Zakaz uboju rytualnego to straty dla 500 tys. rolników
Na producentami i przetwórcami wołowiny zebrały się czarne chmury. Po kilku latach spokoju znów pojawił się pomysł wprowadzenia w Polsce zakazu uboju religijnego.
Temat uboju rytualnego był najbardziej kontrowersyjnym, jaki poruszono na IV Forum Sektora Wołowiny, podczas Centralnych Targów Rolniczych w Nadarzynie.
Od 1 do 3 zł/kg WBC mięsa wołowego, według różnych szacunków, mogą stracić już w przyszłym roku producenci bydła mięsnego. Stanie się tak, jeśli parlament poprze nowelizację Ustawy ochronie zwierząt w takim kształcie, jaki proponuje grupa posłów. W dokumencie, który ma zadbać o interesy najbardziej bezbronnych, a więc zwierząt, pojawiły się zapisy, zgodnie z którymi w Polsce zabronione będą m.in. utrzymywanie psów na łańcuchach czy hodowla norek na futra. Nowelizacja ustawy przewiduje także zakaz uśmiercania zwierząt gospodarskich bez uprzedniego pozbawiania świadomości. To oznacza, że zabroniony zostanie ubój rytualny.
Czytaj także: Producenci bydła, drobiu i futerkowych będą protestować 8 grudnia
Producenci bydła mięsnego obawiają się, że te zmiany drastycznie wpłyną na sytuację w sektorze wołowiny w Polsce. Utracimy przede wszystkim najważniejsze rynki zbytu. Przewiduje się, że w 2018 roku Polska wyprodukuje 600 tys. ton mięsa wołowego w wadze bitej ciepłej. 80% z tego jest eksportowana. - Przez ostatnie lata Polska dość intensywnie pracowała nad otwarciem rynków. W latach 2006 - 2016 eksport wzrósł trzykrotnie. 30% asortymentu, a więc 120 tys. ton jako mięso wołowe halal czy koszer trafia do 40 państw Bliskiego Wschodu - tłumaczy Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
Rynki arabskie utracimy bezpowrotnie
Jeśli zakaz uboju rytualnego zostanie wprowadzony, rynki arabskie utracimy bezpowrotnie. - Gdy to się już stanie, nie wiem czy ktoś się odważy ponownie wydać pozwolenie na taki system uboju. Mam nadzieje, że jako producenci i przetwórcy żywca wołowego mamy to na uwadze, i jak trzeba będzie, to wspólnie wystąpimy przeciwko takim zamiarom naszych decydentów, którzy chcą nam zaszkodzić. Mówimy głośne nie - mówi Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Według Jerzego Wierzbickiego polski producent bydła straci na jednej sztuce co najmniej 10%. - Będzie tak, jeśli powtórzy się sytuacja z przeszłości, gdy już obowiązywał zakaz uboju religijnego - dodaje Jerzy Wierzbicki. Dla całego sektora to strata rzędu miliarda złotych. Kto konkretnie odczuje te zmiany? - 350 tys. gospodarstw rolnych posiada bydło opasowe. Ponad 400 tys. gospodarstw produkuje mleko, które stracą na obniżce cen krów i cieląt. Oczywiście te dwie grupy przenikają się. Przypuszczam, że skutki zmian odczuje prawie 500 tys. rodzin. Stracą oni i ich sąsiedzi, którzy współpracują z nimi - komentuje Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
Czytaj także: Co Jarosław Kaczyński mówi o projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt?
Wyjątek stosowania uboju religijnego dla związków wyznaniowych to mit?
Wyjątek, jak czytamy w uzasadnieniu do projektu Ustawy o ochronie zwierząt, mają stanowić uboje na potrzeby związków wyznaniowych „o uregulowanej sytuacji prawnej funkcjonujących na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”. Ubój ten jednak nie będzie mógł być wykonywany przy użyciu tzw. klatek obrotowych. Czy to oznacza, że ubój religijny będzie realizowany w naszym kraju, ale w mniejszym stopniu? Według Jerzego Wierzbickiego - nie. - To jest wybieg, który miał zniwelować poprzedni wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Teoretycznie te grupy maja taką możliwość, ale de facto odebrano im ją przez szczegółowe zapisy. Nie można ubić takiego zwierzęcia bez krępowania go, bo to oznacza ryzyko śmierci bądź kalectwa osoby, która dokonuje uboju - wyjaśnia Jerzy Wierzbicki i dodaje, że ubój religijny dozwolony jest we wszystkich krajach UE (przy różnych doprecyzowaniach szczegółowych) z wyjątkiem krajów skandynawskich.
Kto lobbuje za wprowadzeniem nowych przepisów? - To jest dobre pytanie. Mamy wrażenie, że ci, którzy napisali tę ustawę w technicznych zapisach spowodują dalej idące konsekwencje, niż te, o których mówią - komentuje Jerzy Wierzbicki. Na pytanie, czy, jego zdaniem, stoją za tym nasi konkurenci rynkowi, prezes Wierzbicki, odpowiada przecząco. - Z jakiegoś powodu organizacje widzą korzyści dla zwierząt czy może bardziej dla swojej działalności, by pokazać się w mediach. Zbliża się czas przekazywania 1% podatku na OPP... Jest popyt, więc i jest podaż, rozkręca się pewien sposób działania. Tylko nie widzę, by osoby, które najbardziej krzyczą, że zwierzęta są źle traktowane, za swoje pieniądze adoptowały psy ze schronisk - stwierdza Jerzy Wierzbicki i dodaje, że intencje zapisane w tej ustawie są dobre.
- Rozumiemy, że chodzi o oszczędzenie zwierzętom cierpienia. Jak najbardziej powinniśmy w tym kierunku iść. Ale proszę mi wierzyć, o wiele większy stres doświadczają zwierzęta między załadunkiem z gospodarstwa, a momentem ogłuszenia, niż podczas samego uboju. I na tym trzeba sie skupiać - przekonuje Jerzy Wierzbicki.
Zaznacza, że w chwili, gdy zakaz rzeczywiście zostanie wprowadzony, rynek będzie próbował się bronić. Dlatego, podobnie jak kilka lat temu, bydło znów będzie wywożone do krajów, gdzie takiego zakazu nie ma. I wielogodzinne transporty, z pewnością, nie będą bez znaczenia dla dobrostanu zwierząt.
Ministerstwo rolnictwa milczy
Projekt Ustawy o ochronie zwierząt jest na etapie konsultacji społecznych. Ministerstwo rolnictwa, póki co, oficjalnie nie wypowiedziało sie na temat projektu ustawy. - Resort rolnictwa nie jest stroną w sporze w tej chwili. Rząd pewnie wyda opinię, gdy dokument znajdzie się na odpowiednim poziomie procedowania - stwierdza Jerzy Wierzbicki.
Przeczytaj także: Jak zakaz uboju rytualnego odbił się na sektorze wołowiny w 2013 roku?