W Jaktorowie sołtys młody i aktywny
Jaktorowo położone jest w gminie Szamocin w powiecie chodzieskim. Pokonując kilkadziesiąt kilometrów do Jaktorowa, przejeżdżam przez teren czterech gmin i dwóch powiatów. Tuż przed Margoninem mijam majestatyczne wiatraki z największej w Polsce farmy wiatrowej, która znajduje się w powiecie chodzieskim. Docieram do Szamocina, siedziby miasta i gminy. Od Jaktorowa dzieli mnie ok. 8 km wzdłuż lasów przeplatanych polami uprawnymi. Teren - nieco pagórkowaty - powoduje, że za każdym kolejnym wzniesieniem można zobaczyć coś nowego.
O państwu Kudlińskich z Jaktorowa usłyszałem od Tomasza Kaczuby, radnego powiatu chodzieskiego. Podawał ich jako przykład młodych ludzi z pasją, którzy świetnie realizują się w życiu społecznym. Usłyszałem także, że byli starostami gminno-parafialnych dożynek, które zorganizowano właśnie w Jaktorowie. Co ciekawe, w Jaktorowie prawie nie ma rolników. Kiedyś funkcjonowało tu państwowe gospodarstwo rolne w ramach kombinatu Szamocin. Dziś grunty są uprawiane przez dzierżawcę prowadzącego zakład rolny należący do Grzegorza Chmury.
NA BRAK PRACY NIE NARZEKA
Leszek Kudliński pracuje właśnie w tym zakładzie przy produkcji pelletu wytwarzanego z siana, a będącego składnikiem pasz. Precyzyjnie mówiąc, to wytwarzają tu susz siana granulowanego. Pan Leszek ukończył szkołę zawodową w Chodzieży, zaczął pracę w zakładzie rolnym jako pracownik „od wszystkiego”, by pięć lat temu zająć się wyłącznie produkcją pelletu. Tu o surowiec niezbędny do tego nietrudno, wszak są to tereny bogate w nadnoteckie łąki. Rzeka jest kapryśna i niekiedy sama z siebie rozstrzyga, czy uzyska się jeden, czy dwa pokosy. Na regulację brakuje środków w skarbonce Wód Polskich, ale rolnicy nie rezygnują ze zbiorów.
- Produkujemy ok. 200 ton tego pelletu miesięcznie, a produkcja trwa przez okrągły rok. Jeśli nie starcza nam sian z własnych łąk, to nie brakuje tu w okolicy rolników, którzy chętnie nam sprzedadzą. A o odbiorców nie musi się nasz szef martwić – wyjaśnia Kudliński. – To nie jest ciężka praca, ponieważ cała produkcja jest zautomatyzowana. Trochę gorzej zimą, kiedy przymrozi, bo pellet luzem potrafi przymarznąć na hałdzie, a sprzedawany jest i luzem, i w big bagach.
Przy wytwarzaniu pelletu pracuje zespół czterech osób.
– Tu nie ma szefa. Jeden potrafi to, drugi tamto i tak się uzupełniamy – mówi pan Leszek.
Kiedy upadły PGR-y, to w okolicy było trudno o pracę. Ludzie dorabiali do popegeerowskiej rzeczywistości zbieraniem grzybów, jagód, kasztanów. Z czasem musieli znaleźć sposób na życie, bo ile można liczyć na łaskawość natury.
– Teraz chętni znajdą pracę. Gorzej, gdy trzeba znaleźć ludzi do doraźnej pomocy – wyjaśnia pan Leszek, który jest także sołtysem wsi. – We wsi mieszka ok. 170 ludzi i każdy stara się jak może, aby zapewnić byt swoim rodzinom. Obserwuję jednak, że ludzie zniechęcają się do działania, kiedy pod ich nogi rzucane są nowe kłody.
Leszek Kudliński sam zajmował się kiedyś chowem trzody chlewnej, ale to już przeszłość. Ma jeszcze na wyposażeniu sprzęt rolniczy, przy pomocy którego mógłby uprawiać ziemię. Żeby jednak sprostać aktualnym obostrzeniom w hodowli, musiałby spełnić wiele wymogów.
– Prawda jest taka, że jeśli rolnik nie uzyska zysku w granicach 20-25 proc z hodowli lub chowu, to gra nie jest warta świeczki. Niby teraz ceny żywca są atrakcyjne, ale na jak długo, nie wiadomo. Teraz nie zdecydowałbym się na zajęcie się wyłącznie produkcją zwierzęcą.
Mieszka w Jaktorowie od urodzenia, ma zaledwie 26 lat, ale od prawie ośmiu lat jest sołtysem sołectwa Jaktorowo, do którego należy także osada Jaktorówko. Jego ojciec pracował długie lata w funkcjonującym tu PGR – e, a potem w prywatnym zakładzie rolnym. Leszek Kudliński sołtysem został w wieku 18 lat i sześciu miesięcy, i kiedy pojechał na zjazd Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów, jeszcze za kadencji prezydenta Bronisława Komorowskiego, to okazało się, że jest jednym z najmłodszych szefów samorządu wiejskiego w kraju. Co ciekawe, na funkcji sołtysa zastąpił niewiele starszego kolegę, który poczuł powołanie i zamienił służbę na rzecz jednostki pomocniczej samorządu na mury seminarium duchownego.
- Są takie sytuacje, że ludzie wskazują na młodych kandydatów, bo tym starszym już nie bardzo się chce – mówi mój rozmówca. – Sołtys jest funkcją niełatwą, ale potrzebną. Prawda jest taka, że jak potrafi z radą sołecką „wiercić dziurę w brzuchu” burmistrzowi lub wójtowi, to potrafi dla sołectwa załatwić lub przyspieszyć ważne sprawy.
MŁODA RODZINKA
Leszek Kudliński poznał swoją przyszłą żonę, o wdzięcznym imieniu Jagoda, za sprawą jej siostry. Jak mawiają – w życiu nie ma przypadku. Siostra Jagody i kuzyn Leszka byli organizatorami wycieczki i jakimś sposobem namówili dziewczynę na udział w niej. Jagoda pochodzi z Stępuchowa w gminie Damasławek. Jej rodzice prowadza tam 10-hektarowe gospodarstwo specjalizujące się w hodowli jałówek. Tata Jagody pracuje dodatkowo w innej firmie.
- Jak byłam dziewczynką i nastolatką, to – jak wiele moich rówieśniczek marzyłam o zamieszkaniu w mieście – śmieję się pani Jagoda i dodaje – Z wiekiem zmądrzałam.
Podobnie jak jej tata lubi konie, inne zwierzęta i nie wyklucza, że być może to wszystko w połączeniu z ładną przyrodą wokół stanie się zaczynem do zajęcia się agroturystyką.
- Mamy tutaj urocze tereny, pachnie tu historią i mamy swoje unikalne zabytki. Dojazd łatwy, bo w pobliżu przebiegają dwie drogi wojewódzkie. I choć nie ma tu żadnego jeziora, to stąd łatwo dojechać nad wodę – wylicza pani Jagoda.
Walorem wsi jest praktycznie nieskażona przyroda, czyste powietrze i cisza „jak makiem zasiał”. Wokół wsi znajdują się lasy, które zachęcają amatorów grzybobrania, jagód, czy zwykłych pieszych wędrówek. O tym, że można znaleźć chętnych do wypoczynku tutaj, niech świadczy fakt, że jedno takie gospodarstwo agroturystyczne już nieźle funkcjonuje. Z Szamocina pochodzi wielu znanych ludzi i zapewne nie tylko myślami chętnie wrócą choć na moment do swoich rodzinnych stron. Burmistrzem miasta i gminy był Adam Szejnfeld, obecnie senator RP, były poseł na Sejm, europarlamentarzysta i były członek rządu RP. W gronie tu urodzonych są m.in. piłkarze reprezentacji Polski Radosław Cierzniak, Bartosz Ślusarski, żużlowiec Bogdan Krzyżaniak, znany poznański koszykarz Jakub Nowak, Damian Lisiecki – kilkukrotny mistrz Polski w siatkówce plażowej czy też Andrzej Klawitter, pisarz, aforysta, satyryk, autor słuchowisk radiowych.
- To moi przyszli potencjalni goście - śmieje się Jagoda Kudlińska. – A póki co, trzeba się zatroszczyć o synka, który już w drodze – mówi gładząc swój brzuch (rozmowa została przeprowadzona we wrześniu, kiedy małego Józia nie było jeszcze na świecie) .
Są małżeństwem od dwóch lat, a dzień przed ślubem sfinalizowali kupno swojego obecnego mieszkania.
Dziewczyna jest z zawodu cukiernikiem i pracowała kiedyś w znanej cukierni „Kilian” w Wągrowcu, by potem przenieść się do pracy w Chodzieży, do której był łatwiejszy dojazd.
- Widzi pan, mam zawsze świeże wypieki - mówi wesoło pan Leszek pokazując na apetycznie wyglądające ciasto na talerzu. – Mogę powiedzieć, że zawsze mam słodkie życie – dodaje patrząc na żonę.
WYRAZISTE POGLĄDY
Pan Leszek żywo interesuje się polityką, ekonomią, historią, gospodarką i geografią. Podczas naszej rozmowy nie dało się uciec od tematów, które mają wpływ na codzienne życie.
– Od wielu lat obserwujemy wojenki między dwoma największymi ugrupowaniami i każde z nich ma bogaty katalog win. Tu u nas też mamy dwa bloki: PSL i PiS, ale jak trzeba, to dla powodzenia lokalnej społeczności potrafią się dogadać – wyjaśnia pan Leszek. – Obserwuję bacznie to, co się dzieje w Warszawie, województwie i u nas w gminie. Chciałoby się, żeby wszyscy zajęli się rozwiązywaniem coraz trudniejszej sytuacji wszystkich ludzi, nie zaś partykularnymi interesami politycznymi - dodaje.
Długo rozmawiamy o rosnących cenach, inflacji, kryzysie z węglem, ale także o oderwaniu się od rzeczywistości decydentów. I nie dotyczy to tylko ostatnich lat. Mamy też okazję porozmawiać o…piłce nożnej, której pan Leszek jest fanem. Z dumą podkreśla, że jest też strażakiem z uprawnieniami ratownika w jednostce OSP w Lipie oraz członkiem Stowarzyszenia Przyjaciół Lipiej Góry i Okolic. Wspierany dzielnie przez żonę wraz z radą sołecką organizują dwa razy w roku wyjazdy wypoczynkowo-turystyczne. Sołectwo ma własny budżet. To wszystko, czego dokonali i w czym uczestniczą, spowodowało, że zaproponowano Jagodzie i Leszkowi pełnienie zaszczytnej roli starostów dożynkowych. I w tej roli także się sprawdzili.
W tym roku Kudlińscy wybrali się na weekendowy wyjazd w góry i na wycieczkę z mieszkańcami sołectwa nad polskie morze. Kiedy na świat przyjdzie synek, to on zajmie większość ich czasu, ale cieszą się z faktu, że zostaną rodzicami.
Jaktorowo położone jest w gminie Szamocin w powiecie chodzieskim. Nazwa wsi wywodzi się ponoć od imienia Jaktor – spolszczonego imienia Hektor. Dokumenty historyczne będące w posiadaniu kurii gnieźnieńskiej wspominają o wsi już po 1288 roku, kiedy to postawiono tutaj pierwszy kościół. Został on później przejęty na przełomie XVI i XVII wieku przez protestantów. W XVIII wieku zbudowano tu kościół cmentarny wyróżniający się swoistą budową ścian (zrębowa i szkieletowa), co czyni go bardzo ciekawym przykładem drewnianego budownictwa sakralnego. Kościół okalają rozłożyste lipy i jesiony. Na cmentarzu znajduje się mogiła zamordowanych przez Niemców trzech powstańców wielkopolskich.
- Tagi:
- Jaktorowo