Damian Niedziela: Chciałbym kiedyś żyć tylko z ziemi
- Były kiedyś dwie krowy mleczne, potem kupiliśmy kolejną mięsną, i znowu kolejną. Zaczęły się wycielać i tak gospodarstwo zaczęło się rozrastać. Pierwsze krowy to były krowy rasy Hereford, teraz to rasy mięsne mieszane - dodaje pani Kasia.
Bydło to niejedyne zwierzęta na gospodarstwie, są też dwa konie, ale głównie do rekreacji, bo w polu, przy takim areale, niezbędne są maszyny.
- Opieramy się głównie na maszynach używanych z zachodu. Modernizujemy na bieżąco park maszynowy, ale od razu nie sposób to zrobić. To, co zarobimy, inwestujemy i tak z roku na rok jakoś się to kręci. Gdyby maszyny były nowe, bardziej sprawne i nie trzeba byłoby w nie tyle wkładać, zyski byłby większe. Oszczędziłoby to czas i pieniądze. Bez kredytu potrzeba czasu - dodaje gospodarz, dla którego praca na roli to forma "relaksu". - Po pracy zjem, odpocznę chwilę i wsiadam na ciągnik. Wtedy się całkowicie wyłączam, jest czas na przemyślenia. Żona się czasem złości, że za późno wracam, ale jak pogoda sprzyja i trzeba coś zrobić, to nie da się odłożyć na później. Wakacje są wtedy, jak spadnie śnieg.
A te w ciepłych krajach marzą się panu Damianowi i jego rodzinie od dawna. Ale póki co muszą poczekać, aż zyski na to pozwolą.
- Bywają chwile zwątpienia i załamania, zwłaszcza wtedy, gdy ludzie krzywo patrzą i szydzą, ale staram się tym nie przejmować. Wszyscy widzą dopłaty i zyski, ale nie wiedzą, ile kosztują opryski, paliwo, modernizacja maszyn, ile pracy potrzeba, żeby coś urosło. Ale grunt to robić swoje. Chciałbym rozwinąć gospodarstwo jeśli chodzi o hodowlę bydła, bardziej doinwestować maszyny. Mieliśmy skończyć na 25 ha, jest drugie tyle. Kto wie, co przyszłość przyniesie - mówi z optymizmem nasz rolnik.
ZOBACZ TAKŻE: Kasia Futyma - wróciła na wieś i przejęła gospodarstwo [ZDJĘCIA, VIDEO]