Roman Frątczak - budowę obory zakończy wiosną [ZDJĘCIA]
O kiszonkę trzeba dbać
W oborze wolnostanowiskowej praca jest łatwiejsza. Tak uważa pan Roman. Dój odbywa się w hali udojowej.
- Nie muszę biegać, dźwigać i kręgosłup ma na pewno lżej. To są plusy dla rolnika. Jeżeli chodzi o krowy, to mają więcej ruchu, swobody, a co najważniejsze - łatwy dostęp do stołu paszowego, proste jest zadawanie paszy - obrazuje rolnik.
Pasza najpierw trafia do wozu paszowego. Tam następuje mieszanie z różnymi dodatkami. I z wozu pokarm trafia na stół paszowy. Zwierzęta pobierają tyle, ile potrzebują. A dzięki temu są mniejsze koszty, jest większa wydajność.
Rolnik przy zbiorze roślin na kiszonki korzysta z usług firm zewnętrznych. - Nie posiadam sieczkarni, kombajnu, to wynajmujemy, bo nie trzeba mieć wszystkich maszyn, tak jak to było kiedyś. Jeżeli maszynę wykorzystuje się przez kilka dni w roku, to się nie opłaca kupować. Staramy się mieć takie maszyny, które są potrzebne każdego dnia - mówi.
Gospodarstwo leży w pobliżu Prosny. Łąki pana Romana właśnie leżą w dolinie tej rzeki. - Trzeba sobie odpowiednio dopasować uprawy. Najczęściej to było tak, że łąki czy trwale użytki zielone były eksploatowane przez wiele lat, a co za tym idzie powstały małowartościowe kiszonki. Teraz trzeba przesiewać trawę. To, co się sprzątnie z pola, to powinno być najwyższej jakości. Tam, gdzie się popełni błąd, np., kiedy podczas zbioru nie sprzyja pogoda i po analizie kiszonka wyjdzie nam złej jakości, trzeba uzupełnić dawkę pokarmową, kupując soję czy rzepak. A to są koszty. Dlatego o kiszonkę trzeba dbać – podkreśla Roman Frączak.
Producentów mleka coraz mniej
Od kilku lat w Polsce nie obowiązują już kwoty mleczne. Przedtem rolnik, który wyprodukował więcej mleka, aniżeli określała przyznana kwota mleczna, to płacił karę za nadprodukcję. Jak sytuacja wygląda obecnie? – Uważam, że nie ma różnicy. Unia, znosząc kwoty, kierowała się tym, że coraz mniej osób chce się zajmować produkcją mleka. Moim zdaniem, to nie kwoty mleczne regulują rynek mleka, ale cena. Widzimy to po własnej kieszeni. Kiedy spada cena za mleko, to likwidowane są siedziby stada lub ograniczana jest produkcja – mówi hodowca.
Mleko odstawia do Mleczarni w Kaliszu, gdzie jest przewodniczącym rady nadzorczej. Mleczarnia ta od 5 lat należy do konsorcjum OSM Łowicz. – Mieliśmy kilka tysięcy dostawców, a teraz mamy ich około 800. Z kolei w konsorcjum „Łowicz” na 6.000 gospodarstw rocznie około 200 zamyka produkcję. A ilość mleka wzrasta – wyjaśnia pan Roman.