Kowalczykowie postawili na krowy [ZDJĘCIA]
Stawiają na bydło mleczne
Jak małżeństwo radzi sobie z pracą mimo swoich zawodowych obowiązków? Pani Monika przebywa na urlopie wychowawczym. Ale planuje wrócić do farmacji. Z kolei pan Krzysztof pracuje albo popołudniem, albo nocą. Kiedy wraca to pomaga żonie w gospodarstwie. Swoje zwierzęta przyzwyczaili do późniejszych godzin. Dój zaczynają około godziny 8.00, kiedy już córka Agatka jest w szkole, a syn Mateusz – w przedszkolu. – Kiedy do nas przyjeżdża zootechnik badać mleko, to się cieszy, że nie wszyscy tak wcześnie zaczynają dój, bo nie byłby w stanie wszystkich obsłużyć - opowiada. Żeby usprawnić pracę, a co najważniejsze, żeby było po prostu lżej i szybciej obora uzupełniana jest o coraz to inne urządzenia. Dój odbywa się automatycznie.
Pan Krzysztof chwali sobie współpracę z Mleczarnią Ceko. - Cena jest zadowalająca i zawsze można porozmawiać z przedstawicielami mleczarni – zaznacza. Za litr dostają 1,35 zł. - Pieniądze zawsze są na czas – chwali. Wydajność od jednej sztuki, jaką uzyskują, to 20 litrów dziennie. Mleko odbierane jest co drugi dzień. Planują jeszcze powiększyć stado.
Nie kupują nowych maszyn, bo im się nie opłaca
Małżeństwo nie inwestuje w nowe maszyny. Zgodnie podkreślają, że mają zbyt małą powierzchnię gospodarstwa, aby je kupować. Dlatego wynajmują kombajn oraz prasę. A szwagier pana Krzysztofa wykonuje orkę. – Mamy ciągnik i inne urządzenia, które są nam potrzebne na co dzień, a inne wynajmujemy - opowiadają.
Pan Krzysztof w wolnych chwilach realizuje swoje pasje. Na przykład ze starych maszyn zrobił ławkę ogrodowa i stół. Państwo Kowalczykowie czas poświęcają także swoim dzieciom. Są też dumni, że w ich domu zgodnie żyją cztery pokolenia. Jest 94-letnia babcia oraz rodzice pani Moniki.