Spierają się o rów, który... zniknął
Rolnicy z Pięczkowa domagają się bezzwłocznego odtworzenia rowu melioracyjnego - jego brak powoduje zalewanie okolicznych pól. Tymczasem były już właściciel działki zapewnia, że... rowu tu nigdy nie było.
- Ryszard Muślewski w 2005 roku, kopiąc staw na swojej działce, zasypał rów melioracyjny. Od tej pory my domagamy się
i następuje gnicie roślin - podkreślają rolnicy. - Tu nie ma wegetacji.
Co urośnie, to polegnie.
odtworzenia tego rowu - mówi jeden z poszkodowanych gospodarzy Marek Nowak. Najpierw przez 5 lat rolnicy prosili o to Muślewskiego, tłumacząc, że zasypany odcinek to źródło wielu szkód. Podkreślają, że nie szło się jednak „dogadać” polubownie. - Muślewski mówił: Ja nie mam w akcie notarialnym, że działkę przecina rów. Ale jak to: - tu jest rów, tu jest rów, a w środku nie ma rowu? To jest absurd! - stwierdza Nowak. Podkreśla, że rów jest na mapie hydrologicznej, sytuacyjnej, topograficznej, również na mapie klasyfikacyjnej. Dodaje, że najstarsi mieszkańcy Pięczkowa potwierdzają, że rów na działce 890 zawsze był.
Rów znajduje się na obszarze dwóch gmin - Miłosław i Krzykosy, i dwóch powiatów - średzkiego i wrzesińskiego. Rolnicy domagają się bezzwłocznego odtworzenia rowu. - My zasiewamy, a tu na stępuje zatapianie lub podtapianie terenu i następuje gnicie roślin - podkreślają. - Tu nie ma wegetacji. Co urośnie, to polegnie. To jest obraz po wymoknięciu rzepaku w obrębie oddziaływania rowu. Tu - rów pełen po brzegi, woda się wylewa z niego - opowiada Marek Nowak. Trzyma zdjęcie wykonane 4 lutego - widać pola orne, koleiny i rośliny, które przypominają rzepak. - Zasiewamy, ponosimy koszty, a nie mamy żniw od ponad dziesięciu lat - dodaje. - Gleba jest już zdegradowana i coraz bardziej się degraduje, przez zanikanie pozytywnych bakterii. Zachwiana została równowaga biologiczna. Na kolejnych zdjęciach podtopiony rzepak, zżółknięte rośliny, bez życia, zalane, zdewastowane łąki, wszędzie zastoiska wodne. - Trawy wyginęły, powstały turzyce, jakieś chwasty. To, co rośnie, nie nadaje się do gospodarczego wykorzystania, pola zalewa wręcz skrzyp - mówi Marek Nowak. Zalewanych jest co roku 180 ha.
Zdesperowani rolnicy wystąpili na drogę administracyjną. Napisali wniosek do urzędu gminy w Krzykosach. Chcieli, żeby ten wpłynął na Muślewskiego, by odtworzył rów. W 2004 roku to właśnie gmina Krzykosy sprzedała Muślewskiemu działkę, nie wykazując istnienia rowu na niej. - Nie przeprowadzono tzw. inwentaryzacji - wskazuje Nowak. - Gdyby urząd ją zrobił, poszukał wszystkich
i dwóch powiatów - średzkiego i wrzesińskiego.
źródeł dotyczących cieków wodnych, rów by był. W 1963 roku był, w 1984 roku jeszcze też był. Na nowszych mapach rowu nie ma. W ciągu ostatnich 20 lat zniknął... Marek Nowak uważa, że działka została sprzedana byle jak. - W akcie notarialnym powinno być napisane, że nie wolno samoczynnie zmieniać stosunków wodnych na działce. Oni się tłumaczą, że tam nigdy rowu nie było - kontynuuje Nowak. - My z tego powodu cały czas cierpimy. To wielki błąd urzędu. Wójt za to odpowiada. Co na to wójt, Andrzej Janicki? Stwierdza, że to Starostwo Powiatowe w Środzie Wielkopolskiej jest właściwym urzędem do rozwiązania problemu. - Wszystkie procedury były przeprowadzone, moim zdaniem, prawidłowo. (...) Wydane decyzje też były prawidłowe. Mamy mapę geodezyjną z 1963 roku, na której, niestety, nie ma rowu - mówi.
Sprawa trafiła m.in. do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, który zobowiązał wójta gminy Krzykosy do wynajęcia hydrologa, w sprawie wyjaśnienia spornej kwestii. Ponieważ upływały miesiące, a wójt nie wywiązywał się z tego zobowiązania, rolnicy sami wynajęli hydrologa, Mieczysława Macedulskiego, prosząc o wydanie opinii. - To nie jest taki sobie roweczek. To jest rów szczegółowy, RW1, który ma wpływ na wszystkie grunty tutaj. Na obszarze 180 ha. Jest ważny, bo współtworzy całą sieć wód, które wpływają do rzek. Ta sieć nie może być zakłócona - tłumaczy inż. Mieczysław Macedulski, hydrolog. - Muślewski dostał pozwolenie wodnoprawne na wykopanie stawu i rozplantowanie gruntu na miejscu. O rowie tam nie było mowy. On go nielegalnie zasypał - podkreśla. - Ten rów przecinał jego działkę w poprzek. On sobie tak tę ziemię rozplantował, żeby wyrównać pole, które było nierówne, pofałdowane. Urobkiem z wykopanego stawu podwyższył teren, nie pytając nikogo o zgodę. Na zmianę stosunków wodnych rolnik powinien mieć zezwolenie wodnoprawne, wydane przez starostwo w Środzie.
Co ma do powiedzenia Ryszard Muślewski? - Po wojnie rów może był. Nie wiem, co było wcześniej w mapach. Ale jak ja kupiłem tę działkę w 2004 roku, to rowu nie było. (...) Całkowicie znikł z terenu, z map, w początkach lat 80-tych, jak robili ewidencję. Nanosili rowy, które były drożne. Od ponad 30 lat tego rowu nie ma, a on mnie oskarża, że ja zawaliłem rów! - mówi zbulwersowany Muślewski. Rok temu sprzedał działkę, bo chciał się pozbyć problemu, nie chciał być dalej „targany” przez Nowaka. - Występuje z nim tylko czterech rolników, którzy liczą na łatwy, szybki zysk. Chcą dorobić się na czyjejś skórze, wziąć odszkodowanie - mówi.
Gospodarze wystąpili z prośbą o odtworzenie tego rowu. Najpierw - do starostwa, które przekazało sprawę do gminy, stwierdzając, że to właściwa instytucja, która powinna rozwiązać ten problem. Gmina - jak twierdzi Marek Nowak - przez ponad 4 lata nic w tej sprawie nie zrobiła. Wydawała tylko - trzykrotnie - decyzje odmowne. Rolnicy napisali odwołanie na decyzje wójta gminy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO odpowiedziało, że stroną nie jest urząd gminy, tylko starostwo. Starostwo bowiem wydało decyzję na budowę stawu na tej działce. Starostwo przeprowadziło postępowanie administracyjne - 14 sierpnia 2014 roku, w wyniku którego stwierdzono, że to wójt powinien się tym zająć. Wydawało się, że strony doszły do porozumienia. - Rozchodziliśmy się w takim duchu, że starostwo wyda decyzję na otwarcie tego rowu. Wszelkie dokumenty wskazują bowiem, że rów był i musi być. Pojechaliśmy do domu, cieszyliśmy się, że problem będzie załatwiony. Wreszcie będzie spokój - opowiada Marek Nowak. - Za 3-4 tygodnie przychodzi decyzja, że rów jednak nie będzie otwarty. Podpisał się pod nią poprzedni starosta. Odwołaliśmy się od tej decyzji do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu. Czekamy na odpowiedź.
W trakcie oczekiwania na decyzję z RZGW podczas sprawdzania dokumentów przez rolników (mieli bowiem w nie wgląd jako strona) okazało się, że nie ma tam szeregu z nich, ok. 20 pism, zdjęć, map. Tych, które dostarczyli i które stanowiły niezbite dowody istnienia rowu. - Zgłosiliśmy to do prokuratury, która bada obecnie tę sprawę właśnie pod kątem usunięcia dokumentów z akt przez urząd gminy i starostwo średzkie - mówi Marek Nowak.
Z uwagi na to, że trwa nieformalny spór kompetencyjny - starostwo przerzuca odpowiedzialność na wójta, wójt - na starostwo, rolnicy skierowali sprawę do prokuratury również na działalność wójta Andrzeja Janickiego i poprzedniego starosty Tomasza Pawlickiego. Do prokuratury skierowano też sprawę przeciwko Ryszardowi Muślewskiemu, który - jak twierdzą rolnicy - doprowadził do samowoli budowlanej. - Budując staw nie tam, gdzie miał pozwolenie wodnoprawne - stwierdzają.
13 lutego dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu, po rozpatrzeniu odwołań złożonych przez: Marka Nowaka, Romana Drygasa, Ireneusza Majsnerowskiego, Jana Pisarczyka, Mateusza Pisarczyka i Adama Mendziaka od decyzji starosty średzkiego z 22 września 2014 roku w sprawie umorzenia postępowania administracyjnego dotyczącego odtworzenia rowu, orzekł uchylić w całości zaskarżoną decyzję i przekazać do ponownego rozpatrzenia. Decyzja liczy kilkanaście stron. W piśmie czytamy m.in. „(...) Dyrektor RZGW w Poznaniu nie może zgodzić się ze stanowiskiem Starosty Średzkiego wyrażonym w zaskarżonej decyzji, iż zgromadzony materiał nie dowodzi istnienia rowu, natomiast świadczy o tym, że na działce nr 890 musiały być zagłębienia, gdyż już Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu w wyroku z dnia 08.02.2012 r. (...) podkreślił, że z pisma Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjno-Kartograficznej w Środzie Wlkp. wynika, iż na działce 890 rów, występował na mapie klasyfikacyjnej z 1963 roku. (...) Poza tym inne ww. dokumenty także wskazują na istnienie rowu na działce 890 w Pięczkowie (...). Ponadto Dyrektor RZGW w Poznaniu ustalił, iż na Mapie Podziału Hydrologicznego Polski opracowanej przez Zakład Hydrologii i Morfologii Koryt Rzecznych Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie - na działce 890 w Pięczkowie znajduje się rów.”