Bydło: Nie ma „PL” w paszporcie - jest problem?
Masz byka bez „PL” w paszporcie? Dowiedz się, czy będziesz miał problem z jego sprzedażą.
Szybko postępujący rozwój produkcji bydła mięsnego w Polsce, wysokie ceny cieląt, a często ich brak na rynku, wiążą się z koniecznością ich zakupu poza granicami naszego kraju. Czy właściciele takich zwierząt, bez „PL” w paszporcie, mogą mieć problemy ze sprzedażą dorosłych sztuk? - Spływają do nas niepokojące informacje od rolników, którzy zakupili cielęta sprowadzone do nas z zagranicy, że mimo iż są one tuczone u nas w Polsce, to ubojnie nie chcą kupować takich sztuk. Problem ten szczególnie nasila się w przypadku firm, które współpracują z Izraelem i podobnymi krajami. Nie znamy dokładnie powodów zaistniałej sytuacji – zaznacza Sławomir Szyszka, przewodniczący Krotoszyńskiej Rady Powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej. Jak się okazuje, jest to skomplikowany problem, co podkreśla Przemysław Obacz, dyrektor handlowy Zakładu Przemysłu Mięsnego „Biernacki” w Golinie, powiat jarociński.
- Tak naprawdę dla nas jako przetwórców najistotniejsza jest jakość mięsa, czyli skupowanego bydła. Nieważne, czy w paszporcie widnieje PL, czy sygnatura jakiegoś innego kraju Unii Europejskiej. Kłopot tkwi w wymogach, jakie nakładają na nas nasi klienci, a częściej nasza i ich inspekcja weterynaryjna – zaznacza Przemysław Obacz.
Bo weterynaria wymaga...
W przetwórstwie mięsnym obowiązuje zasada, w myśl której towar musi być dokładnie oznakowany, tak, aby wiadomo było, jakie jest jego pochodzenie.
- Nie będziemy ukrywać, że coraz częściej mamy problem ze sprzedażą sztuk, które nie są 3 x PL. Zasada 3 x PL mówi o tym, iż sztuka musi być urodzona w Polsce, wyhodowana w Polsce i ubita w Polsce – wyjaśnia dyrektor handlowy ZPM Biernacki.
Dla eksporterów najbardziej zastanawiający jest fakt, że często ich klienci nie przywiązują uwagi do tego, aby sztuki były urodzone w Polsce, a jednak narzucone jest to z góry przez inspekcje weterynaryjne. - Dla naszej firmy, która sporo eksportuje poza kraje UE, ograniczenia narzucone przez inspekcje weterynaryjne są niekorzystne. Nałożone są na nas wysokie wymagania weterynaryjne przez kraj, do którego eksportujemy lub często też te wymagania są ustalone w porozumieniu z naszą weterynarią. Przykładem może być wysyłka towaru do Egiptu. Po pierwsze istnieje wymóg, co do wieku bydła - do Egiptu trafić może bydło do 30. miesiąca życia, następnie musi zostać zachowana zasada 3xPL, dlaczego? Nie wiemy i nie możemy nic z tym zrobić. (...) Myślę, że coś w tym temacie powinno się zmienić, gdyż albo szukamy lepszej jakości albo 3xPL. Uważam, że skoro jesteśmy w UE, a cielak był urodzony na jej terytorium, tylko w innym kraju, to dlaczego nie może być dopuszczony do sprzedaży, skoro Unia to wspólnota? – zastanawia się Przemysław Obacz.
Podobnie sytuacja wygląda ze wznowionym od niedawana eksportem do Izraela. - Otrzymaliśmy wymogi ustalone między polską a izraelską weterynarią w postaci wzoru świadectwa weterynaryjnego, w którym jest wszystko opisane i jeśli nie będziemy przestrzegać któregoś z punktów, to eksport będzie niemożliwy, a to z kolei przyniesie nam straty. Jednym z wymagań jest właśnie 3xPL Czy nam się to podoba, czy nie, musimy się dostosować. Nikt nigdy nas i innych eksporterów nie zapraszał na konsultacje. Nie wiemy, czy takie wymagania są narzucane przez weterynarię odbiorcy czy naszą, czy są wspólnie ustalane? Nie mamy pojęcia, jak wyglądają procedury na szczeblu weterynaryjnym między różnymi krajami. My musimy tylko ich przestrzegać - dodaje specjalista z ZPM Biernacki. Zaskakujący dla przetwórców jest fakt, że również polskie markety coraz częściej wymagają, by mięso, które kupują, pochodziło od sztuk urodzonych, wyhodowanych i ubitych w Polsce.
- Zastanawia nas ten trend. Może jest to jakaś moda, bo markety we Francji czy Anglii szczycą się też tym, iż mają na swoich półkach tylko mięso pochodzenia francuskiego czy angielskiego – podejrzewa dyrektor handlowy ZPM Biernacki.
Problemy natury technicznej
Sztuki, które nie są urodzone w Polsce, stwarzają też problemy techniczne w momencie rozbioru, gdyż w związku z tym, iż mięso musi być dokładanie oznakowane trzeba je osobno dzielić, co często powoduje przestoje.
- Dużo ubojni zagranicznych, kupujących od nas ćwierci - nie chce, by byki były urodzone w innych krajach niż Polska, gdyż podczas rozbioru takich ćwierci muszą utworzyć nowe zlecenia rozbiorowe, co powoduje spowolnienie pracy i wydajności. W naszym zakładzie jest dokładnie tak samo. Osobno rozbieramy bydło z innych krajów, co utrudnia w pewien sposób pracę. Przestoje związane z oddzielnym rozbiorem takich byków w skali miesiąca generuje spore straty - przyznaje Przemysław Obacz.
Dywersyfikujemy sprzedaż, żeby sprzedać każdą sztukę
Mimo iż skup bydła, które było urodzone poza terytorium Polski, niesie problemy w późniejszej sprzedaży mięsa, ZPM Biernacki, deklaruje, iż sztuki takie będą nadal skupowane. - Jesteśmy największą ubojnią w Polsce i nie chcemy dopuścić do sytuacji, w której odmówimy zakupu towaru, bo nie jest zachowana zasada 3 x PL. Jeszcze się to nigdy nie zdarzyło i nie zdarzy. Dywersyfikujemy naszą sprzedaż tak, żeby sprzedać każdą kupioną sztukę, nieważne czy jest urodzona w Polsce, czy nie. Każdy kraj jest inny, każdy ma inne wymagania, nie wszyscy klienci kierują się zasadą 3 x PL, istnieją również klienci, dla których znacznie ważniejsze są inne szczegóły niż urodzenia bydła - podkreśla dyrektor handlowy ZPM Biernacki. - Sami kupujemy cielaki, które rolnicy kontraktują u nas, za granicą: Węgry, Rumunia , Słowacja, Czechy itd. gdyż zależy nam, żeby jakość hodowanego bydła w Polsce była coraz lepsza, co da się zresztą zauważyć. Dla nas ważna jest jakość mięsa po ubiciu byka. Kraje przeze mnie wymienione specjalizują się w hodowli przede wszystkim cieląt rasy mięsnej, dlatego też nadal będziemy kupować byki urodzone poza Polską - dodaje.
Spełniamy wymagania, by móc eksportować
Obecność restrykcyjnych wymogów dotyczących eksportu mięsa wołowego do krajów trzecich potwierdza Bartłomiej Raj, zastępca Wielkopolskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii. - Wymogi eksportowe są wypracowywane pomiędzy głównym lekarzem weterynarii naszego kraju oraz kraju eksportera lub nawet pomiędzy naszym ministrem rolnictwa oraz jego odpowiednikiem w państwie, do którego chcemy sprzedawać nasze mięso – przyznaje Bartłomiej Raj. Wzór świadectwa zdrowia, zgodnie z którym eksporterzy mogą wysyłać mięso wołowe do tzw. krajów trzecich, jest opracowywany w trakcie wspólnych ustaleń pomiędzy obiema zainteresowanymi stronami. - Nie ma możliwości udziału w takich konsultacjach firm eksportowych, gdyż nie są to umowy handlowe, lecz ustalenia na szczeblu urzędowym, państwowym – zaznacza zastępca wielkopolskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii. Firma, eksportując, może jedynie zwrócić się o wyjaśnienie niejasności w świadectwie zdrowia, jeśli pojawią się jakieś w trakcie wysyłek, lecz nie może zmienić ustalonych obostrzeń. W większości przypadków to urząd weterynaryjny państwa, z którym nasz kraj chce współpracować, kładzie nacisk na określone wymogi, jakie powinny być zawarte w świadectwie.
- Nie ukrywajmy, że to oni jako kupujący mogą stawiać warunki, a nam, jeśli chcemy do nich eksportować, pozostaje zrobić wszystko, by móc je spełnić i dzięki temu mieć kolejny rynek zbytu. Jeśli oczekują od nas, że mięso będzie pochodzenia polskiego, to my to im zapewniamy, tak samo jeśli chodzi o wypełnienie wszelkich wymagań epizootycznych. Zawsze są to jednak wspólne ustalenia, negocjacje naszych i ich urzędników, które ostatecznie są zapisane w świadectwie zdrowia - obrazuje Bartłomiej Raj.
Podpisując świadectwo zdrowia przed wysyłką towaru, lekarz inspekcji weterynaryjnej musi zawsze sprawdzić, czy zostały zachowane wszystkie wymagania, jakie zostały zawarte we wzorze świadectwa weterynaryjnego, również, czy mięso jest od sztuk, które urodziły się w Polsce, jeśli taki zapis się pojawił. - Spełnienie wymagań jest konieczne. Gdyby się okazało, że do kraju do, którego chcemy eksportować, trafiło mięso od sztuki urodzonej poza granicami naszego kraju, a w świadectwie zdrowia wpisane było, że jest to mięso od sztuk urodzonych w Polsce i zostałoby to wykryte przez tamtejsze służy weterynaryjne, to wtedy może to skutkować wstrzymaniem eksportu z całego kraju, utratą rynku zbytu. Zrodziłoby to duże problemy finansowe i takie rzeczy nie mogą się zdarzyć - podkreśla specjalista z WIW w Poznaniu. - Jeśli odbiorcy towaru w krajach trzecich mówią, że dla nich najważniejsza jest jakość, a nie pochodzenie, to niech postulują do swojego ministra rolnictwa czy służb weterynaryjnych o zniesienie tego zapisu i będzie po problemie - dodaje.
Nie mają problemów ze zbytem
Byki bez polskiego pochodzenia, bez przeszkód sprzedają rolnicy zrzeszeni w krotoszyńskiej grupie producenckiej „Farmer” zajmującej się skupem i sprzedażą bydła. - Zdarzają się ubojnie, które żądają, aby nasze bydło miało 3xPL i takie im gwarantujemy. Jeśli mamy jakieś sztuki, bez „PL” w paszporcie, to wtedy szukamy odbiorcy, które je kupi i jak na razie nie mieliśmy problemu z ich sprzedażą - przyznaje Hieronim Marszałek, prezes grupy producenckiej „Farmer”. (…) Słyszeliśmy o wymaganiach, jakie Izrael stawia naszym ubojniom, może dlatego, że jakość naszego mięsa jest naprawdę bardzo dobra i przez nich doceniana, przynajmniej życzylibyśmy sobie, żeby tak było, żeby to nasze polskie mięso było najlepsze - dodaje.
- Tagi:
- przepisy
- paszport
- PL
- sprzedaż bydła