Młoda rolniczka. Zrezygnowała ze studiowania, by zając się gospodarstwem [VIDEO]
![Młoda rolniczka. Zrezygnowała ze studiowania, by zając się gospodarstwem [VIDEO]](/media/cache/a9/16/a9167a021f6c6eaaddf6c940d32255df.jpg)
Julka uwielbia pracę ze zwierzętami. Miłość do koni zaszczepił w niej ojciec. - W gospodarstwie od dziecka mieliśmy konie. Mój tata zaczął hodować konie rasy wielkopolskiej i pozostałością po tej hodowli jest u nas już dziewiętnastoletnia klacz - gniada Kalina - wspomina rolniczka. Nasza rozmówczyni, gdy przejęła stery w gospodarstwie, zaczęła powiększać stado. Aktualnie liczy ono 10 sztuk.
Nie jest fanką koni mechanicznych
Młoda gospodyni prowadzi niemal samodzielnie 15-hektarowe gospodarstwo. Przyznaje jednak, że nie pracuje w polu zbyt dużo. Korzysta z usług. Za końmi mechanicznymi nie przepada. - Jeśli chodzi o jeżdżenie ciągnikiem, to nie jestem ogromną fanką. Nie mam do tego ręki, ale - na przykład - równanie placu i takie mniejsze roboty w gospodarstwie jestem w stanie robić ciągnikiem. Nasz areał uprawia nam znajomy, ponieważ mamy małego Ursusa - Ciapka i on nie jest w stanie wszystkiego ogarnąć - opowiada Julia. Rolniczka siejue oczywiście przede wszystkim owies. - W tym roku też mamy troszkę pszenicy, ponieważ hodujemy kurki na własne potrzeby. Tę pszenicę zasialiśmy właśnie po to, żeby miały one, co jeść. Część naszego areału stanowią również łąki, żeby zapewnić siano dla koni - mówi farmerka.
Stara się być samowystarczalna
Podstawową paszą objętościową dla koni jest oczywiście siano. - Konie dostają siano w siatkach w paśniku i na płcie i - mogą z niego korzystać do woli - opowiada rolniczka. - Oprócz niego i wspomnianego owsa, dostają także jeszcze: wysłodki buraczane, otręby, troszkę wytłoków z ostropestu i czarnuszki, żeby poprawić ich kondycję i żeby po prostu dobrze wyglądały - tłumaczy Julka. Rolnicza nie korzysta z doradztwa żywieniowego. - Nie współpracuję z doradcą, chociaż nie ukrywam, że z chęcią bym współpracowała - zaznacza nasza rozmówczyni. Farmerka nie korzysta także z usług kowala. - Od jakiegoś czasu staram się sama robić swoim koniom kopyta, choć jest to dosyć ciężka praca, wymagająca dużo siły. Mimo wszystko jednego konia dziennie jestem w stanie “zrobić” - mówi Julka. Kowalstwa nauczyła się samego, obserwując najlepszych w tym fachu. - Gdy byłam młodsza, dużo czasu spędzałam w różnych innych stajniach, przypatrują się temu, jak kowale robią kopyta - nabrałam doświadczenia pod okiem osób, które “robią” te konie dużo lat. Właśnie tą drogę zdobyłam wiedzę i umiejętności wymagane do robienia takich rzeczy - wyjaśnia hodowczyni.
Julka porusza również kwestię opieki weterynaryjnej. - Na szczęście moje gagatki nie chorują zbyt często - udaje mi się utrzymać je w zdrowiu. Od czasu do czasu, jeśli jest taka potrzeba, pojawiają się u mnie znajomi weterynarze, przeważnie po to, żeby przeprowadzić szczepania - tłumaczy rolniczka.
W prowadzeniu stadniny rolnicze pomaga jej ojciec. - Jeśli jestem gdzieś na wyjeździe, wówczas stery w stajni przejmuje tata. Pomaga też mój chłopak. Zazwyczaj jednak staram się wszystko sama oganiać - mówi Julka. Jak zatem wygląda zazwyczaj dzień rolniczki? - Staram się tak około godz. 8:00-9:00 już być u moich podopiecznych - zanim zjem swoje śniadanie, daję śniadanie koniom, jak zjedzą, wypuszczam je na wybieg, wtedy mają swój wolny czas. W tym momencie, kiedy one mają swój czas wolny, sprzątam, szykuję sobie wszystko, żeby mieć na wieczór już gotowe - relacjonuje nasza rozmówczyni. Około godz. 14.00, w związku z tym, że rolniczka prowadzi szkółkę jeździecką-rekreacyjną, z której czerpie dochody, rozpoczynają się zajęcia dla dzieci. Przeważnie kończą się one w godzinach wieczornych - 20:00-21:00. - Na moich zajęciach chodzi przede wszystkim o to, żeby się dobrze z tymi zwierzakami bawić i mieć radość z tego sportu, bo to jest naprawdę super rzecz - podkreśla Julka.
Myślała o turystyce i rekreacji, wybrała gospodarstwo
Nasza rozmówczyni niedawno obroniła tytuł technika hodowca koni. - Cały czas staram się znajdować jakieś ciekawe kursy - czy to on-line, czy to stacjonarnie, jeździć na nie i się doszkalać, żeby móc później moim dzieciakom przekazywać, jak najwięcej tej wiedzy - podkreśla rolniczka. Chciałaś studiować, np. zaootechnikę? Na to pytanie Julka odpowiada następująco: - Myślałam raczej o turystyce i rekreacji, plany się jednak zmieniły - pojawiło się więcej koni, stąd pomysł na technika hodowcę koni. O studiowaniu raczej już nie myślę.
Rolniczka nie żałuje, że została na wsi i zajęła się gospodarstwem. - Ciężko jest mi powiedzieć, co by było gdybym rzeczywiście poszła na te studia. Na pewno jednak jestem szczęśliwa w momencie, w którym teraz jestem - podkreśla nasza rozmówczyni.
Julka przyznaje, że nie wyobraża sobie siebie w wielkim mieście, pracującą w korporacji. - Miałam okazję pracować w biurze przez około rok i też troszkę na produkcji - i to jest totalnie nie dla mnie - zapewnia farmerka. - O wiele bardziej wolę wieść, ten spokój - dopowiada. Rolniczka lubi też czytać książki. - Gdy mamy troszkę martwy sezon zimą, bardzo się staram nadrabiać książkowe zaległości. W tym roku udało mi się już prawie 30 książek przeczytać - cieszy się rolniczka. Dziewczyna znajduje też czas na jazdę na rolkach i spotkania ze znajomymi.
Marzeniem naszej bohaterki jest postawienie hali, by móc - niezależnie od warunków pogodowych - prowadzić zajęcia cały rok. Jedną poważniejszą inwestycję ma już za sobą. Z budynku, który kiedyś był chlewnią, postawioną przez jej pradziadka, powstała siodlarnia i miejsce do wypoczynku.
- Tagi:
- rolniczka
- gospdarstwo
- konie