Problem z wykupem ziemi pod trasę ekspresową
Rolnicy chcą więcej pieniędzy za grunty pod trasę ekspresową S5 z Gniezna w kierunku Żnina.
15,18 zł za metr kwadratowy zaproponowano właścicielom gruntów, które mają trafić pod budowę kolejnego odcinka trasy S5 z Gniezna w kierunku Żnina. Takie stawki nie satysfakcjonują rolników. Podkreślają, że wcześniej gospodarze z gmin Łubowo czy Bojanowo dostawali od 35 do 40 zł za metr kwadratowy.
Rolnicy z powiatu gnieźnieńskiego o interwencję zwrócili się do Wielkopolskiej Izby Rolniczej. Aby doprowadzić do rozwiązania sprawy, zorganizowano w Piekarach dwa spotkania. Pierwsze odbyło się w połowie czerwca, ale nie było na nim przedstawicieli wojewody. Urzędnicy wojewody mieli tłumaczyć, że samorząd rolniczy źle wystosował zaproszenia.
W poniedziałek 23 czerwca zorganizowano kolejne zebranie, ale nie przyniosło ono żadnego rozstrzygnięcia. - To spotkanie nie miało na celu nakręcać atmosfery. Nikt nie neguje potrzeby budowy tej trasy. Chodzi tylko o godziwe odszkodowanie i zadośćuczynienie za utratę swojego warsztatu pracy - mówi Zbigniew Stajkowski, przewodniczący Rady Powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Gnieźnie. - Mnie ten problem nie dotyczy, ale tu rozwala się cały zakład pracy. Firmę, którą buduje od pokoleń każdy z rolników - ocenia szef gnieźnieńskich gospodarzy, którzy zgodnie mówią, że „państwo chce jak najtaniej kupić grunty”.
Rolników nie satysfakcjonują stawki zaproponowane za odstąpienie ziemi. Utrzymują, że otrzymali ofertę wykupu po 15,18 zł za metr kwadratowy. Zaznaczają, że sześć lat temu pod budowę istniejącego odcinka S5 w gminie Łubowo właściciele nieruchomości dostali 35-40 zł za metr kwadratowy. – To są jakieś żarty - ocenia Ryszard Dębowski, sołtys Piekar, delegat zarządu WIR-u. Droga ekspresowa będzie przebiegała przez jego 4-hektarową działkę. Z 10-hektarowego gospodarstwa pod inwestycję trafi 0,5 ha. - Dwie morgi zostaną mi po drugiej stronie drogi, gdzie dojazd będzie wynosił 3 km. W tej chwili, zanim wybudują drogę i wykonają zjazdy, bo to robią na samym końcu, to musimy jechać jeszcze dalej na swoje pola. Ja nie mam swojego kombajnu. Muszę nająć. Na takiej trasie kombajn nie może jechać z hederem. Trzeba go składać i przewozić na wózkach. To jest uciążliwość i tego nikt pod uwagę nie bierze - mówi Dębowski.
Niedogodności związane z wykupem ziemi wskazuje również Maciej Scheppler z Piekar, gospodarujący na 90 hektarach. Trasa będzie przebiegać przez jego 20-hektarową prostokątną działkę. Zgodnie z planem pod inwestycje ma sprzedać 7,8 hektara. - Wchodzą w pole pod kątem 40 stopni i zostawiają mi dwa trójkąty: 2,4 ha i niespełna 10 ha. We wsi Piekary, w której mam gospodarstwo zostaje 2,5 ha, a reszta będzi po drugiej stronie drogi. Dojazd do tej działki miałem z trzech stron. W każdym dowolnym miejscu, gdzie skończył się nawóz, oprysk, to mogłem bez problemu zjechać – denerwuje się rolnik. Wskazuje, że w gminie Łubowo za rów w polu, który nie przynosi dochodu, płacono 14 zł, a grunty orne w tej samej klasie oszacowano na 40,20 zł za metr kwadratowy. - Co się stało, że w tej chwili są takie niskie ceny? – pyta gospodarz z Piekar. - Ta cena powinna zawierać odszkodowanie, że będziemy mieli utrudniony dojazd na pola, wyższe koszty produkcji - dowodzi Scheppler. Przypomina, że urzędnicy z Agencji Nieruchomości Rolnych nie przyjęli propozycji rolników sprzed lat, aby za działki zajęte pod budowę trasy, dać grunty zastępcze, znajdujące się w zasobach ANR.
Cena nie satysfakcjonuje również Andrzeja Frankiewicza z Pyszczynka. Droga także podzieli jego gospodarstwo. – Jedni rolnicy są w lepszej sytuacji finansowej, drudzy w gorszej, dlatego przystają na to, co do końca im nie odpowiada, ale potrzebują tych pieniędzy - uważa rolnik. Rzecznik prasowy wojewody mówi, że wartość gruntów wyceniono w oparciu o operaty szacunkowe rzeczoznawców. - Trudno określić jedną stawkę dla wszystkich. W tym tygodniu odbywają się rozprawy administracyjne, gdzie zainteresowani rolnicy mogą składać uwagi. Jeśli zostaną uwzględnione uwagi do przygotowanych operatów szacunkowych, to mogą skutkować zmianą cen proponowanych z tytułu przejętych nieruchomości. Każda sprawa jest indywidualnie badana – wyjaśnia Tomasz Stube. Zaznacza, że kwoty oszacowane przy budowie poprzedniego odcinka były wypłacane w okresie boomu inwestycyjnego i stąd wynika różnica zaproponowanego przelicznika. Dodaje, że strony mogą przeprowadzić swoje kontroperaty. – Żadne środki nie zostały wypłacone. Upływ czasu i zmiany na rynku nieruchomości mają wpływ na proponowane kwoty, które w operatach przedstawiają rzeczoznawcy. Postępowania są przejrzyste i nie ma mowy, aby na kimkolwiek zarabiać - przekonuje rzecznik. Dodaje, że każdorazowo wykupowi gruntów towarzyszą emocje, a rolnicy „swoją ojcowiznę traktują jako rzecz bezcenną”.