Rodzinna współpraca popłaca [VIDEO]
Trzy gospodarstwa rolne o powierzchni 780 ha i firma produkująca piwo. Produkcja warzyw oraz hodowla bydła na mięso i mleko. Rodzina Jaworowiczów wie, że dzięki współpracy można osiągnąć wiele.
- Z zawodu jestem weterynarzem. Przestałem pracować w swojej branży w 1984 roku. Zająłem się wtedy produkcją przemysłową, ale po latach trafiła się możliwość zakupu gospodarstwa i tak wróciłem do rolnictwa
- mówi Andrzej Jaworowicz, 65-letni rolnik z wielkopolskich miejscowości Godziątków i Jarantów. W 2009 roku Jaworowicz sfinalizował zakup kilku gospodarstw będących wcześniej PGR-em, które wraz z areałem są oddalone od siebie maksymalnie o 5 kilometrów.
- Kupiliśmy wszystko za gotówkę od spadkobierców, przez agencję. Czas, w którym dopinaliśmy transakcję, był dla mnie bardzo trudny i ostatecznie zakończył się zawałem. Po prostu nie wytrzymywałem nerwowo tego, jak duże kwoty muszę za to wszystko zapłacić
- przyznaje Jaworowicz, podkreślając jednak, że dla niego to wszystko jest już historią, bo zakup udało się pomyślnie sfinalizować.
- Na dzień dzisiejszy gospodarstwa są już przepisane na dzieci, bo ja jestem już w wieku emerytalnym. Syn prowadzi firmę produkującą piwo, a "resztę" podzieliliśmy z żoną na dwie córki. Mam jednego zięcia. Drugi czeka już w kolejce i bardzo mi pomaga
- podkreśla 65-latek, zaznaczając, że jedno z gospodarstw, przepisane na córkę, zajmuje się produkcją warzyw, ale ściśle współpracuje z tymi, w których utrzymywane jest bydło.
- Cały inwentarz waha się u nas w granicach 900-1000 sztuk bydła. W pełni wykorzystujemy produkowaną przez siebie karmę, także z gospodarstwa warzywnego. To, czego nie zjadają krowy z pierwszej i drugiej grupy, spasamy bykami - wyjaśnia rolnik.
W Godziątkowie króluje produkcja mleka
Andrzej Jaworowicz, przejmując gospodarstwo w miejscowości Godziątków, od początku postawił w nim na produkcję mleka.
- Myślę, że w tej chwili, po 12 latach, mamy już w miarę dobry sprzęt. Każda dziedzina jest obsadzona, chociaż cały czas skupiamy się na modernizacji. Chcemy zainwestować w roboty. Obecnie krowy dojone są na hali udojowej na 12 stanowisk. Muszę jednak przyznać, że moim największym oczkiem w głowie jest odchów cieląt, bo to, jak je odchowamy, procentuje później - takie będą nasze jałówki, krowy i byki
- podkreśla Andrzej Jaworowicz, który już od lat korzysta z dwóch automatycznych odpajalni dla cieląt firmy GEA. W dużej mierze dzięki tym urządzeniom rolnik jest bardzo zadowolony ze zdrowotności i rozwoju cieląt już od ich pierwszych dni życia.
ZOBACZ TAKŻE: Pani Alina z pasją hoduje 400 sztuk bydła [VIDEO]
- Wielu przestrzegało mnie przed wyborem odpajalni, twierdząc, że jeśli cielęta piją z jednego smoczka, to przenoszą się bakterie i wirusy. Jest w tym na pewno część racji, ale ja na podstawie doświadczeń mogę powiedzieć, że jeśli cielaki są szczepione, a urządzenia do odpajania odpowiednio dezynfekowane, to nie ma czym się martwić
- tłumaczy Jaworowicz zwracając uwagę na to, że czasami zdażają się u cieląt problemy np. z biegunką, ale są to raczej pojedyncze przypadki.
- Odpajalnie to tak doskonałe urządzenia, że jeżeli cielak nie pije, to wyświetla mi się alarm. Wtedy mierzę mu temperaturę i sprawdzam, co jest nie tak. Wiem, z którym zwierzęciem coś się dzieje i natychmiast mogę działać - tłumaczy rolnik.
W gospodarstwie jest utrzymywane obecnie stado 300 krów mlecznych, z czego 240 jest codziennie w doju.
- Jedziemy na brakowaniu rzędu 21-22%. W przypadku cieląt jest to wynik poniżej 3%, więc jest to bardzo dobry rezultat - zaznacza hodowca.
65-latek nie skupia się już na windowaniu wydajności mlecznej stada. Zależy mu bardziej na zdrowotności i długowieczności. Andrzej Jaworowicz podkreśla żartobliwie, że kiedy był "młody i zdrowy", to ścigał się z innymi na ilość uzyskiwanego mleka. Dzisiaj na podstawie doświadczeń obrał już inną taktykę.
- Skończyłem z tym. Osiągnęliśmy w pewnym momencie wydajność stada przekraczającą 12,5 tys. kg, ale brakowanie było wtedy na poziomie 35%... Dlatego teraz nie wyduszamy z krów wszystkiego, co się da w danym momencie. Oceniamy to bardziej długoterminowo. Wydajność spadła do poziomu około 11,5 tys. kg, ale poprawiła się zdrowotność i krowy w sumie wcale nie pogorszyły swojej wydajności życiowej - przyznaje rolnik.
Zmiana w podejściu do żywienia
- W ostatnim czasie zmienił się nasz proces żywieniowy cieląt. Wcześniej oprócz mleka z odpajalni dostawały one granulki paszy i kukurydzę. Od miesiąca przeszliśmy na tzw. suchy TMR. Jest to mieszanka: pasza, słoma, soja, melasa i mleko w proszku. Robimy jeden paszowóz - 16 metrów sześciennych, który wystarcza nam na około 3 tygodnie
- mówi hodowca, zaznaczając, że przygotowany materiał jest łatwy do przechowania i bezpieczny w stosowaniu.
- W tej paszy nie ma grama wody i kluczowe jest to, żeby była przechowywana w suchym pomieszczeniu. Widzę po cielakach, które wcześniej wywieźliśmy na jałownik i tych, które teraz są na odpajalni, że to są dwa różne światy
- przyznaje Jaworowicz, bardzo zadowolony ze zmiany, na którą zdecydował się po podpowiedziach ze strony ekspertów ds. żywienia.
- Muszę podziękować przede wszystkim Piotrowi Chełmoniakowi z firmy Etos, który pomaga mi w sensie doradztwa. We współpracy ustalamy dawki paszowe dla każdej grupy zwierząt i korygujemy je na podstawie na bieżąco wykonywanych badań - głównie sianokiszonek i kiszonki z kukurydzy - tłumaczy rolnik.
O cenach, ziemiach i bogatym parku maszyn czytaj na kolejnej stronie.