Ptasia grypa. Jak radzi sobie rynek drobiu?
Czy ptasia grypa wpłynęła już na rynek drobiu w Polsce? Czy w obawie przed wirusem hodowcy postanowili ograniczyć produkcję? Co z naszymi rynkami eksportowymi?
- Nie zauważamy, by producenci drobiu zaprzestali inwestowania w związku z ptasią grypą, wręcz przeciwnie. Mamy sporo zamówień. Zauważyliśmy jednak, że w ramach zabezpieczeń przed ewentualnym przeniesieniem wirusa do gospodarstwa, nie zapraszają przedstawicieli firm na teren fermy, a wolą spotykać się z nami na takich eventach, jak ten - powiedział na targach Ferma w Łodzi Piotr Kraśkiewicz z firmy Hopex, która specjalizuje się w wyposażaniu m.in. ferm drobiu.
Ptasia grypa to bardziej problemów regionów niż całej Polski
Do 21 lutego wykryto 19 ognisk ptasiej grypy w 5 województwach: wielkopolskim, lubelskim, opolskim, zachodniopomorskim i dolnośląskim. I póki co, wydaje się, że jest to problem dotykający bardziej pewnych obszarów Polski, niż całego kraju.
- Patrząc w ujęciu całego kraju, okazuje się, że kłopoty branży z grypą ptaków nie mają negatywnego wpływu na ceny skupu żywca kurcząt rzeźnych czy jaj konsumpcyjnych. Jedynie na rynku skupu żywca indyczego, który to gatunek drobiu został najmocniej poszkodowany przez HPAI, zauważalne są gwałtowne wahania cen - tłumaczy Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Spadek cen skupu indyków potwierdza Dorota Pasińska z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej i dodaje, że konsekwencją wystąpienia ognisk jest wybicie stad drobiu w danym obszarze, w związku z tym produkcja na obszarach dotkniętych jest mniejsza niż byłaby, gdyby ogniska tam nie wystąpiły. Jednak według Katarzyny Gawrońskiej najprawdopodobniej deficyt ten zostanie zrównoważony przez zwiększenie wstawień przez innych hodowców.
- Wydaje się więc, że straty gospodarcze mają przede wszystkim lokalne znaczenie - dla działalności poszczególnych producentów czy eksporterów, bowiem w ujęciu całego kraju mogą być one mało zauważalne - komentuje.
Producenci, których fermy zostaną zarażone ptasią grypą, tracą nie tylko na tym, że likwidowane jest stado, pasza i sprzęt (za co otrzymują odszkodowanie w szacowanej wartości rynkowej ptaków z budżetu państwa), ale nie mogą kontynuować produkcji przez okres zakazów wprowadzonych decyzją powiatowego lekarza weterynarii i tym samym wypadają na ten czas z rynku.
Kształtowanie się produkcji drobiu w wybranych krajach UE (w tys. t)
Kraj |
2016 |
2017 |
2018 |
Polska |
2 268 |
2 344 |
2 545 |
Wielka Brytania |
1 791 |
1 812 |
1 958 |
Francja |
1 669 |
1 650 |
1 732 |
Hiszpania |
1 527 |
1 529 |
1 637 |
Źródło: IERIGŻ na podstawie danych Eurostat
- Trzeba pamiętać, że służby weterynaryjne podejmują również decyzje o likwidacji ptaków w gospodarstwach kontaktowych, czyli w takich, w których również mogło dojść do zakażenia ponieważ znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie ogniska choroby. Wielu producentów nie ma możliwości, przez pewien czas, wznowienia produkcji i ponownego wstawienia piskląt na fermy - tłumaczy Katarzyna Gawrońska i zwraca uwagę na jeszcze inny problem.
- Rzeźnie i zakłady przetwórstwa nie chcą skupować żywca drobiowego pochodzącego ze stref, tłumacząc się brakiem zbytu na mięso pozyskane z uboju takich ptaków z powodu niechęci do zakupu takiego towaru przez klientów hurtowych i sieci handlu nowoczesnego - wyjaśnia.
W niekorzystniej sytuacji znaleźli się także niektórzy producenci jaj wylęgowych i zakłady wylęgu drobiu. Chodzi o utratę klientów znajdujących się w strefach, brak woli kupna piskląt z wylęgarni znajdującej się w strefie czy współpracującej z dostawcami jaj wylęgowych z obszarów z ograniczeniami.
- W przypadku sektora reprodukcji duży kłopot stanowią także blokady eksportu jaj wylęgowych i piskląt na rynki państw trzecich, jak choćby: na Białoruś, Ukrainę, do Chin czy krajów bliskowschodnich - mówi dyrektor KIPDiP.
Jak bardzo ptasia grypa wpłynęła na eksport polskiego drobiu?
W ujęciu ilościowym nie odnotowuje się dużych spadków. A to z uwagi na fakt, że nasze mięso głównie trafia do krajów Unii Europejskiej, które uznają regionalizację, a więc wstrzymują import jedynie z niewielkiego obszaru dotkniętego wirusem. Problemem jednak dla branży drobiarskiej, według Katarzyny Gawrońskiej, są restrykcje handlowe nakładane przez kraje trzecie.
- Rynki te, zwłaszcza azjatyckie i afrykańskie są istotne dlatego, że są perspektywiczne. Przy dużym nasyceniu rynku unijnego, zwiększanie zasięgu sprzedaży eksportowej w krajach pozaunijnych, jest często jedyną szansą dla rozwoju przedsiębiorstw drobiarskich w Polsce i ulokowania powstałej nadwyżki produkcji na rynkach zagranicznych. Poza tym, w krajach azjatyckich czy afrykańskich udaje się sprzedać tańszy asortyment, na który jest niższy popyt w UE oraz uzyskać istotnie wyższą marżę na sprzedaży niektórych elementów. Jednak blokady eksportowe ze strony krajów trzecich rodzą raczej problemy przede wszystkim dla konkretnych podmiotów, które w swojej działalności postawiły na współpracę z kontrahentami poza UE - przekonuje dyrektor KIPDiP.
Dotychczas ograniczenia eksportowe w związku z pojawieniem się wirusa ptasiej grypy w Polsce dotyczą m.in. Hongkongu, Ukrainy, Białorusi, Tajwanu, Filipin, Kuby czy Arabii Saudyjskiej. Każde z tych państw ustanawia własne zasady wwozu towarów. - Ograniczenia mogą dotyczyć określonych województw czy powiatów, co oznacza, że z pozostałej części Polski można do tych krajów wciąż eksportować. Ponadto ograniczenia nie zawsze odnoszą się do wszystkich produktów, np. czasami nie obejmują produktów poddanych obróbce termicznej, zatem te poddane określonej obróbce termicznej wciąż można eksportować - wyjaśnia Dorota Pasińska.
Całkowicie zamknięte są w tej chwili dla nas natomiast rynki Singapuru, Japonii, Wietnamu, Tajwanu i Korei. Nie możemy drobiu sprzedawać też do Chin i RPA, a więc państw, z którymi wiązano wielkie nadzieje sprzedażowe. W pierwszych 11 miesiącach 2019 r. eksport do Chin stanowił 1,5% eksportu produktów drobiowych ogółem, a do RPA - 3,1% (wg wstępnych danych Ministerstwa Finansów).
- Szczególnie bolesne zamknięcie tamtejszych rynków jest dla producentów indyków. Po pierwszym półroczu 2019 roku Polska stała się największym europejskim eksporterem drobiu do Republiki Południowej Afryki. Wyprzedziliśmy Irlandczyków, Duńczyków oraz Hiszpanów. Eksport do RPA wydawał się być interesującym kierunkiem, który miał pomóc „zdjąć” nadwyżki drobiu z europejskiego rynku. Miesięczne wysyłki z Europy do Republiki Południowej Afryki oscylowały w 2019 roku wokół 10 - 11 tys. ton, w tym między trzy, a pięć tysięcy ton pochodziło z Polski. Niestety, grypa ptaków zamknęła wymianę handlową z tym krajem. Zakładamy, że po uspokojeniu sytuacji z HPAI dojdzie do ponownego otwarcia tego rynku dla polskiego drobiu, istnieją jednak obawy, że podczas naszej nieobecności zmieni się całkowicie układ sił w unijnym eksporcie do RPA i znów będziemy musieli „gonić” konkurencję - komentuje Katarzyna Gawrońska.
Z kolei dostęp do rynku chińskiego był ważny z punktu widzenia interesów kilku zakładów drobiarskich. Miesięcznie do Chin eksportowaliśmy między 2 do 3 tys. ton drobiu elementów kurcząt rzeźnych i indyków. - Choć wolumen wysyłek na rynek azjatycki nie szokował, to istotne były wysokie marże uzyskiwane na rynku chińskim - dodaje dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Jaki będzie 2020 rok dla branży drobiarskiej? Prognozy, mimo problemów z ptasią grypą, są optymistyczne. Według Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w I półroczu 2020 r. produkcja mięsa drobiowego będzie o ok. 5% większa. - Eksport produktów drobiowych ogółem zaś prawdopodobnie wzrośnie o ok. 6%, pod warunkiem, że grypa ptaków nie będzie rozprzestrzeniać się dynamicznie - tłumaczy Dorota Pasińska. Według niej zarówno produkcja, jak i eksport utrzymają się w tym roku na relatywnie wysokim poziomie, a spożycie zwiększy się do 29 kg na mieszkańca (w 2019 rok wyniosło 27,5 kg/os). Z kolei Katarzyna Gawrońska z Krajowej izby Producentów Drobiu i Pasz zauważa, że 2020 rok dla hodowców kurcząt rzeźnych i przetwórców mięsa drobiowego będzie rokiem pełnym wyzwań.
- Może się okazać, że polskie drobiarstwo nie będzie sobie radziło - jako całość - aż tak dobrze jak do tej pory. Ta prognoza nie dotyczy jednak wszystkich hodowców i przedsiębiorstw. Rynek może wykazywać spore zróżnicowanie w zależności od wielkości podmiotu. Rok 2020 może się okazać dla wielu - zaplanowanych wcześniej, a zakończonych w 2019 roku - inwestycji, rokiem testu. Chodzi przede wszystkim o ubojnie i zakłady przetwórcze - stwierdza.
W jej opinii coraz trudniejszym działaniem polskiej branży będzie utrzymanie konkurencyjności na rynkach zagranicznych. - Od długiego czasu jesteśmy niezmiennie przekonani, że popyt na mięso drobiowe w Europie będzie rósł znacznie wolniej niż możliwości jego zaspokojenia. To proste zdanie oznacza, że w Europie coraz trudniej będzie się sprzedawało. Kluczowa będzie tu oczywiście konkurencja z Brazylii, Tajlandii oraz Ukrainy. Wszystkie z wymienionych trzech państw są istotnie tańsze od nas, w tym Brazylijczycy, którzy są „skandalicznie” tańsi. Co więcej, w walce z wymienionymi państwami nie specjalnie działa argument „made in EU” ponieważ w wielu krajach europejskich walka rozgrywa się nie o segment mięsa surowego sprzedawanego w sklepach konsumentom, lecz o segment HoReCa (sektor restauracyjno-hotelarski), gdzie cena jest kluczowa - stwierdza Katarzyna Gawrońska.
Dyrektor KIPDiP wskazuje jeszcze na jeden ważny dla przyszłości rynku aspekt - Brexit.
- Okres przejściowy po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE potrwa zapewne kilka, kilkanaście miesięcy. Niemniej, najpewniejszym efektem rozwodu Brytyjczyków z Europą będzie istotna liberalizacja handlu. To doprowadzi do tego, że nie będziemy już wyróżnieni jako członek Unii Europejskiej i walka z dostawcami spoza Europy będzie trudniejsza. A w tym kontekście szczególnie należy obawiać się Brazylijczyków i Amerykanów - stwierdza Katarzyna Gawrońska.