Kasia Futyma - wróciła na wieś i przejęła gospodarstwo [ZDJĘCIA, VIDEO]
Gospodarstwo rolne w systemie ekologicznym utrzymywane jest od 10 lat. Wcześniej niczym nie różniło się od innych. W ręce Futymów trafiło 30 lat temu. Beata, rodowita szczecinianka i Leszek z Koszalina poznali się na studiach na Akademii Rolniczej. Decyzja o własnym gospodarstwie przywiodła ich aż do północnej Wielkopolski.
Czytaj także: Marianna i Tadeusz Sikora - ekologiczne pomidory [ZDJĘCIA]
Początkowo mieli owce, potem krowy mleczne, lecz w związku tym, że we wsi pojawiła się enzootyczna białaczka bydła, stado trzeba było wybić. Później przyszedł czas na agroturystykę. Futymowie posiadali kilka krów mieszańców i z ich mleka wyrabiali przetwory na własne potrzeby. Częstowali też nimi gości. Wieść o dobrych serach niosła się coraz dalej.
- Testowaliśmy różne receptury. Zaczęło się od twarogu, a potem wymyśliliśmy sobie, że fajnie byłoby mieć taki produkt, który można zapakować i wysłać pocztą. Do tego nadaje się ser żółty, bo jest twardy i suchy. Zaczęliśmy sprzedaż przez Internet. Wystawialiśmy się ze swoimi produktami na różnych imprezach z żywnością tradycyjną. Na Festiwalu Smaków w Poznaniu poznaliśmy producenta wędlin z Pomarzanowic. I nawiązaliśmy z nim współpracę. Nasz ser pojawił się w jego punktach sprzedażowych - tłumaczy Beata Futyma.
Ale to twaróg z mleka ekologicznego stał się hitem. Ilość zamówień rosła z tygodnia na tydzień. - Stado się powiększało, zwiększaliśmy produkcję i zaczęliśmy budować własną markę. Potem doszły kolejne produkty, bo same sklepy to na nas wymusiły. Klienci pytali o zsiadłe mleko, jogurt, masło i pomału zwiększaliśmy asortyment. Z tego wszystkiego zrobiła się u nas mała mleczarnia - opowiada Beata Futyma. To właśnie pani Beata odpowiada na przetwórstwo. Pod jej czujnym okiem powstaje cyklicznie ponad 20 różnych rodzajów produktów, w tym sery podpuszczkowe dojrzewające, masło, maślanka, rikotta, śmietana i jogurty o różnych zawartościach tłuszczu i wielu smakach.
Choć tak duży asortyment jest wyzwaniem, rolnicy decydują się na to, bo jak tłumaczą „kto nie ma szerokiego asortymentu, ten nie jest konkurencyjny na rynku”.