Trzeba powiększać i modernizować gospodarstwo
Kiedy Mirosław przejmował w 1993 roku gospodarstwo po swoich rodzicach, obejmowało ono 12 hektarów. Teraz ma ich 23,5 i planuje powiększyć o kolejne kilkanaście.
GOSPODARSTWO Z TRADYCJAMI
Próchnowo jest wsią w gminie Margonin w powiecie chodzieskim. W 1936 roku gospodarstwo rolne kupili tu Katarzyna i Józef Leśkowie – dziadkowie Mirosława – aktualnego właściciela, którzy przybyli na te tereny z małopolskich Przytkowic. W 1959 roku ich następcami zostali Joanna i Aleksander, rodzice Mirosława. Zmodernizowali oni gospodarstwo na miarę ówczesnych możliwości. Tradycyjnie uprawiano tu ziemniaki, buraki, zboża, a w oborze i chlewni stało bydło mleczne oraz dorastały wieprzki. W takich gospodarstwach trzymano także drobny inwentarz, tak na własne potrzeby. Mało kto wtedy dopuszczał myśl, że rolnik będzie kupował mleko, wyroby mleczne, mięso czy drób w markecie.
Obecny gospodarz – Mirosław Leśko urodził się w lutym 1972 roku w Szamocinie. Teraz mieszka w Próchnowie z żoną Katarzyną, najmłodszą córką i mamą Joanną. Swoją żonę poznał podczas imprezy tanecznej w pobliskiej miejscowości. Małżonkowie doczekali się trzech córek: Patrycji, Natalii i Julki.
- I jak tu rozstrzygnąć, kto będzie następcą? – mówi rolnik. - Córka Natalia skończyła szkołę rolniczą i czas pokaże, czy zdecyduje się przejąć gospodarstwo. On sam jest też absolwentem Technikum Rolniczego w nieodległych Ratajach. Ma troje rodzeństwa, w tym brata, który także zdecydował się na prowadzenie własnego gospodarstwa. Rodzice jego żony pochodzą z gospodarstwa, więc dziewczyna bez trudu odnalazła się w roli żony rolnika.
GOSPODARSTWO POWINNO SIĘ ROZRASTAĆ
Kiedy Mirosław przejmował w 1993 roku gospodarstwo po swoich rodzicach, obejmowało ono 12 hektarów. Teraz ma ich 23,5 ha i planuje powiększyć je o kolejne kilkanaście. Sprawa nie jest prosta, bo ziemi leżącej odłogiem nie ma, a i ceny za hektar są wysokie. W tym rejonie ziemia jest na przysłowiową wagę złota i niekiedy chętni do powiększenia gospodarstw muszą się liczyć z koniecznością zakupu lub dzierżawy w sąsiednich gminach, a nawet powiatach. Zwłaszcza że występują tu, tak jak w gospodarstwie Mirosława, gleby klasy IVa. Na terenie Próchnowa rolnik ma 16 hektarów, a pozostałe w sąsiednim Sułaszewie, odległym o trzy kilometry.
- Kiedyś uprawiane były ziemniaki, buraki, zboża oraz hodowana trzoda chlewna i bydło mleczne, natomiast teraz nastawiłem się na uprawę zbóż i kukurydzy na ziarno oraz produkcję bydła opasowego – wyjaśnia rolnik.
Dominują zboża ozime i kukurydza na ziarno, ponieważ uprawy te najlepiej znoszą panujące w ostatnich latach warunki pogodowe, np. susze. Występująca w ostatnich dwóch latach susza spowodowała właśnie w ich gospodarstwie straty wynoszące od 30 do 70 proc przewidywanych plonów.
Aż 70 proc. zbiorów zbóż pan Mirosław sprzedaje, pozostawiając sobie tylko 1/3 na potrzeby paszowe. Do sprzedaży trafia też całość zebranego ziarna kukurydzy.
- Od momentu przejęcia gospodarstwa od rodziców dokonałem znacznej jego mechanizacji. Wymieniłem już wysłużone maszyny uprawowe, zakupiłem ciągniki i kombajn – wylicza mój rozmówca. – Teraz czas pomyśleć o modernizacji budynków inwentarskich i gospodarczych i czekają mnie kolejne zakupy maszyn rolniczych.
CZAS NA MODERNIZACJĘ GOSPODASRTWA
Modernizacja budynków jest niejako koniecznością, ponieważ rolnik planuje powiększyć stado cieląt. Na początek ma to być stado większe o co najmniej 10 sztuk. Do tej pory nie korzystał z innych, niż dopłaty bezpośrednie, unijnych środków pomocowych, choć nie wyklucza tego w najbliższej przyszłości.
Zapytany o to, co dziś jest największym dylematem rolników planujących bądź powiększenie gospodarstwa, bądź inwestycje, odpowiada bez zastanowienia:
- Uważam, że największą przeszkodą dla rolników są częste zmiany w przepisach dotyczących np. warunków hodowli oraz niska opłacalność chowu zwierząt. Kolejnym ważnym aspektem jest brak stabilizacji opłacalności produkcji roślinnej i zwierzęcej. Konsekwencją tego są między innymi coraz częstsze migracje młodych ludzi do miast. Rolnicy potrzebują opłacalności i stabilizacji cen sprzedawanych produktów, co gwarantuje rozwój i funkcjonowanie gospodarstw.
Mirosław Leśko jest przekonany, że rolnicy często są pozostawieni sami sobie. Aktualna sytuacja polityczna w kraju, ciągła walka sprawia, że codzienne problemy rolników są niezauważalne, a ich praca, niestety, niedoceniana.
- Niejednokrotnie zwracają się do mnie z problemami, które poruszam na zebraniach Izby Rolniczej – mówi. - Rolnikom od lat towarzyszą obawy związane z tym, że globalny rynek jest nieprzewidywalny, a większość żywca wołowego musimy wyeksportować.
GOSPODARZ CHCE BYĆ POMOCNY INNYM
Już kilkanaście lat temu zdecydował się na zaangażowanie się na rzecz społeczności lokalnej i samych rolników. Ma dobrą opinię wśród mieszkańców wsi i gminy, bo kolejny raz powierzono mu mandat radnego miasta i gminy Margonin. Jest też członkiem zarządu Powiatowej Izby Rolniczej w Chodzieży i delegatem do Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Poznaniu.
- Taka już moja natura, że o młodych lat lubię pomagać innym i pracować na rzecz społeczności lokalnej. Organizuję spotkania, festyny, wycieczki, to mnie napędza do dalszych działań. Lubię, gdy wokół mnie dużo się dzieje. Bardzo mi w tym pomaga i wspiera mnie moja żona – mówi pan Mirosław. Żona pomaga także prowadzić niezbędną dokumentację w gospodarstwie. Małżeństwo korzysta także z pomocy doradców ODR-u i Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
Prowadzenie gospodarstwa, przygotowania do jego powiększenia i modernizacji oraz aktywność pozarolnicza powodują, że brakuje czasu na chwile wytchnienia. - Krótki wypoczynek zdarza się bardzo rzadko, ale wtedy doceniam go jeszcze bardziej – mówi ze śmiechem rolnik.
Czytaj także: