.
Do bazy prowadzą tory kolejowe. W ostatnich tygodnia powrócił temat ponownego uruchomienia pasażerskiego połączenia kolejowego ze Sławy Wielkopolskiej do Gniezna. Inicjatywie patronuje Samorząd Województwa Wielkopolskiego.
We wsi funkcjonuje sklep spożywczy, szkoła podstawowa i przedszkole prowadzone przez Stowarzyszenie Edukacyjne TĘCZA w Jabłkowie. Atrakcją turystyczną jest zabytkowy drewniany kościół i brukowa droga prowadząca w kierunku Stawian.
Rolnik o swoim dzieciństwie: „Nie było czasu na szkołę, zainteresowania"
- Tagi:
- gospodarstwo
- konie