Marian Zadłużny - produkuje trzodę chlewną
Marian Zadłużny z Aleksandrii (powiat kaliski) nie boi się sięgać po środki unijne. Pierwsze pieniądze pozyskał na zakup maszyn rolniczych.
Teraz stara się o dotację na panele fotowoltaiczne. Chce, aby syn Łukasz, kiedy przejmie gospodarstwo, nie musiał inwestować w park maszynowy.
Inwestuje z myślą o następcy
Marian Zadłużny z rodziną kilka lat temu zajmował się hodowlą knurków. Z czasem zrezygnował z tego zajęcia. Zniesiono dopłaty i rolnicy przestali kupować knurki, bo postawili na inseminację. Jednak z hodowli trzody chlewnej rolnik się nie wycofał. - W tej chwili mamy 26 macior i to, co się urodzi, to odchowujemy. Rocznie sprzedajemy około 500 sztuk tuczników - opowiada rolnik. Zaznacza, że nie ma problemów ze zbytem swoich zwierząt. - Sprzedajemy do „Animexu” oraz do firmy z Lututowa. Nie zwiększamy produkcji - wyjaśnia Marian Zadłużny.
Czekają na lepszą cenę
Rolnik jest właścicielem 40 ha, a 20 ha dzierżawi. Kilka lat temu dokupił ziemię. Teraz już nie ma szans na zwiększenie powierzchni gospodarstwa. – Nie ma po prostu od kogo kupić. W Aleksandrii w zdecydowanej większości są dobrzy rolnicy, którzy też chętnie dokupiliby ziemi - twierdzi. Na powierzchni 20 ha siane jest zboże, głównie pszenica, jęczmień i pszenżyto. - I to idzie na paszę dla prosiąt, macior i tuczników. Zwierzęta karmimy własnym zbożem. Dokupujemy tylko śrutę sojową i premiksy - opowiada pan Marian.
Na pozostałym areale uprawiana jest kukurydza na ziarno. - Mamy siewnik, kombajn z przystawką do kukurydzy i suszarnię. Sami siejemy i sami zbieramy. Kukurydzę prawie w 90% to składujemy w silosach i czekamy na lepszą cenę. Jesienią zboże jest najtańsze i nie opłaca się sprzedawać. Z synem Łukaszem obserwujemy, co dzieje się z cenami kukurydzy na świecie. (…) Z informacji wynika, że cenna wzrośnie. (…) Ktoś może powiedzieć, że jesteśmy tylko w Polsce. Ale to, co dzieje się z cenami na świecie, też ma odzwierciedlenie w naszym kraju – uważa rolnik.
Czytaj także: Wybudowali chlewnię i podwoili produkcję
Obawiają się ASF
Marian Zadłużny, podobnie jak inni hodowcy trzody chlewnej ,z niepokojem patrzy w przyszłość. A to wszystko przez Afrykański Pomór Świń. – Jest ryzyko, że ten ASF do nas przyjdzie. Oby nie. Mają być rekompensaty, ale to nie będą duże pieniądze. Jak będzie trzeba zlikwidować produkcję, to jakoś sobie poradzimy. Nie mamy dużych kredytów. A co z rolnikami, którzy wzięli kredyty na rozwój produkcji. Skorzystali ze środków unijnych, ale i z kredytów. Agencja nie będzie robiła problemów, bo likwidacja stada będzie zakwalifikowana do tzw. siły wyższej. A banki nie będą czekać na spłatę - uważa hodowca.
Podkreśla, że on przestrzega zasad bioasekuracji. Posiada maty i środki dezynfekcyjne. - Wiem, że niektórzy rolnicy wątpią w skuteczność, ale ja uważam, że jak nie pomoże, to i nie zaszkodzi, a lepiej mieć te maty - tłumaczy.
Chce, aby syn miał łatwiej
W gospodarstwie pracują również żona Alicja, syn Łukasz i synowa Agnieszka. I to oni przejmą gospodarstwo. Teraz przyszły następca posiada 8 hektarów. - Syn lubi tę pracę. Mamy też wymagany sprzęt, bo skorzystałem ze środków przedakcesyjnych SAPARD oraz z programów w latach 2005-2007. Kupiliśmy trzy ciągniki, kombajn do zbóż z przystawką do zbioru kukurydzy. Wtedy też było łatwiej dostać pieniądze, bo ludzie jeszcze się bali sięgać po te pieniądze. Syn już w sprzęt nie musi inwestować, bo on jeszcze będzie sprawny przez kolejnych 10 lat i ręce będą czyste - opowiada.
Czytaj także: Zbigniew Czerniak - budowa chlewni to czasochłonna inwestycja [ZDJĘCIA]
Zaznacza, że jeśli chodzi o środki unijne, to nie powiedział ostatniego słowa. Będzie starał się o kolejne dotacje. Jeśli dostanie pieniądze, to na budynku zamontuje panele fotowoltaiczne o mocy 15 kW. - Jak spełnię warunki i się zakwalifikuję, to wówczas zrealizuję plany fotowoltaiczne – mówi pan Marian.
Rolnik i piłka halowa
Pan Marian uważa, że rolnik powinien mieć czas nie tylko na pracę, ale i pasję. Nie przepada za dłuższymi wyjazdami wakacyjnymi. – Żona z córką częściej wyjeżdżają. Ja natomiast zawsze się interesowałem piłką. Raz w tygodniu jeżdżę na „halówkę”. W szkole podstawowej nr 17 w Kaliszu spotykamy się w każdy poniedziałek. Jest nas od 10 do 12 osób i gramy. Lubię też czas spędzić na basenie. Trzeba dbać o zdrowie i kondycję. To jest taka moja odskocznia, żeby choć trochę zapomnieć o problemach. Stres jest zawsze, bo to cenna spada; albo wchodzi się do chlewa, a tu leży martwy 120-kilogramowy tucznik. No i nie ma 600 czy 700 zł w portfelu – opowiada rolnik.
Dodaje, że od dwóch kadencji udziela się jako delegat w Wielkopolskiej Izbie Rolniczej w Kaliszu. - Za każdym razem zwracam uwagę posłom, aby dokonali zmian, jeżeli chodzi o zasiłek chorobowy dla rolników. Aktualnie ten zasiłek wynosi 10 zł. A można by podnieść o 50 zł. I wówczas rolnik, który jest chory, może czas poświęcić na leczenie i na zastępstwo zatrudnić osobę do pomocy - uważa.