Marek Jasikowski i jego złotnicka pstra [ZDJĘCIA, VIDEO]
Gdy młody rolnik przejmował gospodarstwo, liczyło ono 13 hektarów.
W tej chwili udaje mu się wydzierżawiać dodatkowo ponad 25 hektarów. - Są to różne dzierżawy, głównie kiepskie grunty. I takie, którymi muszę dzielić się z dziczyzną - mówi i przyznaje, że szkody łowieckie są częstym problemem w jego gospodarstwie. - Korzystam z terenów pod Puszczą Zielonką. Stada danieli są często widziane na moim polu. 30 - 40 sztuk to nie rzadkość. Ale jakoś trzeba z tym żyć. Staram się zapobiegać szkodom. Wybieram takie rośliny, które są mniej smaczne dla zwierzyny. Są to łubin gorzki, proso, facelia. Nie jest tak, że zwierzyna omija to, ale straty są zdecydowanie mniejsze - opowiada rolnik. Pan Marek pilnuje, że zboża w strukturach zasiewów nie przekroczyły 65%.
- Uprawiam je metodami bezorkowymi. Z początku były to agregaty do uprawy pasowej. Ich problem był taki, że musiałem najmować usługi, co niestety wiązało się z kosztami. W końcu stwierdziłem, że spróbuję inaczej. Starałem się wykorzystać maszyny, które miałem. W tej chwili nie jest to cud techniki, bo najprostsza i najtańsza brona talerzowa. W połączeniu z ciągnikiem o mocy 80 KM do uprawy gleby wystarczy - przekonuje pan Marek.
W jego opinii kluczem do uprawy bezorkowej jest dostarczanie glebie biomasy w postaci słomy i poplonów. - Wychodzę z założenia, że pole jest miejscem hodowli, może trochę innych zwierząt, ale jest konieczna także hodowla dżdżownic, bakterii i pożytecznych grzybów. Rzeczywiście zauważam dżdżownice na swoich polach i to większych rozmiarów. Oczywiście bakterii i grzybów nie widać gołym okiem, jednakże też muszą być, bo nie mam problemu w uprawach zbóż z grzybem. Podejrzewam, że szkodliwych grzybów nie ma, ponieważ ich miejsce zajmują te pożyteczne - stwierdza.