Jaskułowie zajęli się pakowaniem ziemniaków
W grupie siła
Na powierzchni 1,5 hektara szklarni uprawiane są pomidory. – Jest to duży nakład pracy w porównaniu do pola. Dwa razy w tygodniu jest zbiór, raz w tygodniu trzeba podciąć liście. Ludzie przychodzą i wiedzą, co robią. Praca jest lżejsza, bo jest zmechanizowana – opowiada. Na znaczne koszty produkcji wpływ ma opał i szkodniki, które atakują uprawę. – Są coraz to nowsze szkodniki. Przędziorek kiedyś był tylko w ogródkach. A teraz w pomidorach jest albo przędziorek, albo mącznik. Trzeba tak pilnować roślin, robić lustrację, żeby szybko wyłapać – tłumaczy Jerzy Jaskuła. Zaznacza, że producenci warzyw potrafią się dogadać i tworzą grupy. – Bo w pojedynkę byłoby ciężko. Podam jeden przykład. Mam do sprzedania pomidory, ale zbyt mało, żeby ktoś przyjechał tirem. Dlatego dogadujemy się, że w okolicy jest kilku ogrodników, którzy dołożą swoje pomidory i tir wyjeżdża pełen. Ja sprzedałem i kolega sprzedał. Jeżeli chodzi o cenę, to pomidor może być trzymany tydzień, dlatego trzeba podejmować szybkie decyzje – opowiada.
Ziemią wymienia się z rolnikami
Państwo Jaskuła w sumie posiadają około 70 hektarów, w tym część jest dzierżawionych. – Niestety, pola mamy oddalone od domu, bo m.in. w gminie Gołuchów – wyjaśnia. Rolnik uprawia również zboża i inne warzywa. – Dodatkowo, żeby ziemia nie była w monokulturze, to się wymieniam z innymi rolnikami. Dzięki temu prowadzony jest płodozmian – zaznacza. Wylicza, że w ciągu roku przynajmniej 20 hektarów swojej ziemi oddaje innemu rolnikowi. Dodaje, że jednak nie wszyscy chcą tak współpracować. Opowiada, że proponował jednemu z rolników taką wymianę. – On każdego roku sieje zboża. Tłumaczyłem mu, że po ziemniakach da tylko nawozy azotowe i będzie miał plon. Dla mnie korzyść i dla niego. Ale niestety nie, bo nie – ubolewa pan Jarzy. Zaznacza również, że w ostatnim czasie zauważył, że na polu po kukurydzy zostaje mątwik, bo ta roślinna jest jego przetrwalnikiem. – Nigdy nie miałem mątwika w ziemniakach, a na polu po kukurydzy nagle jest mątwik. Trzeba uważać. Ale ważne są poplony, po nich ziemia odżywa – wyjaśnia.
Brakuje czasu na wypoczynek
Państwo Jakuła mają dwie córki – Olę - uczennicę kl.VIII szkoły podstawowej i Zosię - licealistkę. Na przysłowiowej głowie pani Kareny jest utrzymanie domu i sprawy urzędowe. – Jestem tym szczęśliwym człowiekiem, że nie muszę się zajmować papierkami – podkreśla pan Jerzy. Państwo Jaskułowie starają się znaleźć czas na wypoczynek. – Ale jest go mało – ubolewa pani Karena. Razem z córkami – Zosią i Olą wyjeżdżają na wakacje w Polsce i za granicę. – W tym roku pojechaliśmy na krótkie wakacje. Miałem wszystko poukładane. Będąc już w drodze dostałem telefon, że zrobił się korek ze sprzedażą. No i trzeba było wracać – mówi pan Jerzy. Mają też dobrych pracowników: czterech Polaków i Ukraińców. – Przyjeżdżają do nas od kilku lat. Teraz ich nie ma, bo wyjechali na święta. Do dyspozycji mają dom, który opuściliśmy kilka lat temu. Wprowadzając się do nowego, zastanawialiśmy się, co z tym zrobimy. I wtedy zatrudniliśmy Ukraińców – opowiada pani Karena. Czy nie obawiają się, że cudzoziemcy wyjadą do pracy do Niemiec? – Oczywiście, że się boimy, ale dbamy o naszych pracowników. Mamy nadzieję, że zostaną z nami – podkreślają.