Produkcja i sprzedaż serów z gospodarstwa - czy to się opłaca?
- 1/4
- następne zdjęcie
Hodują owce mleczne i wytwarzają sery. Czy udaje im się utrzymać z tej działalności?
Talent i pasja Jarosława, upór Jolanty oraz poświęcenie Grzegorza przyczyniły się do powstania w Babkowicach w południowej Wielkopolsce serowarni zagrodowej. Czegoś dotychczas nieznanego i całkowicie innowacyjnego na tych terenach, a jednak sięgającego do tradycji wielu wiejskich domów. Czyż nie było kiedyś powszechną normą wytwarzanie sera z własnego mleka?
Z prawdziwym, przemysłowym przetwórstwem mleczarskim Jarosław Marcinowski był związany od wielu lat. Tytuł dyplomowanego mistrza serowarskiego zdobył po siedmiu latach praktyki w małej mleczarni w Bażantowicach na południu Polski. - Fascynował go przemysł mleczarski, współtworzył nowoczesne linie technologiczne. Po latach marzył o tym, by mieć własną serowarnię zagrodową - opowiada jego żona Jolanta. Idealnym miejscem wydawał się stary, opuszczony 30 lat temu, dom z budynkami gospodarskimi na wsi, który należał do dziadka pana Jarosława.
Państwo Marcinowscy przeprowadzili się do Babkowic i zabrali się do dzieła. Zaangażowali także syna pani Jolanty Grzegorza, który - po kilku latach pracy za granicą - zgodził się na powrót i otwarcie własnej działalności gospodarczej. - Przyglądał się, jak wygląda serowarstwo zagraniczne, dlatego łatwiej było go do tego zachęcić - opowiada pani Jolanta. Grzegorz Junatowski przyznał, że nigdy nie podjąłby się tego sam, gdybym nie miał obok mistrza.
- W trójkę bardzo dobrze sobie radzimy, mimo natłoku prac i dokumentów do wypełniania. Jest to jednoosobowa działalność i tak naprawdę sam to wszystko powinienem robić. Sam nie dałbym jednak rady - stwierdza pan Grzegorz.
- 1/4
- następne zdjęcie