Trzech synów - i wszyscy pasjonują się rolnictwem [ZDJĘCIA]
- Z roku na rok było coraz gorzej, zmuszeni byliśmy ograniczać chów trzody chlewnej, ostatnie sztuki zostały sprzedane przed świętami Bożego Narodzenia w 2018 roku i obecnie nie ma już w gospodarstwie trzody chlewnej- mówi trochę rozżalony pan Edward.
Trzeba przyznać, że gospodarstwo przez ostatnich 30 lat jest bardzo rozwojowe i unowocześniane. Już po krótkiej rozmowie z rolnikiem, jego żoną Teresą i synami, daje się zauważyć ogromną pasję, zamiłowanie do rolnictwa, pracy na wsi i aktywnej działalności społecznej dla środowiska. Z 12 ha rodzinne gospodarstwo państwa Szot powiększyło się do ponad dwustu. Pan Edward z żoną ma obecnie około 40 ha gruntów własnych i ponad 30 ha dzierżaw. Ale to nie wszystko. Ich synowie, a jest ich trzech, to wielcy pasjonaci rolnictwa. Syn Marcin ukończył technikum rolnicze w Potoczku, w 2001 roku kupił po sąsiedzku gospodarstwo, dokupował też grunty od innych rolników, którzy rezygnowali z ich uprawiania, teraz ma własnych gruntów około 70 ha. Nastawił się na chów bydła, ma 10 krów i 25 opasów, w pracy pomaga mu żona Agnieszka, ona pełni funkcję księgowej i nie tylko. Młoda, operatywna kobieta widać, że zna się na przepisach i zagadnieniach ekonomiki rolniczej. Mało tego, ona potrafi zmobilizować innych do działania. Ale nic w tym dziwnego, skoro niedawno mieszkańcy sołectwa powierzyli jej funkcję sołtysa na kolejną, pięcioletnią kadencję. Była już sołtysem przez cztery poprzednie lata. Mieszkańcy mówią, że dobrze mieć takiego sołtysa, właściwie panią sołtys. Pani Agnieszka ma też inną ważną funkcję. Po wprowadzeniu przez rząd nowej ustawy o działalności kół gospodyń wiejskich została przewodniczącą koła w swojej wsi Łychów Szlachecki. Koło to zrzesza 15 członkiń, dostało na początek swojej działalności 3000 zł z budżetu państwa. Środki te już zostały wykorzystane na przygotowanie potraw regionalnych, a przy tym imprezę integracyjną mieszkańców. Sołtys, a zarazem przewodnicząca KGW, Agnieszka Szot ma wiele innych pomysłów na rozwój aktywności członkiń KGW w swojej wsi i uaktywnienie jej mieszkańców. Dzieci pana Marcina i Agnieszki, 6- letni Franciszek i 10 -letnia Emilka też już pozytywnie wypowiadają się o wsi i rolnictwie. Warto dodać, że ojciec Marcina, pan Edward w latach 2006-2010 był radnym Rady Gminy Trzydnik Duży.
Drugi syn Edwarda i Teresy Szot - Michał też ukończył szkołę rolniczą w Wólce Gościeradowskiej, jest jeszcze kawalerem, ale nie wyobraża sobie innej pracy niż w gospodarstwie rolnym, ma już własnych około 40 ha gruntów i zajmuje się produkcją roślinną. Z kolei trzeci syn - Łukasz po szkole rolniczej w Potoczku, ożenił się we wsi Zarajec i tam prowadzi gospodarstwo rolne wraz z żona Katarzyną, która ukończyła studia rolnicze. Rodzice przepisali im 15 ha gruntów rolnych, trochę dokupili i teraz gospodarują na 40 ha gruntów własnych i 35 ha dzierżawionych. Mają dwóch synów- Wojciecha i Jana i pewnie kiedyś w przyszłości o następców nie będą musieli się martwić.
Edward i Teresa Szot wychowali trzech synów, którzy zechcieli przejąć ich zawód- rolnika i z tak ogromnym poświęceniem te prace wykonują. Mają jeszcze córkę Małgorzatę, która ukończyła studia o kierunku technologia żywności, ale ona wybrała miastowe życie w Warszawie. Zwiedzając gospodarstwo i pola państwa Szot od razu daje się zauważyć, że tu do wszystkiego podchodzi się z wielką troską, dbałością i wielkim zaangażowaniem. Zwierzęta w oborze na widok ich opiekuna - pana Marcina podnoszą się z legowiska i obserwują każdy jego ruch, jakby chciały z nim rozmawiać. Rośliny na polach, teraz wiosną, widać, że są wypieszczone, dobrze zabezpieczone przed chorobami grzybowymi i dostatnio nawożone. Pan Edward i jego synowie na swoich gruntach uprawiają kukurydzę, buraki cukrowe, pszenicę, ziemniaki jadalne, koniczynę czerwoną na nasiona i rzepak ozimy. O plony lepiej nie pytać, bo na tak starannie zagospodarowanych polach są one naprawdę wysokie, chociaż grunty nie są najwyższej jakości, w ogóle nie ma tu klas I i II.. Tylko ziemie trzeciej i czwartej klasy. Ale sprawdza się tu znane przysłowie ludowe:„ Jak gospodarz z głową po polu chodzi, zawsze mu się wszystko rodzi”. Dlatego plony pszenicy 7 ton z ha, czy buraków cukrowych ponad 65 ton z ha są normalnością.