Sławomir Nowakowski z Mazowsza zarabia na bydle mięsnym
Pieniądze zarobione raz w roku muszą wystarczyć mu na utrzymanie siebie i stada. Uważa jednak, że Hereford jest najlepszą rasą mięsną zarówno do hodowli jak i opasu.
Sławomir Nowakowski prowadzi ekstensywną hodowlę bydła mięsnego rasy Hereford w małej wsi Kozłów, która znajduje się w środku lasu w powiecie białobrzeskim, w gminie Wyśmierzyce.
- Mieszkam tu sam. Kiedyś hodowałem bydło mleczne, ale nie mam teraz warunków do dużej produkcji, przede wszystkim drogi dojazdowej. Miałem kilka sztuk naszych rodzimych krów wszechstronnie użytkowych. Potem czasy się zmieniły, obecnie musiałbym stawiać nowe budynki, dlatego zdecydowałem się przejść na bydło mięsne - opowiada gospodarz.
Pan Sławomir zajmuje się hodowlą Hereforda od 15 lat. Zaznacza, że przy wyborze rasy kierował się jej przystosowaniem do warunków utrzymania.
- Chciałem rasę odporną i niewymagającą. Gdy dowiedziałem się, że niedaleko stąd profesor Henryk Jasiorowski hoduje tę rasę, zdecydowałem się kupić od niego jałówki - mówi rolnik.
Zaczynał od pojedynczych sztuk. Kupił najpierw dwie jałówki od profesora, później wziął niskooprocentowany kredyt i dobrał 6 sztuk oraz buhaja zarodowego.
- Wtedy zarejestrowałem stado - wspomina Sławomir Nowakowski. - Hoduję zarówno jałówki, jak i byczki. Opasy tuczę do wagi 800 kg i sprzedaję do rzeźni.
W gospodarstwie pracuje sam, czasami pomaga brat.
- Mam sprzęt, maszyny, nie ma tyle pracy fizycznej, aby był problem - zaznacza.
Gospodarz ma łąki swoje i w dzierżawie od osób prywatnych.
- Krów już u nas nikt nie trzyma, więc okoliczni mieszkańcy chętnie wynajmują mi grunty. Są wsie, w których było po 400-500 krów, a teraz jest 40. Mam 17 ha słabszych jakościowo ziem, a biorąc pod uwagę niską cenę zboża, opłaca się przeznaczyć ziemię na pastwiska i skarmiać nimi bydło - dodaje.
W Kozłowie zwierzęta cały rok są na powietrzu. Mają wiatę, pod którą mogą się schować przed deszczem czy śniegiem.
- Zbudowałem pełniejszą z desek, ze względu na to, że krowy cielą się na końcu zimy. Chciałem, aby cielęta miały odpowiednie schronienie. Kiedyś nie było przednich ścian, więc śnieg zachodził do połowy wiaty, teraz jest to osłonięte. Przednie osłony są otwierane, także latem je demontuję - mówi pan Sławomir.
Hodowla jest ograniczona ilością pastwisk. Trzymanie krów tylko w oborze nie jest opłacalne. Dla cieląt jest lepiej, kiedy mają możliwość chodzenia po pastwisku.
Pan Sławomir posiada stado 13 krów mamek. Najstarsza krowa w stadzie ma 13 lat. Podkreśla, że w tej chwili ma więcej krów, bo zostawił zacielone jałówki na remont stada. Zaznacza, że nie zajmuje się hodowlą buhajów zarodowych, bo jest problem z ich zbyciem, a żeby utrzymywanie bydła się opłacało, trzeba mieć opasy.
- Mam kupców na buhaja raz na 3-5 lat. Nie ma rynku zbytu - mówi. - Wiem, że niektórzy hodowcy sprzedają także 90-kilogramowe młode byczki, ale myślę, że chowanie opasów do dużej wagi jest bardziej opłacalne. Trzeba wziąć pod uwagę, że jeśli komuś opłaca się kupić buhajka i go opasać, to mi tym bardziej musi się opłacać tuczyć swoje zwierzęta.
Hodowca produkuje około 7 byczków rocznie. Do tej pory oddawał żywiec do lokalnej rzeźni, ale jak zaznacza, miał problemy z płatnościami, teraz zmienił odbiorcę i ma nadzieję na pomyślną współpracę.
- On proponuje mi wyższą cenę, bardziej adekwatną do rasy, ponieważ zajmuje się bezpośrednim rozprowadzaniem mięsa po restauracjach. Dostawca wpłaca najpierw zaliczkę na konto, potem odbiera zwierzęta i resztę pieniędzy przelewa po zważeniu - mówi pan Sławomir.
Za buhaja zarodowego można uzyskać nawet 9 złotych, za opasy natomiast około 8 złotych. Byczki opasane są około 2 lat.
- Byki sprzedaję co roku. Trzeba sobie tak zaplanować wydatki, aby zarobione raz w roku pieniądze wystarczyły na cały następny. Ewentualnie jesienią coś wpada ze sprzedaży jałóweczek odsadzonych, ale nie zawsze uda się je sprzedać, czasami trzeba czekać znów do wiosny - żali się rolnik.
- Tagi:
- Hereford
- Sławomir Kozłowski