Marek Jasikowski i jego złotnicka pstra [ZDJĘCIA, VIDEO]
Złotnicka pstra odporna na warunki środowiskowe
Ostatecznie młody rolnik zdecydował się jednak na zainwestowanie w złotnicką pstrą. - Jest ona przede wszystkim bardziej odporna na warunki środowiskowe. Powinna wytrzymywać wyższe oraz niższe temperatury ze względu na długość szczeciny i jej gęstość - wyjaśnia rolnik. Dodaje, że w doborze odpowiedniego materiału hodowlanego bardzo pomogli mu profesorowie.
- Zresztą cały czas mają oni pieczę nad moją hodowlą. Prowadzą księgi hodowlane. Gdy są spotkania hodowców ras rodzimych, też zapraszają. Takie wsparcie jest pomocne przy postawieniu pierwszego najważniejszego kroku przy założeniu takiej produkcji. Reszta jest już w gestii hodowców - tłumaczy pan Marek.
Zdrowotność ras rodzimych trzody chlewnej
Dotychczas loszki nabył w dwóch turach od rolnika spod Kalisza. - Na razie po 4 wyproszeniach nie widzę sensu, żebym stado musiał remontować. Są na tyle wytrzymałe, że nie ma tej potrzeby. Fakt jest też taki, że nie eksploatuję ich ponad ich możliwości. Mioty nie są aż tak liczne, by były po 20 sztuk. Zdarza się, że mają 3-4, ale bardzo często jest to w granicach 12 sztuk. Dzięki temu, że locha nie jest nadmiernie wykorzystana, ma możliwość się regenerować. Podejrzewam, że wpływ na to ma także sposób karmienia, a więc nie tylko ziarnami zbóż, ale także odpadami z produkcji warzyw - mówi Marek Jasikowski.
A jak jest ze zdrowotnością zwierząt? - Jeśli chodzi o sztuki dorosłe, nie ma problemu. W ogóle się tym nie zajmuję. Nie potrzebują uwagi pod tym kątem, może poza knurem rasy duroc, który w tym roku wszedł do stada. Z racji, że był jeszcze fizycznie za mały, a chęci miał - to spowodowało u niego urazy mechaniczne, nie były to złamania, a nadwyrężenia stawów - mówi hodowca.
Kłopoty pojawiają się niekiedy w grupie prosiąt. - Są okresy, gdy nie radzę sobie w wystarczający sposób. Choć jest już duża poprawa w porównaniu do pierwszych miotów. Mam nadzieję, że powoli, z biegiem czasu, upadki będą coraz mniejsze - mówi pan Marek. Dodaje, że choroba przysporzyła wielu problemów w sadzie.
- Sprawa nie jest prosta, gdyż zwierzęta nie reagowały na leki od weterynarza. Między innymi dlatego pojawił się „ rudy” knur w stadzie. Skrzyżowanie ras pomogło. Poza tym zmiana paszy trochę poprawiła zdrowotność. W tym aspekcie hodowli nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa, ale jak będzie to możliwe, nie chce korzystać z antybiotyków a wykorzystać inne, mniej oczywiste metody - przekonuje.